55.

255 15 2
                                    

W poprzednim rozdziale:
Było naprawdę miło, a Niki przycięła sobie kolejną drzemkę przytulona do mnie... Sielski nastrój trwał, aż nagle...
CD.

... na posesję wpadła bardzo wzburzona, nieznajoma mi kobieta. Za to rodzice Miłosza musieli ją znać i to bardzo dobrze, gdyż ich miny zwiastowały że to nic dobrego... Wręcz podbiegła do domu, wpadła na taras i stanęła nade mną.
-Kim ty jesteś?!- warknęła, lustrując mnie od czubka głowy po buty, pogardliwym spojrzeniem. Była dość szczupłą zielonooką kobietą, o ciemnoblond włosach wpadających w jasny brąz i orlim nosie. Mówiła z mocnym góralskim akcentem, który też słyszałam w mowie rodziców Miłka, czy u Jadwigi, przez te parę słów, które zamieniłyśmy wciągu ostatnich 3 dni. Siostra Miłosza raczej unikała mojego towarzystwa, a ja nie mogę powiedzieć że smuciło mnie to. Nadal mam gdzieś z tyłu głowy to co o mnie powiedziała pierwszego dnia, ale mimo wszystko, nie należę do osób zawistnych, więc jej wybaczyłam i przyjęłam te, z lekka oschłe, przeprosiny, którymi uraczyła mnie dnia wczorajszego, przy kolacji. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal mam na nią oko i dość ograniczone zaufanie...
-Mogłabym spytać cię o to samo...?!- odpowiedziałam spokojnie, nie zmieniając pozycji ani o milimetr. Gołym okiem było widać że moja odpowiedź nie spodobała się przybyłej...
-Mama... To to?- spytała mnie naraz Niki, zanim kobieta się w ogóle odezwała. Spojrzałam na córkę z delikatnym uśmiechem.
-Nie mam pojęcia Skarbie... Ale zaraz się pewnie dowiemy...- odpowiedziałam i cmoknęłam ją w czółko, a mała ponownie się do mnie przytuliła, nie patrząc na kobietę, tylko na swoich dziadków. Na tarasie czuć było napiętą atmosferę i nie podobało mi się to ani trochę...
-No!?- prychnęła blondynka, zakładając ręce na piersi i patrząc na mnie z wyrzutem.
-Natalia...- westchnęłam, gdyż już wiedziałam że jak jej nie powiem, to się nie odczepi -Natalia Bachleda- wymyśliłam na poczekaniu, a kątem oka widziałam delikatne uśmiechy na twarzach rodziców Miłosza. Kobieta skamieniała na moment.
-Że jak?! Miłosz nic nie...
-Nie ważne co powiedział ci Miłek, chcę wiedzieć kim TY jesteś i dlaczego wpadasz do rodziców bez zapowiedzi, jak do siebie?!- przerwałam jej w pół zdania, dalej brnąc w to kłamstwo. Tak szczerze to, o dziwo, było mi z tym bardzo dobrze. W końcu jesteśmy z Miłoszem razem i mamy córkę...?! Może nie czyni z nas to małżeństwa, ale na pewno oznacza że relacja ta nie jest "na chwilę" z żadnej ze stron...
-Jestem Kaśka...- odparła, "z łaską". Wtedy mi wskoczyło na miejsce! To ta "Kaśka", góralka o której w kłótni powiedziała Jadwiga Miłoszowi, te 3 dni temu! Że niby ona byłaby dla Miłka lepsza...?! No coś nie widzę...?!
-To moja przyjaciółka...- wcięła się, nagle wychodząc z domu, siostra Miłosza. Jakbym ją tu myślami przywołała co najmniej!!
-Miło wiedzieć...- parsknęłam ostro.
-Co ona tu robi?!- huknęła na Jadwigę Kaśka, oskarżycielsko wskazując na mnie -I do tego jeszcze ten bachor...?!- słysząc to, spojrzałam na nią krzywo. Wiedziałam już że w tym momencie zaprzepaściła wszystkie możliwe szanse, abyśmy się jakkolwiek dogadały...
