7.

393 27 6
                                    

W poprzednim rozdziale:
Myślałam że już po mnie, aż nagle...
CD.

Do pomieszczenia wpadł Miłek z grupą AT. Bardzo się ucieszyłam na ich widok... Czego nie można było powiedzieć o tych gościach za mną... Przestępcy, w tym ten który celował do mnie z odbezpieczonej broni, zachowywali się jak potulne baranki i postępowali dokładnie tak, jak było im kazane. Panowie z oddziału antyterrorystycznego bardzo szybko się nimi zajęli, a ja odetchnęłam głęboko, pełną piersią i starałam się uspokoić. Mimo iż cały czas byłam spokojna na twarzy, w końcu tyle razy już uczestniczyłam w podobnych akcjach, ale i tak w środku panikowałam jak mała dziewczynka... Z drugiej strony, kto by nie panikował mając lufę odbezpieczonej broni przy głowie?! W takim właśnie momencie podszedł do mnie Miłosz.
-Ej Natalka, ok?!- spytał, patrząc mi głęboko w oczy i kładąc rękę na moim przedramieniu. Mimowolnie położyłam rękę na jego dłoni i je uścisnęłam.
-Jest ok- skinęłam głową ze słabym uśmiechem na ustach.
-Blada jesteś...- skomentował nie odwracając uważnego spojrzenia od moich oczu.
-To nic takiego...- nie chciałam aby się o mnie nie potrzebnie martwił, skoro wszystko jest ok...
-Na pewno nic ci nie jest?!- ponownie spytał mnie z troską, jednocześnie po raz kolejny taksując mnie od stóp do głowy, uważnym spojrzeniem, czy aby na pewno nie mam żadnych ran.
-Tak, nic mi nie jest Miłek!- odpowiedziałam szczerze, z lekkim uśmiechem.
-Chodź tu...!- powiedział tylko i mnie przytulił. Od razu oddałam ten uścisk, obejmując go za szyję. Szczerze mówiąc lubiłam to że tak się o mnie martwi...
Po chwili się od siebie odsunęliśmy i wymieniając uspokajające spojrzenia, wróciliśmy do swoich obowiązków, czyli razem z innymi patrolami zgarnęliśmy zatrzymanych i wróciliśmy z nimi na komendę aby ich przesłuchać. Skłamałabym gdybym powiedziała że to były krótkie i proste przesłuchania...
Na pierwszy ogień poszedł ten, który mierzył do mnie ze spluwy.
-Imię i nazwisko- powiedziałam oschle, stając za jego plecami.
-Nic ci nie powiem suko!- odparł na to, przekręcając się odrobinę, aby na mnie spojrzeć.
-Powiesz szybciej niż myślisz, a poza tym, koleżanka o coś prosiła!- odparł oschle siedzący przed nim Miłosz.
-Imię i nazwisko!- rozkazałam.
-Marek Tyczka- odpowiedział gburowato. Zapisałam, dodając w cudzysłowiu Niko, gdyż tak właśnie na niego mówił ten drugi.
-No! Nie można było tak od razu?!- zakpił z niego Miłek, przez co się nieznacznie uśmiechnęłam.
-Nie można!- odpowiedział na to gość i dodał -Nie będę gadał z psami!
-Na to już troszkę za późno, nie sądzisz Miłosz?!- postanowiłam sobie z niego pożartować. To zawsze działa, aby pękli....
-Jak powiemy twoim koleżką że ich wydałeś... To raczej pod celą fajnie nie będziesz miał....- zarobiłam najsztuczniejszą współczującą minę jaką potrafiłam -A jak jeszcze się powie twoim koleżką z odsiadki za co siedzisz....
-Nie możecie tak! Nie macie prawa!- wkurzył się.
-Prawa mamy więcej niż ty!- uciął go Góral -Mierzyłeś do funkcjonariuszki na służbie! Groziłeś jej! To tylko czubek przysłowiowej góry lodowej tego co na ciebie mamy!- powiedział mu Miłosz, a ja przytaknęłam.
-Jeśli chcesz wyjść z pierdla przed 70siątką to lepiej zacznij gadać już teraz! A może okażę taką łaskę i pogadam w twoim imieniu z prokuratorem o mniejszym wyroku... Co ty na to?!- gdy tylko to powiedziałam, ujrzałam przebłysk zawahania w jego oczach. 'Czyli nić niepewności zarzucona!'- pogratulowałam sobie w duchu.
-To jak będzie?!- zwrócił się do niego Miłosz.
-Nie będę się z wami psy układał! Z tobą suko na pewno nie!- huknął, aż wstając na równe nogi.
-Siadaj!- teraz to ja krzyknęłam i szarpnięciem posadziłam go ponownie na krześle -Nie wstaniesz, dopóki ci na to nie pozwolę, czaisz?!- spojrzałam mu prosto w oczy, aby załapał.
