40.

284 18 3
                                    

PARĘ DNI PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Dzisiaj wstaliśmy z Góralem dosyć wcześnie. Ja poszłam do łazienki, a Miłek do kuchni aby zrobić śniadanie. Podobnie jak wczoraj, od samego rana czuło się podświadomie, "w kościach" że coś się dzisiaj wydarzy... Lecz ani on, ani ja, nie zaprzątaliśmy sobie tym głów.... Kto będzie zwracał uwagę na jakieś przeczucia?!
-Mmmm, ale dobrze wyglądają...- mruknęłam stając za Miłoszem i obejmując go za szyję, zaglądnęłam mu przez ramię, co tam dobrego nam pichci...
-Pomyślałem że omlety mogą być dobrym początkiem dnia- wzruszył ramionami, a moment potem już siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy śniadanie, co jakiś czas patrząc sobie w oczy i się uśmiechając. Cisza jaka panowała przy tym między nami, ani trochę nie ciążyła, czy przytłaczała... Było naprawdę miło...
-Wyszły przepyszne!- pogratulowałam mu, gdy zbieraliśmy brudne naczynia ze stołu.
-Cieszę się że ci smakowały- również się uśmiechnął. Wsadziliśmy wszystkie brudy do zmywarki, wypiliśmy kawy i zebraliśmy się do pracy. Mimo że mieliśmy jeszcze sporo czasu, woleliśmy po prostu pojawić się na komendzie wcześniej, niż lecieć na łeb na szyję. A do tego nie mamy ŻADNEJ władzy nad ruchem drogowym w tym mieście, więc średnio było wiadomo czy czasem nie będzie korków...
Z mieszkania wyszliśmy chwilę po 9, a służbę mieliśmy dopiero na 11, więc masa czasu... Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy nieśpiesznym tempem do pracy. W samochodzie, jak zawsze z resztą pochłonęła nas bardzo miła rozmowa na każdy możliwy temat. Sama nie wiem jak to jest, ale z Góralem mi się po prostu tematy nie kończą!
Okazało się że bardzo dobrze zrobiliśmy że wyjechaliśmy tak wcześnie, gdyż utknęliśmy w GIGANTYCZNYM korku i w robocie byliśmy dopiero po 10. Jechaliśmy tam GODZINĘ! Tego chyba jeszcze nie było...?!
Zaparkowaliśmy jak zwykle, po czym udaliśmy się do środka. Oczywiście na recepcji przywitało nas wszystko-wiedzące spojrzenie Zosi Drawskiej. Widząc to po prostu popukałam się palcem po głowie. Co z tego że miała rację?! Nie chcemy zostać rozdzieleni przez to że nasz związek się wyda! Zajęci rozmową poszliśmy do szatni, gdzie się na spokojnie przebraliśmy w mundury, a następnie udaliśmy się do naszego pokoju odłożyć w szafkach prywatne rzeczy. Akurat upychałam plecak do niej, gdy poczułam dłoń Miłosza na moich lędźwiach i krótki, acz czuły pocałunek w policzek. Od razu na niego spojrzałam, a on posłał mi niewinne spojrzenie, przez co się szczerze uśmiechnęłam i również cmoknęłam go w policzek, po czym zamknęłam szafkę.
-Chodźmy po broń- odparł rzucając jakieś tam akta na swoje biurko.
-Chodźmy- przytaknęłam i wspólnie wyszliśmy z prewencyjnego, po czym udaliśmy się do Tomka odebrać broń. Na całe szczęście nasz kolega akurat był za ladą, więc nie musieliśmy na niego czekać.
-Natalia, Góral...- uśmiechnął się.
-Cześć- odpowiedzieliśmy mu chórem, a on zajął się "szukaniem" naszych pistoletów, podczas gdy my podpisywaliśmy ich odbiór na liście. Cały czas czułam jak Miłek pod blatem smyra mnie po ramieniu, więc musiałam użyć całej siły woli jaką miałam, aby się nie uśmiechnąć.