-Mój brat je tu przywiózł- odpowiedziała jej Jagna szczerze, a ja zaczęłam uspokajać przerażoną Niki. Mała przez te krzyki zaczęła płakać i rozumiałam to...
-I ty jesteś żoną Miłosza?! Nie wierzę w to?! Przecież ty nawet dziecka nie umiesz upilnować!- huknęła Kaśka.
-Płacze, bo się drzesz jak idiotka!- warknęłam i zwróciłam się do córki -Już Niki, nie płacz... Wszystko jest ok...
-Ja jestem idiotką?! No chyba się przesłyszałam suko?!
-Możecie nie krzyczeć? Dziecko płacze?!- zainterweniowała pani Beata spokojnym, lecz ostrzegawczym tonem.
-Niech mama Kaśki pyta, nie ja zaczęłam...?!- odpowiedziałam jej, siląc się na spokój.
-Moja wina?! MOJA WINA?! Ty chyba mózgu nie masz?!- wrzasnęła Kaśka.
-Uważaj...- powiedziałam bardzo poważnie, resztkami spokoju. Naprawdę, traciłam siły na tą laskę, ale przy Nikoli chciałam się hamować. W końcu trzeba dzieciom dawać dobry przykład. A szczególnie swoim... Z resztą, Kaśka pewnie nie omieszkałaby mi tego przy najbliższej okazji wytknąć?! Inny fakt był taki, że nie chciałam jakąś bezsensowną kłótnią stracić w oczach rodziców Miłosza... 'Przyszłych teściów...'- podpowiedział mi cichy głosik w głowie, ale od razu go zignorowałam.
-Na co niby mam uważać?! Przecież taka idiotka jak ty mi nic nie zrobi?!- blondynka dalej brnęła w tą farsę, a Jagna? O dziwo siedziała cicho i przyglądała się temu spokojnie, nie odzywając się wcale?!
-Ostrzegam cię tylko... Żeby potem nie było, że nic nie mówiłam...
-A ty co?! Jakaś przemądrzała córunia prezydenta, czy co?! Że taka ważna jesteś....?!- drwiła sobie ze mnie w najlepsze, najwyraźniej świetnie się bawiąc. Nie mam pojęcia co chciała tym osiągnąć, bo jak na razie to tylko powiększała niechęć państwa Bachledów do swojej osoby...
-Co tu się krucafiks dzieje?! Natalka? Co to za krzyki?!- akurat wtedy na taras wszedł Miłosz, najpewniej obudzony krzykami tej debilki... Po prostu pięknie...?!
-Co to za wywłoka Miłosz?! Już tak się za mną stęskniłeś, że sobie innej poszukałeś?!- naskoczyła na niego.
-O czym ty mówisz Kaśka?! W ogóle, co ty tu robisz?!- powiedział, nieźle zszokowany, ale i wkurzony -A poza tym, nie obrażaj Natalii!!
-Miłoszek...- zająknęła się. Teraz pokazywała zupełnie inną twarz, niż parę sekund temu...
-Nie "Miłoszkuj" mi tu!- warknął i spojrzał na płaczącą Nikolkę -Chodź do taty...- przejął ją ode mnie, a mała się w niego wtuliła, od razu uspokajając. Zwyczajnie czuła się w jego ramionach bezpiecznie....
-Co to za dziecko?- spytała go.
-To córka moja i Natalii, Nikola...- odpowiedział jej i dodał -Jakim prawem obrażasz moją żonę?!- parsknął, obejmując mnie ramieniem. Nie miałam bladego pojęcia skąd on wiedział, że powiedziałam że jestem jego żoną, ale cieszył mnie fakt, że nas nie wydał...
-Ja nikogo nie obrażałam!- pisnęła, udając urażoną. Rodzice Miłka i Jagna przyglądali się temu zajściu bez słowa. Jedyną pozytywną częścią tego, był fakt że Niki po kilku chwilach już zupełnie przestała płakać.
