22.

401 28 11
                                    

W poprzedniej części...
-Pamiętaj gościu! U mnie jest krótka piłka! A te dwa razy, to masz na początek!- krzyknąłem, po czym dodałem -Liczę do 3!- powtórzyłem, cały aż się trzęsąc z gotującego się we mnie gniewu -RAZ....- zacząłem odliczać, jednocześnie głaszcząc Natalię po wierzchach dłoni, aby się uspokoiła. Czułem że mam bardzo mokrą koszulkę na plecach, ale nie dbałem o to... Najważniejsza teraz była moja partnerka....
CD.

-DWA...!- liczyłem głośno i wyraźnie, jednakże Łukasz się nie ruszał.
-Spierdalaj, bo dzwonię! Jedno moje słowo i od razu tu przyjadą cię zgarnąć!- zagroziłem mu, wyciągając telefon z kieszeni spodni i jedną ręką wchodząc w kontakty aby wybrać numer do Jacka -Jeden klik, chwila moment i już tu po ciebie będą... Zastanów się...- dałem mu ostatnią szansę, mimo iż najchętniej to bym go zatłukł...
-Policzymy się za to jeszcze! A ty suko jeszcze wrócisz do mnie na czworakach skomląc jak szczenię!- wydarł się na nas, "groźnie" kiwając w naszą stronę palcem, odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem. Odprowadziłem go wkurwionym spojrzeniem chowając telefon do kieszeni i nie spuszczałem z niego wzroku tak długo, aż nie znikł mi z oczu, a do Natalii odwróciłem się dopiero gdy jego kroki ucichły w oddali, więc byłem pewny że w najbliższym czasie tu nie wróci.
Natalka miała cały makijaż zrujnowany, oczy czerwone od łez i cała się trzęsła od płaczu i ze strachu. Po prostu nie potrafiła dłużej być silna i rozumiałem to. Każdy ma swoje granice... Moje spojrzenie od razu złagodniało, ledwo spoczęło na niej. To był jeden z tych nielicznych razów, kiedy widziałem ją doszczętnie załamaną i przerażoną. Jednakże tych nielicznych razów było w ostatnim czasie zdecydowanie zbyt wiele jak na mój gust...
-Hej... Już po wszystkim...- powiedziałem patrząc jej w oczy i dodałem -Chodź do mnie...- rzekłem i przytuliłem ją do siebie. Natalia wtuliła się we mnie tak mocno, jakby chciała się schować w moim uścisku przed całym światem. Cierpliwie głaskałem ją po włosach, trzymałem mocno w pasie i pozwoliłem jej się wypłakać.
-Ja już... Ja już nie mam siły, rozumiesz?! Nie mam siły być silna!- wypłakała z siebie w moje ramię.
-Rozumiem... Doskonale rozumiem...- powiedziałem nie przestając jej głaskać po głowie i dodałem -Już nie płacz... Ten gnojek nie jest wart ani 1/8 ciebie!...- rzekłem bardzo poważnie, odsunąłem się odrobinę i patrząc jej głęboko w oczy, starłem prawą ręką parę płynących po jej policzku łez.
-Co teraz?- spytała cicho -Co mam teraz z nim zrobić?!- było widać bezradność i strach w jej oczach. Przerażało mnie to, gdyż o kim jak o kim, ale o Natalii nigdy nie powiedziałbym że jest bezradna... Co ten Łukasz z nią zrobił...?!
-Na początek spytamy Jagiełłę co z tym zakazem, a potem zaczniemy spokojnie przygotowywać twoje materiały rozwodowe...- powiedziałem szczerze.
-My?!- zająknęła się, nie wierząc w to co właśnie ode mnie usłyszała.
-No tak, a co myślałaś!? Że cię tak z tym zostawię?! Chciałabyś!- powiedziałem wywołując na jej twarzy drobny uśmiech.
-Właśnie! Uśmiechaj się! Tak ci najładniej!- powiedziałem lekko masując jej bok lewą ręką.
-Dziękuję...- szepnęła obejmując mnie za szyję i się przytulając.
-Za co?!- spytałem średnio rozumiejąc, jednocześnie oddając uścisk.
-Za to że pomagasz... rozumiesz... jesteś... Za wszystko!- odszepnęła mi do ucha i dała buziaka w policzek, zostawiając na nim lekki ślad szminki, po czym się odsuwając.
-Nie masz za co dziękować!- odparłem szczerze i dodałem -Zawsze będę! Możesz na mnie liczyć!- po czym zanim się zastanowiłem, kontynuowałem -W końcu jak na kimś ci zależy, to chcesz dla niego jak najlepiej...- uśmiechnąłem się do niej.
-Tak...- zgodziła się ze mną i dodała -Wróćmy już do domu, możemy?- poprosiła niewinnie, wyraźnie zmęczona dniem i tą całą walką z Łukaszem.
-Pewnie! Zróbmy to od razu!- powiedziałem i tak właśnie zrobiliśmy.
U mnie w mieszkaniu byliśmy może po 20 minutach. Zdjęliśmy co potrzeba i ja udałem się do kuchni, a Natalia rozsiąść w salonie. Gdy wróciłem z herbatą podniosła się do pionu z tycim jękiem. Wyłapałem go od razu.
-Kicia, co jest?- spytałem ją z troską.
-To nic takiego...- chciała mnie zbyć z grymasem na twarzy.
-A ten grymas to co?! Nie okłamuj mnie, Natalia...- powiedziałem bardzo poważnie i usiadłem obok niej na meblu, po czym lekko klepnąłem ją w bliższe mi kolano.
-No dobra...- westchnęła i dodała -Po tym jak pchnął mnie na ławkę...
