57.

229 17 0
                                    

PARĘ DNI PÓŹNIEJ
MIŁOSZ POW. Kaśka na szczęście w końcu dała nam spokój... Nie wierzyła że mogę być szczęśliwy z Natalią, kiedy ona mnie kocha, a ja ją, ale tak już jest i nareszcie to do niej dotarło! Na całe szczęście ten jeden jedyny raz, kiedy próbowała mnie pocałować, nie poróżnił mnie i Natki, bo bym sobie tego nigdy nie wybaczył!!?

Ostatnie dni były w miarę spokojne... O dziwo, nawet Jagna się zaczęła przekonywać do Natalki i już nie patrzy tak krzywo na Niki... Naprawdę mnie to cieszy, a i rodzice są zadowoleni.... Mama i tata pokochali moje dziewczyny od pierwszej chwili, kiedy je poznali i teraz traktują je tak, jakby były członkami naszej rodziny od zawsze... A ja mam szczerą nadzieję że już zawsze będę miał je przy sobie...
-Hej, o czym tak myślisz?!- zagadnęła mnie właśnie Natalka, stając obok mnie i opierając przedramiona na balustradzie.
-O wielu rzeczach...- odpowiedziałem z westchnieniem, ale szczerze -Ale najczęściej o tym, jakie ja mam szczęście że cię mam!- dodałem, odwracając się do niej i przyciągając ją do siebie. Wieczorek się uśmiechnęła lekko i oparła dłonie na mojej klatce piersiowej. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy dłuższą chwilę.
-A ja się cieszę że mam ciebie i Niki... Nie mam pojęcia co bym bez was zrobiła...- odpowiedziała z lekkim uśmiechem, ale w oczach miała trochę smutku.
-Jest dobrze tak jak jest. Mamy siebie i to się liczy!- podkreśliłem i pocałowałem ją w czoło, a ona potwierdziła skinieniem głowy.
-Dostałam SMSa od Matyldy...- zmieniła temat.
-Tak?!- szczerze się zdziwiłem. Siostra Natalki nie kontaktowała się z nią już od paru tygodni i dziwiło nas to trochę... -Co tam u niej?!- dopytałem.
-Pisze że z wielką chęcią do nas wpadnie jak wrócimy z Czarciego, albo ona z Mazur... Ponoć pojechała tam na parę dni z chłopakiem...
-To fajnie- podsumowałem, gdyż wiem jak ważna jest dla Natalii relacja z siostrą -Kiedy ma wrócić..?- spytałem ukochaną.
-Za 2 dni, a skoro my zostajemy tu jeszcze tydzień, na spokojnie zdąży wszystko we Wro ogarnąć...- odpowiedziała, obejmując mnie za szyję z uśmiechem.
-Ok. Czyli po naszym powrocie nawiedzi nas Matylda...
-Dokładnie. Przynajmniej się nareszcie dowiem gdzie się szlajała przez ten czas, gdy nie gadałyśmy za często, a Niki pozna ciocię...
-Dobry pomysł. Sam jestem ciekawy gdzie była, gdy jej nie było?!- przytaknąłem z uśmiechem. Przez te długie miesiące naszej współpracy zdążyłem poznać obie siostry Wieczorek bardzo dobrze. Oczywiście chyba bez wątpienia wiadomo, która z nich ma dla mnie większe znaczenie...
-W końcu z nią jak ze Staszkiem. Nigdy nie wiesz gdzie to polezie i w co się wpakuje...?!- skomentowała, po czym wybuchliśmy zgodnym śmiechem.
-Czy ktoś tu o mnie wspominał?!- wtrącił się znajomy głos, dochodzący od strony wjazdu, więc spojrzeliśmy w tamtą stronę. Przez ogród w naszym kierunku zmierzał właśnie nie kto inny jak uśmiechnięty Staszek!