-Nie próbuj wciskać mi kitu! Sam słyszałem jak się darłaś!?- prychnął, po czym pocałował mnie w skroń.
-Ale ja...- dukała, nie wiedząc co powiedzieć.
-Co ty tu robisz tak w ogóle?!- pytał dalej.
-Ja ją zaprosiłam- wtrąciła się Jagna i dodała -Chodź Kasia...- wskazała na blondynkę. Nikt nie nie odezwał, gdy te dwie udały się w głąb domu. Poczekaliśmy aż ich kroki ucichną.
-Przepraszam...- zaczęłam, ale Bachleda przerwał mi pocałunkiem.
-To nie twoja wina, że Kaśka mnie obudziła. Jej w ogóle nie powinno tutaj być!- zaprzeczył słowom, których nawet nie zdołałam wypowiedzieć. 'Kiedy to się stało że zna mnie tak dobrze, że wie co zaraz powiem?!'- spytałam samą siebie w myślach, rozbawiona, ale też odrobinę rozczulona.
-Na szczęście sobie poszła...- powiedziała pani Beata z westchnieniem.
-Tak, całe szczęście- przytaknął matce mój partner.
-No moja droga! Takiego spokoju i samokontroli chyba nigdy nie widziałem!- pochwalił mnie Tomasz.
-Przecież to nic wielkiego...- nie chciałam się zgodzić.
-TO nazywasz nic?! Ona cię mieszała z błotem i wyraźnie prowokowała!- nie zgadzał się ze mną -Ja już dawno bym jej powiedział parę słów do słuchu!
-Wielkie brawa córcia!- dodała od siebie pani Beata. Taki mnie rumieniec zalał, że nie byłam w stanie nic powiedzieć.
-Mają całkowitą rację...- dopowiedział Miłosz i pocałował mnie w czoło.
-Skoro tak twierdzicie...- odpuściłam, za co dostałam buziaka w policzek.
-Usiądźmy sobie jeszcze na chwilę- zdecydowała pani Beata i wszyscy tak uczyniliśmy. Niki poleciała się bawić na trawie, a my pogrążyliśmy się w miłej rozmowie, tak jakby tego zajścia z Kaśką w ogóle nie było...

...
Reszta dnia minęła nam w miarę miło...
Około 19 położyliśmy Nikolę spać, a potem siedzieliśmy z rodzicami Miłosza w salonie i dość długo rozmawialiśmy. Tak jak Kaśki, tak Jadwigi nigdzie nie było i, może zabrzmię nie miło, ale cieszyło mnie to... Nie musiałam się spinać i udawać "idealnej"...
Spać położyliśmy się około 23, ale ja nie potrafiłam zasnąć. Po prostu nie mogłam...! Po chyba godzinie kręcenia się w łóżku się poddałam i wstałam, po czym poprawiłam kołdrę po mojej stronie i wyszłam cicho z pokoju, aby nie obudzić zarówno Miłosza, jak i Nikoli... Potrzebowałam chwili aby odetchnąć od tego wszystkiego...
Zeszłam na dół i najpierw wstąpiłam do kuchni, po szklankę wody. Dopiero wtedy się zorientowałam że odruchowo wzięłam ze sobą nianię... Już nawyk się do mnie przyczepił...!?
Gdy już wypiłam, odłożyłam szklankę do zlewu i z namysłem spojrzałam na drzwi tarasu. Decyzję podjęłam w sekundę i wyszłam na zewnątrz. Zamyślona usiadłam na stopniach i spojrzałam w rozciągającą się przede mną przestrzeń. Cały dom spał, było diabelnie cicho i spokojnie. Z westchnieniem odetchnęłam głęboko i zakopałam się w myślach. Trochę wspominałam przeszłość, ale też myślałam o tym co powiedział mi pan Tomasz... O tym jaka jestem i o Amelii... To nadal musi być dla Miłka ciężkie...
