48.

238 16 0
                                    

MINĘŁO PARĘNAŚCIE TYGODNI
MIŁOSZ POW. Dzień po śmierci pani Aldony napisaliśmy z Natalią wniosek o natychmiastową adopcję Nikoli. Nie zamierzaliśmy pozwolić, aby małą zabrała opieka społeczna, w efekcie czego wylądowałaby w domu dziecka, co to to ABSOLUTNIE NIE!! Na początku przerażała nas wizja ciągłych kontroli, te batalie w sądzie i nie tylko, ale teraz... Teraz już do nich przywykliśmy, a nawet jesteśmy coraz bardziej pewni że wygramy tą walkę o Niki. Nawet panie z OS (Opieki Społecznej) patrzą na nas przychylnie. Myślę że na dniach dostaniemy finalne pismo... Boję się tego, ale też nie mogę doczekać. Nie obchodzi mnie że mała nie jest biologicznie moja! Kocham ją jak swoją i chcę jej dać szczęśliwy, ciepły i bezpieczny dom... A że mogę to zrobić wspólnie z tak cudowną kobietą jak Natalia, to dodatkowy plus...

Kolejne parę dni po wysłaniu pisma, był pogrzeb pani Aldony. Byliśmy załamani, ale daliśmy radę. Wtedy matka po jakże nierównej walce o swoje życie spoczęła na wieki obok swojej starszej córki... Według dozorcy, od pogrzebu Nastki nikt się tam nie zjawił, co potwierdzało informacje Jacka o tym że Nikola została zupełnie sama...
Przez całą ceremonię Natalia tuliła do siebie niczego nie świadomą, ale mimo to płaczącą Niki, a ja przytulałem je obie. To był dla nas ciężki dzień, naprawdę... Oboje sporo płakaliśmy, najbardziej jednak płakała Nikola, której za nic nie mogliśmy uspokoić! Chciałem aby moje dziewczyny (bo mogę tak powiedzieć) bezwarunkowo czuły moje wsparcie, więc praktycznie nie puszczałem Natalii z uścisku. Ona sama z resztą, nie chciała mnie puścić. Potrzebowaliśmy dzielić się wsparciem, aby być silnymi dla maleńkiej Nikoli... W momencie, gdy trumna "zjechała" w trzewia ziemi i tam spoczęła, pocałowałem Mróz w skroń i szepnąłem:
-Gdy tylko dostaniemy prawa do opieki nad Niki, zabieram was do Czarciego, co ty na to?!- spytałem ją z ciekawością i nadzieją. Wiem że to nie czas i miejsce na takie plany, ale potrzebowaliśmy odskoczni...
-Miłek...- westchnęła zszokowana, patrząc na mnie oczami wielkimi jak 5 zł, nadal błyszczącymi od łez.
-Potrzebujemy odpoczynku- nalegałem, oddając spojrzenie.
-Ok. Kiedy tylko Nikola będzie nasza, z wielką chęcią odwiedzę twój rodzinny dom!- zgodziła się.
-Wolne nam się przyda...- potwierdziłem i pocałowałem ją w czoło. Wtedy na jej twarzy na parę sekund zagościł słaby uśmiech. Potem już, skupiliśmy się w 100% na ceremonii rozgrywającej się przed naszymi oczami. Smutne to było i dołujące...

I tym razem mieliśmy cały dzień wolny, aby się "pozbierać". Wykorzystaliśmy ten czas na domowe "leżakowanie" i zabawę z Nikolą. Mała rosła i rozwijała się na naszych oczach, co napawało nas szczęściem i dumą, mimo iż nie była biologicznie nasza... Na całe szczęście OS nie naciskała aby zabrać nam Niki podczas tej całej "walki" o nią między systemem, a nami i podczas tego całego procesu była nasza... (wiem że tak w prawdziwym życiu nie jest, ale chciałam aby chociaż to było z pozoru "łatwe"- dop. aut.)
Te tygodnie przeleciały jak z bicza strzelił i były naprawdę intensywne... Na co dzień dość męcząca praca, użeranie się z tymi wszystkimi ludźmi i ich niepojętą głupotą, a po niej "walka" z OS, pisanie tych wszystkich podań, listów i etc.... A do tego jeszcze oczywiście zajmowaliśmy się Nikolą, co było moim zdaniem, naszym ulubionym zajęciem...

