Kobieta ubrana na różowo właśnie piorunowała wzrokiem dwójkę spóźnionych uczniów.
- Dlaczego się spóźniliście? - zapytała z przesłodzonym uśmiechem.
- Musieliśmy wrócić po książki. - skłamała Hermiona.
- Następnym razem weźcie wcześniej wszystkie książki, żeby nie spóźniać się na lekcje. - prychnęła i ponownie zeskanowała wzrokiem całą klasę, pełną piątorocznych Gryfonów i Ślizgonów. Harry razem z Hermioną usiedli ponownie razem, tym razem w ostatniej ławce na lewo, jak się okazało, tuż za Draco i Blaise'em.
- Schowajcie różdżki i otwórzcie książki na wstępie. - powiedziała w końcu różowa landryna. Rozmowy ucichły. Słychać było tylko przewracanie stron.
- Pani profesor? - W pewnym momencie Hermiona uniosła rękę.
- Tak, panno...?
- Granger. Dlaczego w tej książce nie ma ani ruchu różdżką podczas rzucania zaklęcia, ani poprawnej wymowy? - zapytała.
- Na tych zajęciach nie będzie wam to potrzebne. - uśmiechnęła się i złapała w obie dłonie swoją różdżkę.
- Ale z tego, co tutaj widzę, są zaklęcia, które mogłyby się nam przydać, a profesor Malfoy nie będzie ich poruszał. - kontynuowała.
- Skąd wiesz, że profesor Malfoy... - skrzywiła się. - Nie będzie poruszał niektórych zaklęć, panno Granger? - zapytała z ciekawością.
- Profesor Malfoy ma ułożony plan i pozwolił mi go zobaczyć. - uśmiechnęła się nieco. Tak naprawdę Lucjusz Malfoy otwarcie powiedział, że skupi się tylko na zaklęciach do SUM i ostatecznie dopiero pod koniec roku poruszy tematy zaklęć szóstoklasistów, a w tej książce znajdowały się zaklęcia używane w większości na szóstym roku. Ale nikt nie miał zamiaru przerywać tej wymiany zdań, szczególnie że ta różowa nauczycielka ledwo utrzymywała nerwy na wodzy, a Hermiona rzadko kiedy dążyła do zezłoszczenia nauczyciela.
- Profesor Malfoy w ogóle nie powinien prowadzić zajęć. - zaczęła ropucha. - Ministerstwo uznało, że zajęcia praktyczne w szkołach są zbyt niebezpieczne. - podkreśliła. - Większość wypadków ma miejsce właśnie podczas takich lekcji.
- Ale pani profesor, co jeśli ktoś nas zaatakuje? - Harry wtrącił się do wymiany zdań. Skoro ma nadal być "kochanym" chłopcem Dumbledore'a, to dlaczego by nie stać nadal przy powrocie Czarnego Pana podczas Turnieju?
- Ależ panie Potter, kto chciałby zaatakować takie słodkie dzieciaczki jak wy? - zapytała miło, choć cała jej twarz była pokryta czerwienią, oznaczającą złość.
- No nie wiem... - udał, że się zastanawia. - Może śmierciożercy albo sam Lord Voldemort? - rzucił.
- Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie żyje. - odparła, ściskając mocniej różdżkę w dłoniach.
- Wrócił podczas Turnieju! - zaprzeczył Harry. Hermiona lekko trąciła go w ramię, ale nie przejął się tym zbytnio.
- Szlaban panie Potter! - straciła cierpliwość Ropucha. - Zostanie pan po zajęciach. - dodała i usiadła za biurkiem. Harry uśmiechnął się drwiąco i spuścił głowę, udając skruchę.
- Tak, pani profesor. - Zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec lekcji.
- Harry, zwariowałeś? - warknęła Hermiona, kiedy niektórzy uczniowie już wyszli z sali.
- Nie, odgrywam swoją rolę. - uśmiechnął się do niej. - Coś mam wrażenie, że ta landryna nie stoi po Jasnej Stronie. - dodał. Granger westchnęła głęboko.
YOU ARE READING
Verum Colores | Harry Potter
FanfictionVerum Colores - Prawdziwe Kolory -~*~- Czwarty rok Harry'ego w Hogwarcie. Jego imię zostaje wyrzucone z Czary. Wszyscy Gryfoni się od niego odsuwają. Odkrywa manipulacje. Poznaje prawdę. Pozostaje ostatnie zadanie. Najniebezpieczniejsze. Labirynt. 1...