59.

189 16 1
                                    

NASTĘPNEGO DNIA

NATALIA POW. Wstaliśmy z Miłoszem dość wcześnie. Połowicznie dlatego że musimy iść do pracy, a połowicznie dlatego że chcemy jak najszybciej odnaleźć moją siostrę i wsadzić za kratki tego, który ją porwał...! Mam nadzieję że zrobimy to szybko... Boję się o nią...
-Ty idź się szykuj, a ja obudzę Niki i zrobię śniadanie- powiedział Miłek, pocałował mnie w policzek i znikł w kuchni, a ja? Z ciężkim westchnieniem wzięłam ciuchy z szafy i poszłam ogarnąć poranną rutynę. Działałam wręcz na automacie, prysznic, umyć twarz i zęby, rozczesać włosy i makijaż... Nie minęło może pół godzinki, a już byłam gotowa. Wtedy ubrałam się do końca i dołączyłam do Miłosza i Nikoli w salonie. Siedzieli przy stole i Bachleda karmił małą, a na blacie leżały 2 talerze, kawa dla niego i moja herbata, oraz miska z jajecznicą, talerz z parówkami i koszyczek z chlebem. 
-Dzień dobry maleńka...- powiedziałam, cmoknęłam ją w czubek głowy i usiadłam na moim krześle, przysuwając się do stołu.
-Mama!- ucieszyła się.
-Tak, jestem kochanie...- uśmiechnęłam się do niej szczerze i przeczesałam jej włoski. Jak tak teraz patrzę, to kolor włosów ma praktycznie identyczny jak ja! Jest może trochę jaśniejszy, więc wygląda jak mieszanka genów moich i Miłosza... 'Jeśli nikt nie będzie patrzył w papiery, to się nie domyśli że nie jest biologicznie nasza...'- pomyślałam zadowolona.
-No to smacznego- uśmiechnęłam się do obojga, po czym skupiliśmy się na jedzeniu. Jedynym dźwiękiem poza tymi oczywistymi, związanymi z jedzeniem było średnio głośne paplanie Nikoli. Zarówno ja, jak i Miłosz zjedliśmy śniadanie w ciszy. 
-Jesteś pewna że chcesz pracować?- spytał w pewnym momencie, obserwując mnie bardzo uważnie.
-Tak Kochanie, jest ok- odpowiedziałam bez namysłu, przesyłając mu slaby uśmiech i zjadając kolejnego kęsa jajecznicy.
-Na pewno?- dopytywał z troską.
-Ja potrzebuję tam iść... Muszę odnaleźć siostrę...- powiedziałam gorzko, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Dobrze....- odpuścił i nie powiedział nic więcej, skupiając się na posiłku, ale cały czas obserwując mnie uważnie. Troszczy się i martwi, co uważam za słodkie, ale naprawdę, MUSZĘ pracować, bo inaczej zwariuję!
Po śniadaniu ja poszłam z małą do sypialni, aby ją ubrać, a Miłosz zamknął się w łazience. W końcu też musiał się wyszykować do pracy...
-Zostaniesz z ciocią Zuzią?- zaśmiałam się, patrząc na Niki.
-Okej!- odpowiedziała ochoczo, całkiem tak jakby nie było jej tam wczoraj i przedwczoraj i w każdy dzień pracy od kiedy tylko jest u nas... Zuzka jest już na przełomie 8 i 9 miesiąca ciąży, ale nadal nalega abyśmy zostawiali u niej małą, gdyż bardzo ją polubiła...
Dzisiaj jest dość ciepło jak na jesień, więc założyłam jej rajstopki, jeansowe ogrodniczki i koszulkę z krótkim rękawem w króliczki, a do tego dołożyłam dość ciepłą bluzę, aby nie zmarzła.
-Chodź, uczeszemy włoski...- usiadłam za nią i wzięłam się za czesanie jej włosów. Były takie lichutkie i mięciutkie... Zdecydowałam że zrobię jej 2 kitki, które związałam czerwonymi gumeczkami.
-I księżniczka gotowa!- skomentowałam, gdy skończyłam.
-Jej!- ucieszyła się uroczo, klaszcząc w rączki. Akurat w tym momencie do sypialni zajrzał Miłosz.
-Moje księżniczki gotowe?- spojrzał na nas z uśmiechem.
-Tak!- odpowiedziała za mnie mała, więc oboje prychnęliśmy śmiechem.
-Chodź do taty...- Bachleda wszedł do pokoju i wziął ją na ręce, podrzucając lekko w powietrze, przez co się zaśmiała. Przyjemnie się na nich patrzyło...
-To wy idźcie się ubierać, a ja jeszcze tu dopakuję parę rzeczy i zaraz wychodzimy...- uśmiechnęłam się do nich.
-Ok- zgodził się i wyszli, a ja postąpiłam tak jak powiedziałam. Potem w korytarzu ubraliśmy kurtki i buty, oraz szaliki. Małej oczywiście założyliśmy też jesienną czapeczkę, aby jej nie przewiało uszek...

3 GODZINY PÓŹNIEJ

Mała jest już z Zuzką, a my od niecałych 2 godzin patrolujemy ulice Wrocławia. Jak zwykle, Miłosz siedzi za kółkiem, a ja obok niego. Akurat jesteśmy pochłonięci luźną rozmową, gdyż jak na razie trafiły nam się same mandaty, nic większego...
Naraz jednak, odezwał się nasz kochany Jacuś, z wezwaniem...
-Dziewiątka, jesteście?!
-9, zgłaszam! Co dla nas masz?!- odpowiedziałam Nowakowi z uśmiechem. Wreszcie coś do roboty... 
-Włamanie do domku jednorodzinnego na Rezedowej 26...
-Kto zgłaszał?!- dopytałam. Potrzebujemy jak najwięcej informacji o zdarzeniu, nie tylko dla naszego bezpieczeństwa, ale też dobra późniejszego "śledztwa"...
-Właściciele. Mówią że dopiero wrócili z urlopu i zastali dom całkiem wyczyszczony....
-Przyjęłam, kierujemy się na ulicę Rezedową 26...
-Tylko uważajcie... To niebezpieczna okolica...
-Ty chyba Jacuś znasz cały Wrocek lepiej niż my, a to my jeździmy w patrolówce...!?- pozwoliłam sobie na uszczypliwość.
-No widzisz! A teraz, bez żartów! Jedzcie tam prędko, ale z zachowaniem...
-Szczególnej ostrożności, wiemy!- odparliśmy chórem i w dobrych humorach pojechaliśmy do wezwania.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now