Dzisiaj natomiast mamy popołudniową zmianę, czyli tak właściwie wrócimy do domu w nocy, kiedy mała już będzie dawno spać...
Aktualnie jest godzina 17 i zostało nam jeszcze prawie 6 godzin patrolu... Trochę pracy jest, ale nie narzekamy... Jak zawsze siedzę za kierownicą, a Natalia obok mnie, na siedzeniu pasażera. Chwilę temu zostawiliśmy jednego pijaczka na izbie wytrzeźwień, a teraz wróciliśmy na patrol... Nagle jednak, nasza rozmowa i ta względna cisza została przerwana przez Jacka:
-00 dla 09, zgłoś?!
-Dziewiątka, zgłaszam?!- odpowiedziała mu Natalia, bez uśmiechu. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia -Masz coś dla nas?!
-Tak. Zgłoszenie do bójki w parku południowym... Zgłaszająca będzie czekać przy północnej bramie...- wyjaśnił nam pokrótce.
-Ok 00, jedziemy tam! Będziemy w kontakcie!- podjęliśmy temat i moment potem kierowaliśmy się już na miejsce wezwania...

40 MINUT PÓŹNIEJ
PARK POŁUDNIOWY
Tak jak mówił Jacek, zgłaszająca czekała na nas przy bramie. Zaparkowaliśmy opodal i do niej podeszliśmy. Jak się okazało, biją się jej mąż i brat, ale ona nie ma pojęcia o co i dlaczego. Tak więc szliśmy praktycznie na ślepo... Metodycznie wstępnie ją przesłuchaliśmy, spisaliśmy jej dane, po czym razem z panią Anną udaliśmy się na miejsce "przestępstwa". Im bardziej się tam zbliżaliśmy, tym głośniejsze były odgłosy bójki i gniewna awantura, która im towarzyszyła. Akcja nie zapowiadała się na prostą w żadnym calu, ale już do takich przywykliśmy...
-Panowie!!? DOSYĆ TEGO!!?- krzyknęła Natalka, gdy do nich podeszliśmy.
-POLICJA!!- dołączyłem się. Wtedy mężczyźni jakby się od siebie odsunęli, ale nie do końca... Spojrzeliśmy na siebie z Natalią porozumiewawczo, po czym z ciężkim westchnieniem weszliśmy między nich, aby ich rozdzielić i skuć, aby nie robili więcej problemów...
-Co jest kurwa?!- warknął ten, którego skuwała Natalia i trochę odepchnęła do tyłu.
-To ja się pytam, co jest?!- odpowiedziała mu pytaniem na pytanie. I to chyba był jej błąd, gdyż mężczyźni zaczęli się nawzajem przekrzykiwać... Widząc to jęknęła cierpiętniczo, odchylając głowę lekko do tyłu. Przez to szczerze mówiąc ledwo mogłem pozostać poważny. W końcu ona tak nienawidzi bójek...
-PANOWIE!?- ryknęła, co zamknęło im buzie od razu -Aspiranci Mróz i Bachleda, KMP!- wylegitymowała nas Natalia.
-O co poszło?!- spytałem i wtedy rozpoczęliśmy DŁUUUUGIE wstępne i jedyne przesłuchanie. Jak się okazało, kłócili się o to, czy pan Piotr (brat Anny) ma jej powiedzieć że przez niego ją wywalili z roboty, czy nie...?!
Widząc w jakim stanie po tej informacji jest pani Anna, postanowiliśmy nie komplikować jeszcze bardziej obecnej, bardzo patowej dla niej sytuacji i wystawiliśmy jej najbliższym tylko upomnienie. Na całe szczęście panowie się ogarnęli i obiecali że to ostatni raz...
Po zakończeniu czynności wróciliśmy do radiowozu i wspólnie porozmawialiśmy z Jackiem. Nowak zrozumiał akcję i polecił nam, abyśmy wobec tego wracali na razie do pracy, bo nie ma dla nas nic innego... Zgodziliśmy się na taką ewentualność, po czym wróciliśmy na dalszy patrol....

