96.

136 12 2
                                    

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
NATALIA POW.: Od wizyty u lekarza minął tydzień, a co za tym idzie, jestem w połowie 18 tygodnia ciąży. Szczerze mówiąc nie mogę uwierzyć że to już połowa 4 miesiąca!? Maluchy rosną silne i zdrowe, a Nikola nie może się doczekać aż będzie starszą siostrą. Od paru dni ma nawyk siadania obok mnie na kanapie i opowiadania rodzeństwu różnych historii. Szczerze mówiąc wątpię aby coś z tego zrozumieli, ale jest przy tym tak urocza, że nie mam siły jej tego odmawiać...! Z resztą, sama często gadam do brzucha, a i Miłek też się czasem do tego dołącza!? Może to i dziwne, ale odkąd przeczytaliśmy gdzieś że taki brzdąc już na początku życia płodowego zaczyna rozpoznawać głos rodziców, to... No cóż, nie mogliśmy tego zignorować...?!
A ze spraw bieżących, to powoli kończymy remont i powoli finalizujemy przygotowania do ślubu. Mamy już salę i garnitur Miłosza, a bukiet zamówimy jakoś tydzień przed samym ślubem. W trakcie też jest szycie mojej sukni, gdyż obawiam się że jakbym ją uszyła od razu, to w tym idealnym dniu mogłabym się w nią nie zmieścić, przez stale rosnący brzuszek. Stwierdziłam też że zrezygnuję z welonu, bo znając życie wsuwki będą mnie irytować. Jeśli chodzi o wesele, to ogarnęliśmy już firmę cateringową, oraz zamówiliśmy DJ. W trakcie są również dekoracje sali i kościoła, gdyż ciągle coś zmieniam. Zazwyczaj jestem perfekcjonistką, a jak dołożyć do tego jeszcze ciążowe humorki to... Hu! Aż dziw że Miłek wytrzymuje ze mną 24/7!
Jednakże wesele weselem, ale też jest inna sprawa. Dzisiaj powiemy szefowej i przyjaciołom o ciąży... O ślubie wiedzą już dawno, bo rozdaliśmy im zaproszenia, jak tylko przyszły. Jednakże nasze małe cuda zostawiliśmy dla siebie na trochę dłużej... Mam przeczucie że będą się bardzo cieszyć, gdy się dowiedzą... A co do pracy, to zamierzam pracować tak długo w terenie, jak pozwoli mi brzuszek i Renata. W końcu szefowa ma co do tego ostateczne słowo...?! Z drugiej też strony nie chcę ryzykować życia dzidzutków, więc większość "agresywniejszych" zatrzymań bierze na siebie Miłek, a ja jestem raczej "od gadania". Naprawdę złoty człowiek z tego mojego Górala... Jeden taki na milion! Pomaga, troszczy się, wspiera, ale też rozbawia do łez. Nigdy się z nim nie nudzę, naprawdę! I nawet nie irytuje mnie to, że przez maluchy nie pozwala mi robić w domu połowy rzeczy! A powinno, skoro mam taki charakter jaki mam...?!

Nie mniej jednak, musimy się już szykować, gdyż praca nas wzywa. Szczególnie że chcemy zajść do Renaty jeszcze przed odprawą...?!
-Kicia, chcesz teraz tą herbatę, czy nalać ci w termos?- doszedł mnie krzyk Miłosza z kuchni.
-W termos jakbyś mógł Kochanie!- odkrzyknęłam, po raz ostatni przeglądając się w lustrze, po czym wychodząc z łazienki.
-Mama! Uceses?- (uczeszesz?) spytała mnie Niki, podbiegając do mnie ze szczotką w rączce.
-Pewnie że tak. Chodź, usiądziemy na krzesełku...- podeszłam z nią do stołu, usadziłam na krześle i raz dwa uczesałam ją w 2 kitki. Bardziej skomplikowanej fryzury nie było sensu robić, gdyż mała jak co dzień, zostaje w domu z Matyldą. A Młoda dość często bawi się z nią we "fryzjera", czyli czesze małą w jakieś trudne fryzury, a Niki ma z tego przednią zabawę. 
-Gotowe- uśmiechnęłam się do córki, pochylając się nad nią z uśmiechem.
-Dzientuje- (dziękuję) odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek. 
-Nie masz za co Aniołku- powiedziałam bez namysłu, składając na jej głowie czułego buziaka. Akurat wtedy z kuchni wyszedł Miłek z dwoma termosami w rękach.
-Ten dla ciebie, z herbatką- podniósł jasno szary -A ten dla mnie, z kawą- dodał, wskazując na granatowy.
-Ok- zgodziłam się, po czym udałam do drzwi, aby je otworzyć, gdyż ktoś zadzwonił dzwonkiem. Tym ktosiem oczywiście był nikt inny, jak moja siostra, którą od razu wpuściłam do domu. Młoda zdołała zaledwie zdjąć kurtkę, gdy podbiegła do niej Nikola i rzuciła jej się na szyję.
-Ciocia!
-Cześć Aniołku!- zaśmiała się Matylda, biorąc ją na ręce -Co tam u ciebie? Zjadłaś śniadanko?
-Tak- pokiwała ochoczo główką i dodała -Choć!- (chodź) id razu chciała ją pociągnąć do salonu.
-Za chwilę, dobrze kochanie?! Ciocia musi umyć rączki- odpowiedziałam za siostrę, zabierając jej z rąk małą.
-No dobze...- zgodziła się niechętnie.
-Przecież nigdzie nie znikam!? Minutka i jestem!- odpowiedziała ze śmiechem Matylda, pocałowała małą w czółko i znikła w łazience, po drodze witając się z szykującym się do pracy Miłoszem. To przypomniało mi, że muszę o ciąży powiedzieć również siostrze, bo wcześniej nie było kiedy...?! Myślę że zrobimy to wieczorem, jak już wrócimy do domu po pracy...
Zaniosłam Niki do salonu, a sama dość szybko zebrałam moje rzeczy. Dosłownie w mgnieniu oka, z małą była już Matylda, więc mogliśmy na spokojnie wyjść. Ubraliśmy kurtki i buty, po czym wróciliśmy jeszcze na moment do salonu.
-Myślę że wrócimy dzisiaj trochę później niż zwykle, nie będzie to problem?- zagadnęłam siostrę, jednocześnie poprawiając Nikoli jedną z kitek, gdyż ta sie poluzowała.
-Nie, co ty! Nie mam jakiś konkretnych planów na wieczór- zaprzeczyła, z uśmiechem na ustach -Możecie mi zostawić tą młodą damę tak długo, jak tylko chcecie...- dodała, podając Niki misia.
-Dziękujemy. Trzymaj się Matylda- odpowiedział za mnie Miłek, całując moją siostrę w policzek, po czym spojrzał na naszą córkę -Chodź no do taty księżniczko!- zaśmiał się i z rozmachem wziął małą na ręce, podrzucając ją lekko do góry, przez co się zaśmiała -Bądź grzeczna i nie broi za dużo! Ciocia ma na ciebie oko!
-Wiem tato- odpowiedziała poważnie, po czym go przytuliła.
-Do wieczora księżniczko- dodał i pocałował ją w główkę, po czym znów posadził na ziemi, wśród zabawek. W tym czasie ja uściskałam siostrę, a następnie ucałowałam córkę i oboje opuściliśmy mieszkanie, aby chwilę później pojechać do pracy...

True love is based on trustOn viuen les histories. Descobreix ara