-To wasze...- powiedział, podając nam pistolety, magazynkami w naszą stronę. Odebraliśmy je od niego równocześnie.
-Dzięki- odparłam, a Bachleda skinął mu głową. Jako że mieliśmy jeszcze chwilę czasu, pogadaliśmy z nim przez moment, po czym się pożegnaliśmy i wróciliśmy do prewencyjnego. Weszliśmy tam i zamknęłam za nami drzwi. I dobrze że to zrobiłam, gdyż moment potem poczułam usta Miłosza na moich. Odruchowo oddałam ten pocałunek, prawą ręką obejmując jego policzek. Całowaliśmy się dosłownie kilka sekund, a i tak to wystarczyło aby mój puls przyśpieszył. 'Co ten Góral ze mną robi?!'- przeszło mi przez myśl. Odsunęliśmy się od siebie dopiero, gdy straciliśmy dech w piersiach.
-A co jak nas ktoś zobaczy?!- prychnęłam na bezdechu i odsunęłam się od niego odrobinę.
-Nie zobaczy- odparł na to.
-Taki pewny jesteś?! To skąd w takim razie, rodzą się plotki na komendzie, co?! Jak np. ta o tym że jestem z tobą w ciąży?!- wytknęłam mu i dodałam -Nie ryzykujmy, proszę cię... Nie chcę pracować z nikim innym...- poprosiłam go, praktycznie mimowolnie obejmując jego policzek ręką i głaszcząc go lekko.
-Przecież z Karoliną ci się dobrze pracowało?!- prychnął.
-A chcesz w łeb?!- gdy to powiedziałam oboje zaczęliśmy się śmiać. Śmialiśmy się jeszcze potem, gdy usiedliśmy na moment do biurek, a następnie poszliśmy na odprawę. Dopiero tam udało nam się uspokoić...
Odprawa jak odprawa, nic specjalnego, czy ważnego oprócz przydziału rewirów. Nie dostaliśmy centrum, ale spokojnie raczej nie będzie... Przez cały czas trwania odprawy czułam dłoń Bachledy na moim udzie, ale nic z tym nie zrobiłam, zachowując pokerową twarz. Po Miłoszu też nie było nic widać...
Po odprawie zebraliśmy wszystko co było nam potrzebne, z kamizelkami włącznie i wyjechaliśmy na patrol. Nie poruszyłam tematu odprawy, gdyż nie było i po co. Przez pierwsze parę minut, jak zawsze, był spokój, a potem poleciały 3 mandaty za picie w miejscu publicznym i odwieźliśmy jednego pijaczynę na izbę wytrzeźwień. Poza tym był względny spokój, aż...

DWIE GODZINKI PÓŹNIEJ
-Nigdy cię o to nie pytałem, jak to się stało że poznałaś Karolinę?- spytał naraz Miłek, gdy jeździliśmy po naszym rewirze bez większego celu.
-Karolinę?! Oj, to długa i śmieszna historia jest...- odparłam ze szczerym uśmiechem.
-Możesz opowiedzieć, mamy czas, a ja jestem bardzo ciekawy...- nalegał.
-No dobra!- zgodziłam się -Poznałyśmy się w szkole policyjnej... Chodziła wtedy z takim jednym dupkiem, który podbijał dosłownie do każdej dziewczyny i wiesz... Zgadałyśmy się któregoś razu na zajęciach, mieliśmy wtedy warsztaty partnerskie, no i nas dobrali razem... Współpracowało nam się świetnie, bardzo szybko się zaprzyjaźniłyśmy... Szło nam tak dobrze, że potem już nas nie parowali razem, bo, jak to określali, "razem jesteśmy zbyt niebezpieczne!"...- nie mogłam zachować powagi, gdyż wszystkie wspomnienia do mnie wróciły -Pomogłam jej się uwolnić od tego dupka, przyłapując go na gorącym uczynku, gdyż sama mu się podłożyłam, a nasza przyjaźń została do dziś!- opowiedziałam -Ale to tak w ultra szybkim skrócie!- zaznaczyłam z uśmiechem. Miłosz chciał to jakoś skomentować, ale uprzedził go głos Jacka w radiu:
-Dziewiątka, gdzie jesteście?!