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Jest już trochę po 21. Za około godzinę, teoretycznie będziemy kończyli dzisiejszy patrol. Rozmawiamy sobie luźno, łapiąc wolną chwilę. Przez te parę godzin mieliśmy aż 40 wezwań, także spokoju w żadnym razie nie było!
-09 zgłoś dla 00!?- wywołał nas przez radio Jacek, przerywając nam luźną rozmowę.
-No i nie pogadasz!- prychnęłam śmiechem, podobnie jak Góral, po czym chwyciłam za radio -Tu dziewiątka, co masz dla nas Jacku?!
-O to chodzi że nic...
-To po co...?!- zaczęłam, ale Nowak mi przewał, spiesząc z wyjaśnieniami:
-Jako że na rewirze macie względny spokój i od dobrej godziny nic się nie dzieje, komendant kazała wam wracać wcześniej i ogarnąć papiery...- gdy to usłyszeliśmy, skrzyżowaliśmy niezadowolone spojrzenia.
-Jacek, ale...- chciałam protestować.
-Wróćcie na komendę Natalia. Może wam się uda wyjść przez to wcześniej do Nikoli...- kusił, a my nie mogliśmy zrobić nic innego jak się z nim zgodzić.
-Dobra Jacek, wracamy na bazę, bez odbioru!- zgodziłam się, po czym odłożyłam radio na miejsce.
-Jak ja nienawidzę wypełniać papierów...- jęknęłam, rozbawiając Miłosza -To nie jest śmieszne!- dodałam, próbując udawać oburzoną, ale wychodziło mi to bardzo kiepsko.
-Jest Kicia- prychnął i głaszcząc mnie po udzie dodał -Jacek ma rację, może przez to uda nam się wyjść wcześniej z pracy, co się zdarza...- przerwał, jakby liczył kiedy ostatni raz skończyliśmy wcześniej patrol.
-Prawie nigdy- dokończyłam za niego.
-Właśnie- potwierdził, uśmiechając się do mnie ciepło.
-Masz rację...- odpuściłam i dalej kontynuując rozmowę, zjechaliśmy na bazę.

...
W domu byliśmy chwilę po 22. Na całe szczęście nie było korków. Niki już dawno śpi, a Zuzka na spokojnie oglądała sobie telewizor. Chwilę zamieniliśmy ze sobą słowo, po czym Kowal zmyła się do siebie, a my zjedliśmy zwykłą kolację, wykonaliśmy wieczorną rutynę i całując Nikolę w czoło lub nos, poszliśmy spać. Kolejny dzień mogliśmy zaliczyć do nawet przyjemnych i udanych, a przede wszystkim PEŁNYCH ROBOTY. Jednakże my lubimy takie dni, gdyż przez to jest ciekawie i nie dopada nas rutyna... Szczególnie w ostatnich tygodniach, gdy walczymy o Nikolę... Mam tylko nadzieję że dostaniemy te papiery... Nie wyobrażam sobie oddawać jej do domu dziecka...!! Ale! Jak to mówi często Aśka Zatońska: "Pożyjemy, zobaczymy"...!
CDN.

Jak to się wszystko skończy?!
Czy dostaną prawa do Nikoli?!
Wszystko już będzie dobrze, czy może jednak nadal będą ich czekać jakieś komplikacje?!
Zobaczymy niedługo...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now