56.

216 15 0
                                    

NASTĘPNEGO DNIA
NATALIA POW. Ocknęłam się, poprzez delikatne uczucie szturchania za ramię. Leniwie podniosłam głowę i się wyprostowałam, a przed sobą ujrzałam zmartwione, ale rozbawione spojrzenie pani Beaty...
-Mamo?- wydukałam i potarłam prawe oko pięścią -Co się...?!- nie dokończyłam, gdyż kobieta mi przerwała:
-Spaliście tu całą noc?!- patrzyła na nas zmartwiona, ale i odrobinę rozbawiona. Wtedy dotarło do mnie w pełni że zasnęliśmy na stopniach tarasu! Odwróciłam się w prawą stronę i ujrzałam opartego o filar Miłka, który się właśnie przebudzał... Wnioskując z tego że aby się wyprostować przechyliłam się w lewo, najpewniej "leżałam" na nim...
-Dzień dobry...- burknął, jeszcze zaspany, również się wyprostował i pocałował mnie w skroń.
-Dobry- uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Nadal mnie zdumiewa, że wystarczy tylko aby na mnie spojrzał tymi swoimi niebieskimi oczami, a już mój dzień staje się lepszy...
-Dzień dobry mamo...- zwrócił się do rodzicielki, gdyż ją zauważył.
-Dobry dzieciaki- zaśmiała się i dodała -Chodźcie do środka, zjemy śniadanie...- wskazała na dom.
-A Niki?! Spała całą noc?- spytałam Beatę, ciekawa, ale też zmartwiona. Było mi głupio że zostawiliśmy córkę samą sobie na całą noc, teoretycznie pod opieką dziadków..
-Tak- uspokoiła mnie -I śpi nadal... Jest po 6...- powiedziała, gdy my się zbieraliśmy z tych schodów. Nie powiem, nie spało się tu wygodnie. Z łatwością mogłam usłyszeć jak nam przez to kości strzelają...
-I koniecznie kawa!- dodał Miłek, przeciągając się.
-A dla Natalki herbata- pani Beata do mnie mrugnęła z uśmiechem, a ja oddałam gest. Bardzo mnie cieszy że się dogadałyśmy... -W końcu nie chcemy aby ci zaszkodziło- dodała, a ja zrobiłam zdziwioną minę.
-Skąd...?!- spojrzałam zdezorientowana na Miłosza.
-Mama to mama, ona widzi i wie wszystko- odpowiedział wzruszając ramionami i obejmując mnie prawą ręką w tali.
-Chyba że tak...- uśmiechnęłam się i całą trójką wróciliśmy do domu. Było mi trochę chłodno więc roztarłam sobie ramiona. Zaraz potem jednak poczułam jak coś ciepłego i miłego otacza moje ramiona, a pod dłońmi poczułam koc. Spojrzałam na Miłosza, a ten tylko się uśmiechnął i cmoknął mnie w policzek.
-Pójdę zobaczyć jak mała...- powiedział i moment potem już go nie było. Z lekkim uśmiechem spojrzałam na krzątającą się po kuchni panią Beatę.
-Może mamie coś pomóc?- spojrzałam na nią.
-Jakbyś córuś mogła..- uśmiechnęła się lekko.
-Przecież po to jestem!- zaśmiałam się szczerze i dołączyłam do niej przy blacie. Wspólnymi siłami w krótkim czasie wyczarowałyśmy pyszne i syte śniadanie. Były jajecznica na bekonie i parówki, grzanki z masłem czosnkowym i wyłożone ładnie na talerzu produkty "na obkład" takie jak szynka, biały ser, mozzarella, pokrojone papryka, pomidor i ogórek... Aż mi się w oczach zaświeciło!! Oczywiście do śniadania musiały być napoje, bo jakżeby inaczej!?
Razem z panią Beatą postawiłyśmy na melisę z wiśnią Liptona, dla Niki taka dla dzieci, a dla pana Tomasza i Miłka kawa... Dla Jagny też nakryliśmy, ale czy zje z nami to już inna sprawa...
-O gotowe już?!- ucieszył się Miłek, wchodząc do kuchni z zaspaną Niki na ręku.
-Chodź do mamy maleńka...- powiedziałam słodkim głosem i wzięłam ją od Bachledy, który usiadł na krześle obok mnie.
-Zajadajcie dzieci...- powiedziała mama Miłosza, więc się do tego zabraliśmy, a krótko później dołączył do nas również jego tata. Atmosfera była naprawdę miła i domowa, z resztą jak cały czas tutaj... (Kiedy nie ma Jagny ;-)- dop. aut.)
A po śniadaniu wybraliśmy się całą rodziną na spacer. Tym razem również rodzice Miłka nam towarzyszyli i było naprawdę miło... A widoki jakie...!!? Nie mogłam się im nadziwić, tak tutaj pięknie...
Spacer zajął nam BARDZO długo, szczególnie że rodzice Miłosza wzięli prowiant i drugie śniadanie zjedliśmy na leśnej polance... Było CUDOWNIE... Mała biegała po polance, zrywała kwiatki... Pani Beata nawet zrobiła jej wianek z tych stokrotek! Za to Miłek zrobił nam masę zdjęć.

...
Do domu wróciliśmy na przepyszny obiad. Góralski schabowy z kopytkami i sosem... MNIAM! A po posiłku co? Sjesta!
Ułożyliśmy się na kocyku na trawie i leniwie leżeliśmy, czytając książeczkę małej. Jednakże zanim się obejrzeliśmy, Niki zrobiła się bardzo śpiąca...
-Pójdę ją położyć...- zwróciłam się do Bachledy.
-Mogę ja to zrobić- od razu się zaoferował.
-Nie Skarbie, położę ją i zaraz do ciebie wracam!- zapowiedziałam mu, pocałowaliśmy się czule, po czym wzięłam małą na ręce, wstałam i poszłam do domu. Tam wspięłam się na schody i krótko później zamknęłam u nas w pokoju. 
-Chodź Niki, pójdziemy a,a...- zwróciłam się do córki i położyłam ją na naszym łóżku.
-Mama...!- mruknęła wyciągając do mnie rączki.
-Tak, poczekaj. Już się kładę z tobą!- odpowiedziałam jej, rozebrałam ją z niepotrzebnych rzeczy, zdjęłam moje buty i się obok niej położyłam. Mała wtuliła się we mnie, a ja cicho zaczęłam nucić kołysankę, przy której z Matyldą zawsze zasypiałyśmy, cały czas głaszcząc ją po główce. Jednakże Niki nie była jedyną, którą zmorzył sen... Nim się obejrzałam, sama zasnęłam obok małej. Zanim jednak sen pochłonął mnie kompletnie, poczułam jak ktoś, najprawdopodobniej Miłosz, przykrywa mnie kocem i całuje w głowę. Sprawił że się lekko uśmiechnęłam, a chwilę później już spałam twardym snem...

True love is based on trustWhere stories live. Discover now