-Plecy zaczęły cię boleć?- dokończyłem za nią. Pokiwała twierdząco głową z grymasem i położyła płasko prawą dłoń na dolnej części swoich pleców.
-Może powinien to obejrzeć lekarz?!- spytałem z troską i niezdecydowaniem.
-Nie... Dam radę naprawdę!- próbowała mnie uspokoić -Nie musimy jechać do szpitala, serio...!- upierała się przy swoim.
-Dobra! Nie będzie żadnego lekarza!-poddałem się i dodałem -Ale chociaż ściągnij koszulkę i pokaż mi te plecy, to w razie co się jakiś okład zrobi...-postawiłem warunek. Moja partnerka chyba się zastanawiała przez moment, po czym z jękiem zdjęła z siebie materiał i odwróciła się do mnie plecami. Po upływie czasu od uderzenia, zaczęły już wytwarzać się siniaki w paru miejscach, więc siła pchnięcia nie mogła być mała... Miała też ślady szarpaniny i ściskania... 'Moja biedna...' pomyślałem ze smutkiem, ale powiedziałem coś innego:
-Robią się siniaki... Bez okładu się nie obejdzie...- westchnąłem wstając, aby iść do kuchni po potrzebne rzeczy.
-Poczekaj!- zatrzymała mnie gwałtownie -Najpierw zrób zdjęcia... Będzie podstawą do pozwu...- drugą część dodała już ciszej, podając mi telefon. Niepewnie go od niej wziąłem.
-Jesteś pewna?!- spytałem dla pewności. Natalia tylko pokiwała głową, ponownie odwróciła się do mnie plecami i związała rozpuszczone włosy w koka na czubku głowy, aby nie wchodziły w kadr. Zrobiłem dokładne zdjęcia wszystkich obrażeń jakich dzisiaj doznała i tych starszych, ale widocznych też. Dopiero wtedy się odezwała:
-Naprawdę należy mu się nauczka... W pierdlu będzie mu najlepiej, może zmądrzeje przy okazji!- burknęła, oparła łokcie na kolanach i ignorując ból pleców schowała twarz w dłoniach. Od razu obok niej usiadłem i delikatnie położyłem jej rękę na karku i zacząłem go masować mówiąc:
-Hej.... Nie łam się! Jeszcze trochę i to nie będzie twój problem!- pocieszyłem ją, a gdy na mnie spojrzała, przesłałem jej lekki uśmiech.
-Myślisz?!- w jej pięknych oczach tliła się szczera nadzieja.
-Ja nie myślę! Ja wiem!- odparłem, przez co chwilę się śmialiśmy.
-Dobra! Siedź tu, a ja idę po okład...- powiedziałem klepiąc ją w kolano i wstałem, po czym udałem się do kuchni, zostawiając Natalię samą z myślami. W kuchni wyjąłem z szafek apteczkę i dość sporą miskę. Z lodówki wziąłem trochę lodu i wrzuciłem go do miski, po czym dorzuciłem do niego gazę. Stwierdziłem bowiem że okłady z lodu i zimnej gazy będą najlepsze, może opuchlizna zejdzie szybciej, podobnie jak siniaki? Z taką myślą wróciłem do Natalii. Brunetka leżała na brzuchu na kanapie i przeglądała coś w telefonie. Stanąłem nad nią i postawiłem miskę na stole.
-Suń się trochę Kicia!- poprosiłem szturchając ją w biodro grzbietem ręki. Natalia rzuciła mi szybkie spojrzenie, po czym zrobiła tak jak prosiłem, a ja usiadłem na zwolnionej przez nią przestrzeni.
-Teraz może być gwałtownie zimno...- zaznaczyłem biorąc z miski jeden lód owinięty w gazę i położyłem na jednym z siniaków w dolnej części jej pleców. Natalia trochę się wzdrygnęła i spięła.
-Spokojnie... To pomoże...- powiedziałem uspokajającym tonem, kładąc na jej łopatce dłoń. Nic nie odpowiedziała, tylko się rozluźniła i dała mi działać. Delikatnie nakładałem kolejne gazy, co jakiś czas sprawdzając czy opuchlizna choć trochę się zmniejszyła. Po zakończonej "lodowej" kuracji Natalia usiadła porządnie i pogadaliśmy trochę o tym co się wydarzyło w tym parku. Tym razem Łukasz nie wywołał u niej łez tylko gniew, co wziąłem za dobry znak. W pewnym momencie, akurat gdy zapadła między nami cisza, zaburczało nam w żołądkach z głodu. Było to tak niespodziewane, że aż wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Takie dobre oczyszczenie atmosfery...
-Chodź, idziemy robić kolację!- powiedziała Natalia, gdy już się w miarę uspokoiliśmy.
-Chodźmy- zgodziłem się i wspólnie udaliśmy się do kuchni, w celu przygotowania sobie czegoś do jedzenia. Padło na tosty z szynką, serem żółtym i ketchupem. Bardzo szybko się za to wzięliśmy i w równie szybkim czasie mieliśmy przepyszne efekty. Z talerzami pełnymi tostów usiedliśmy ponownie na kanapie i oglądając jakiś film w TV, zjedliśmy posiłek.
Po kolacji i obejrzeniu filmu przyszykowaliśmy się do snu i oboje poszliśmy spać, z niecierpliwością czekając na to co przyniesie nowy dzień i mając nadzieję że Łukasz już się nie pokarze...
CDN.

Tym razem Miłosz obronił Natalię, ale co jeśli Łukasz naprawdę nie odpuści?!
Co jeśli że dla Natalii to nie koniec batalii o wolność?!
Jak długo Mróz to zniesie?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now