-Czaję, czaję!- odpowiedział po chwili -Myślisz że ja głuchy, czy jak?!- oskarżył mnie.
-Szczerze mówiąc wzięłam to pod uwagę...- odpowiedziałam oschle, tonem takim, jakbym mówiła o pogodzie. W oczach Miłosza widziałam że w duchu się z tego wszystkiego śmieje. Gdy facet nie patrzył, mrugnęłam do partnera z lekkim uśmiechem.
Potem jeszcze jakiś czas się z nim kłóciliśmy, aż w końcu się do wszystkiego przyznał. Wtedy złapałam go za ramię.
-Wstawaj!- powiedziałam do niego. Nie ruszył się, tylko spojrzał na mnie bojowo. Trochę tak jakby rzucał mi wyzwanie... Nie miałam najmniejszej ochoty się z nim dłużej użerać, więc po prostu siłą go pociągnęłam na nogi.
-Powiedziałam wstawaj! A teraz idziemy! Zajmą się tobą w PDOZ!- powiedziałam i po wyjściu z pokoju przesłuchań zaprowadziłam go właśnie tam.
-A kogo my tu mamy?!- spytał, fałszywie ucieszony Profos.
-To drogi Adasiu, jest facet który mierzył do mnie z giwery!- odpowiedziałam z prostotą.
-Ach widzę! I jeszcze parę innych rzeczy mamy na koncie....- śmiał się z niego i dodał -Pozbywamy się do tego oto pudła wszystkiego, jakieś zegarki, obrączki, sznurowadła, wisiorki, portfele, telefony... Ogółem wszystko co osobiste!- rozkazał mu, gdy już go rozkułam. Cały czas go uważnie obserwowaliśmy, a gdy skończył przejął go Kobielak. Natomiast ja wróciłam do pokoju przesłuchań, aby pomóc Miłoszowi z następnym gościem... Bez słowa weszłam, obeszłam pokój i stanęłam partnerowi za plecami. Na moment zajrzałam mu przez ramię na akta, a potem po prostu patrzyłam na gościa wyzywająco, podczas gdy Miłosz prowadził przesłuchanie. Było z nim łatwej niż z Markiem, ale nie tak prosto w ogóle... To przesłuchanie też nam zajęło więcej niż pół godzinki, a potem gość stawił się u Adama na posterunku. Z trzecim poszło szybko i gładko... Za to ostatni... Mariusz "Bartolomeo" Kowalczyk... Ten napsuł nam tyle krwi... Najpierw milczał jak święty zaklęty, po złożeniu ślubów milczenia w zakonie, a potem zamiast odpowiadać na pytania, obrzucał nas wszystkimi obelgami jakie tylko znał... Naprawdę miałam go już dosyć...
W pewnym momencie powiedział coś, czego się totalnie nie spodziewaliśmy.
-A wiesz co, suko?! Gdybyś nie pracowała w psiarni, to nawet bym zarywał, bo śliczna jesteś! Z taką buzią i ciałem to niezłą kasę byś w biznesie zrobiła...!- stwierdził z nonszalancją -Jak chcesz to mogę podszepnąć słówko, czy dwa odpowiednim ludziom...
-Czy ty wiesz co ty pierdolisz?!- spojrzałam na gościa z niedowierzaniem -Bo to trochę brzmi jak próba przekupstwa!?
-I to słaba!- dodał od siebie Miłosz -Nie wiem czy wiesz gościu, ale tak się nie traktuje kobiet!
-Ale jak tak?!- udawał że nie rozumie, aby go sprowokować.
-Tak przedmiotowo! Nasz gatunek, mężczyzn, bez kobiet już dawno byłby skończony, więc trochę szacunku!- wkurzył się Bachleda. Od razu zadziałałam instynktownie i położyłam rękę na ramieniu Miłosza i uścisnęłam ją lekko. Spojrzeliśmy na siebie przelotnie, po czym wróciliśmy spojrzeniem do zatrzymanego siedzącego przed nami.
-Ale nie będziemy teraz gadać o twoim marnym, a raczej zerowym szacunku do kobiet, tylko o twoich zarzutach...- i wróciliśmy do sprawy... To przesłuchanie było nieznośnie długie... Minuty zdawały się ciągnąc jak godziny, ale w reszcie wyciągnęliśmy z niego co trzeba, podpisał zeznania i Miłosz zaciągnął go do Kobielaka, a ja zebrałam papiery i udałam się do naszego prewencyjnego, je odłożyć. Z westchnieniem połowę położyłam na biurku Miłosza, a drugą wzięłam ze sobą i usiadłam za moim, biorąc się do pisania. Na nasze szczęście nie musieliśmy sprawdzać tych lokalizacji, które nam podali, tylko Jacek wysłał tam kogoś innego. Myślę że nie dałabym już rady...
Chwilę później do pokoju wszedł Miłosz i również wziął się do roboty.