-Jedziemy Karola Olszewskiego, a co?! Masz coś dla nas?!- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Sąsiadka zgłasza, że jeden z mieszkańców wrócił do domu pijany i znęca się nad dziećmi...
-Dobrze... Znaczy nie dobrze, ale podaj adres...- powiedziałam do radia.
-Akurat macie blisko, bo to Kazimierska 25/34...
-Jedziemy tam, bez odbioru 00!- zakończyłam wymianę zdań z dyżurnym i spojrzałam na Miłosza -Jedziemy na Kazimierską 25...
-Jak karzesz szefowo!- zaśmiał się Góral za co zarobił ode mnie w ramię. Tak jak mówił Jacek droga nie zajęła nam dłużej niż 10 minut. Zaparkowaliśmy pod odpowiednią klatką z piskiem opon i wysiedliśmy. Miłek zamknął auto i pobiegliśmy do klatki.
-Tutaj! Na 3 piętrze!- krzyknęła jakaś kobieta słysząc nasze szybkie kroki. Wbiegliśmy tam jak najszybciej się dało. Na korytarzu spotkaliśmy się z ogromnym hałasem i stojącą przed odpowiednimi drzwiami niewiele od nas starszą kobietą. Mogła mieć, tak na oko, z 40 - 45 lat.
-Dzień dobry pani! Aspirant Mróz, Aspirant sztabowy Bachleda KMP...- przedstawiłam nas oboje kobiecie. Skinęła nam głową.
-Dzień dobry, Marlena Słowik, to ja państwa wzywałam...- powiedziała bardzo nerwowo, po czym dodała -Zróbcie coś z tym!!
-To o tą awanturę pani chodzi, prawda?- spytał Miłosz wskazując na drzwi, zza których wydobywały się wrzaski słyszalne już dwa piętra niżej.
-Dokładnie! On je tam pozabija!!- wykrzyknęła nerwowo.
-Je czyli kogo?! Pani Marleno, musi nam pani powiedzieć wszystko co pani wie!- zagadnęłam kobietę spokojnym głosem.
-Jego żonę, panią Alicję i dwie córki, Nastkę i Nikolę!!
-A jak ma sąsiad na imię?!- kontynuowałam.
-Marcin... Nastka ma lat 7, a Nikolka parę miesięcy, pomóżcie im!!- wykrzykiwała coraz bardziej nerwowo, podczas gdy wrzaski w mieszkaniu nie cichły, tylko się nasilały... Nie chcę wiedzieć co się tam teraz dzieje...
-Oczywiście że im pomożemy pani Marleno!! Dlatego tu przyjechaliśmy!! My zrobimy teraz co w naszej mocy, a pani niech wróci do domu!!- poprosił kobietę Miłosz po spisaniu podanego przez nią dowodu tożsamości.
-Ale...?!
-Nie ma "ale" pani Marleno! Proszę dać nam pracować i wrócić do domu!- przekonywał ją Góral, a ja skontaktowałam się z dyżurnym.
-09 dla 00...
-No co tam 09?!
-Jacek, jesteśmy z Góralem na miejscu i potrzebujemy zgody na wejście do mieszkania z buta...
-Macie zgodę 09- odpowiedział mi w momencie, w którym pani Marlena zamknęła się u siebie w mieszkaniu. Spojrzałam na Miłosza wyciągając broń, a on skinął głową robiąc to samo i z całych sił kopnął w drzwi, które z hukiem trzasnęły o ścianę. Bez najmniejszego wahania, od razu tam weszliśmy z bronią uniesioną w górę, gotową do strzału.
-POLICJA!! Policja ręce do góry! Rzuć to człowieku!!- darliśmy się jedno przez drugie po wpadnięciu do salonu, skąd dochodziły wrzaski. To co zobaczyliśmy było potworne...
CDN.

Właśnie?!
Co takiego ujrzeli Natalia z Miłoszem?!
Dowiecie się w następnym rozdziale!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now