Gdy tak kminiłam, zupełnie odleciałam i nie miałam pojęcia co się wokoło mnie dzieje. Do rzeczywistości przywrócił mnie dopiero ciepły i miękki materiał koca opadający na moje ramiona, a zaraz potem czyjaś obecność tuż obok. Od razu spojrzałam w tamtą stronę i moje spojrzenie napotkało troskliwy wyraz oczu Miłosza. Góral spojrzał mi w oczy i otoczył moje ramiona ręką, przysuwając mnie bliżej.
-Co się dzieje...?- spytał cicho -Co jest? Czemu nie możesz spać...?- biła od niego taka troska że nie wiem...
-To nic...- zbagatelizowałam to w pierwszej chwili, moment potem jednak się poddałam -Myślę... O wszystkim i o niczym za razem...- odpowiedź dość ogólna, ale tylko tyle mogłam mu powiedzieć, nie wydając prawdy o tym, że jego ojciec opowiedział mi o Amelii... Nie chciałam na niego naciskać, powie mi jak sam będzie tego chciał...
-Aż tak cię to pochłania że nie możesz spać?- pytał dalej.
-Trochę...- przyznałam i wzruszyłam ramionami.
-Chodź tu...- odpowiedział i przytulił mnie do siebie.
-Jak dzisiaj przyszła ta cała Kaśka... Myślałam o słowach twojej siostry...- odważyłam się powiedzieć, mimo tego, że czułam się z tym źle. Ledwo to zrobiłam, Miłosz lekko stężał, po czym odsunął mnie od siebie na tyle, że patrzyliśmy sobie w oczy. Wtedy też objął dłonią mój policzek i zaczął go muskać kciukiem.
-Natalka.. Powtórzę to, co ci powiedziałem wtedy, na polanie- miał poważną minę -NIKT nie jest lepszy od ciebie! Nie chcę nikogo innego, kiedy jesteś obok... Kocham cię i to się nie zmieni, słyszysz?- pokiwałam tylko na potwierdzenie głową -A Jagna gada żeby gadać! Nawet jeśli twierdziła że Kaśka byłaby dla mnie lepsza, to tylko jej subiektywna opinia! Nigdy nic do niej nie czułem, nie czuje i nie będę czuć, bo kocham ciebie i małą! Jesteś cudowną, mądrą, cholernie silną i wspaniałą kobietą! Nawet nie wiesz jak się cieszę że mam cię obok...- wyznał mi szczerze, a ja się lekko uśmiechnęłam, po czym pochyliłam tak, że nasze czoła się stykały.
-Też cię kocham... Najmocniej na świecie i nie widzę swojego życia bez ciebie... Bez ciebie i Nikoli...- powiedziałam szczerze, po czym pocałowałam go czule, czując jak się uśmiecha. Ja sama nie mogłam pozostać poważna i również na moją twarz wpłynął uśmiech.
Całowaliśmy się dobrą chwilę, po czym odsunęliśmy od siebie i Miłosz mnie w siebie wtulił, ciaśniej owijając wokół mnie koc i całując mnie w skroń.
-Pięknie i cicho tu macie...- zmieniłam temat, znów patrząc w dal.
-Oj tak...- przyznał -Ale ja znam kogoś piękniejszego...- spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Jednakże jego oczy mówiły wszystko...
-Wariat...- zaśmiałam się szczerze, cmoknęłam go w policzek i wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Twój- odpowiedział pewnie i pocałował mnie we włosy.
-Oczywiście że tak- przyznałam ze szczerym śmiechem.
Potem już pochłonęła nas cicha rozmowa. Sami nie zauważyliśmy jak ten czas szybko płynie, a noc powoli odchodzi w nowy dzień...
CDN.

I co dalej?!
Czy Kaśka będzie problemem dla Natalii?
Co na to wszystko Miłosz?
Czy Bachleda dowie się że Natalia wie o Amelii?
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now