Czynności na komendzie trwały tak długo, że gdy skończyliśmy pracę, wliczając w to papierkową robotę, minęły chyba z 3 godziny, ale nie skupiałam się na tym. Po skończeniu papierów, wreszcie mogliśmy wrócić do domów. Od razu poszliśmy do szatni się przebrać i zdać broń służbową u Tomasza. Gdy już się z tym wszystkim uwinęłam, spojrzałam na zegarek, który ubrałam na lewy nadgarstek. Jak się okazało, minęły już ponad 4 godziny od czasu, kiedy według regulaminu powinnam skończyć pracę. Od pierwszej sekundy wiedziałam, ba! Byłam pewna, że to się źle skończy...

PO SŁUŻBIE
Wróciłam do domu z gulą w gardle. Z powodu średniego ruchu na drogach jazda zajęła mi niecałe pół godziny. Zaparkowałam na podjeździe, zgasiłam silnik i zamykając go wysiadłam. Wolno poszłam do domu, ociągając się jak najbardziej się da. Za nic nie chciałam tam wracać... Ledwo przekroczyłam próg i zamknęłam drzwi za sobą, już Łukasz nade mną stał, wkurzony jak zawsze, albo i jeszcze nigdy...
-Gdzie. Ty. Kurwa. Byłaś?!- wysyczał wkurwiony.
-W pracy!! Prowokacja nam się przedłużyła!!- powiedziałam prawdę, patrząc mu hardo w oczy.
-Kłamiesz!- wrzasnął trzaskając mnie z otwartej dłoni w policzek, czym wbił mnie w drzwi, łapiąc za ramiona.
W odruchu się za niego złapałam.
-Jak nie wierzysz to zadzwoń i spytaj mojej szefowej!!- stałam przy swoim, jednocześnie zaczynając się z nim szarpać, aby się uwolnić.
-Wiesz gdzie ja mam kurwa słowa twojej szefowej?!!! W dupie!!- wydarł się dając uderzenia na moją klatkę piersiową i brzuch. Z całych sił starłam się bronić, ale jego gniew tak go zaślepił że nic nie pomagało...
-Jesteś nic nie wartą suką!! Nawet kłamać nie umiesz, szmato!! Już ja cię oduczę zdradzania mnie na prawo i lewo!!- darł się, nie przestając mnie bić -Tak cię zleje że się oduczysz!!- wpadł w furię... ZNOWU... A co na to wszystko ja?! Starałam się aby z całych sił się uwolnić, używając chwytów z tajskiego boksu, ale niezbyt mi pomagały... Z wolna czułam się słabsza, wszystko mi się zamazywało przed oczami, ogólnie dookoła mnie... Jego krzyki i obelgi rzucane w moją stronę się oddalały, podobnie jak wywoływany przez nie ból... Po może 5 minutach, które dla mnie ciągnęły się co najmniej jak wieczność osunęłam się na ziemię i nie czułam już nic... Kompletnie i absolutnie NIC...
CDN.

I co dalej będzie z Natalią?!
Ile jeszcze wytrzyma obelg ze strony męża?!
Czy Miłosz w końcu się dowie?!
Zobaczymy....
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now