-Stachu!- zaśmiałem się. Oboje się z Natalką ucieszyliśmy na jego widok. Obeszliśmy balustradę, dość szybko zeszliśmy ze schodów i spotkaliśmy się u ich podnóża z młodym.
-Cześć wuja!- powiedział blondyn i mnie uściskał.
-Dobrze cię widzieć!- odpowiedziałem na to, po czym go puściłem i potargałem mu czuprynę. Wtedy Staszek spojrzał na uśmiechniętą łagodnie Natalię.
-Siemasz ciocia!- zaśmiał się, a szatynka wraz z nim.
-Cześć Staszek...!- odpowiedziała, a ten kretyn porwał ją w ramiona i mocno przytulił, kręcąc raz dookoła siebie.
-Wariat!- zaśmiała się, a po chwili mój siostrzeniec postawił ją na ziemi -Miło cię widzieć! I wiedzieć żeś się nie zgubił w tej Norwegii!- zaśmiała się i w drobnym przypływie odwagi powtórzyła mój czyn, czyli zmierzwiła mu czuprynę prawą ręką. Jednakże młody niezbyt się tym wszystkim przejął...
-Coś ty wuja ciotce naopowiadał o mnie, co?!- udał oburzonego, patrząc na mnie oskarżycielsko.
-Samą prawdę Staszek, samą prawdę!- wtedy już śmieliśmy się wszyscy. A właśnie takich rozbawionych zastała nas mama, wychodząca z domu z Nikolą na ręku.
-Chce do rodziców...- powiadomiła nas z łagodnym uśmiechem i dodała -Staszku! Z babią się przywitaj, ale to już!?- zaśmiała się, schodząc z małą na podjazd.
-Daj ją mamo...- powiedziałem do rodzicielki i zabrałem jej z rąk córkę, a ona wzięła Stacha w duszący uścisk, który młody oddał z uśmiechem.
-Wspaniale babcię widzieć!- zaśmiał się i dał jej soczystego buziaka w policzek, co udobruchało moją mamę od razu.
-Chodźże do kuchni! Przywitasz się z mamą i dziadkiem!- dodała i nam go "porwała", ciągnąc za ramię. Młody posłał nam spojrzenie mówiące "ratunku", ale my tylko mu pokiwaliśmy "na pożegnanie" śmiejąc się. Nie minęła chwila, a blondyn znikł w domu razem ze swoją babcią. Śmialiśmy się z tego szczerze..
-Fajnie go widzieć całego i zdrowego, co nie?!- zagadnęła mnie roześmiała Natalka, zabierając mi z rąk Nikolę, gdyż mała do niej sięgała.
-Oj tak...- parsknąłem śmiechem -Chodź! Może się dowiemy co on tam właściwie robił...- wpadłem na pomysł, który moja ukochana podłapała i wróciliśmy wspólnie do domu, a tam od razu poszliśmy do kuchni. Gdy weszliśmy, akurat trafiliśmy na początek rzeczonej historii...
-...No i wtedy kumpel dał mi cynka że ma dla mnie robotę w Norwegii. Że niezbyt prestiżowa, ale dobrze płatna. Zgodziłem się bez wahania, od razu spakowałem i wyjechałem niewiele myśląc...- objaśniał, zasłuchanym mamie i dziadkom.
-No ty rzadko o czymkolwiek myślisz..!- prychnęła kwaśno Jagna.
-Mamo!?- oburzył się Stachu.
-Zejdź z niego Jadzia. Dobrą robotę sobie chłopina znalazł, jest zadowolony... Czego chcieć więcej?!- wtrąciłem się, gdy siadaliśmy na krzesłach.
-Dzięki wuja- na twarzy młodego odmalowała się ulga -Chociaż ktoś mnie wspiera...- westchnął, teatralnie się łapiąc za serce.
-No już z drugiej strony nie przesadzaj!- prychnęła śmiechem Natalka.
-Ma cioteczka rację- zgodził się z nią i dodał -Na czym ja to... A! Na tym że wyjechałem!- przypomniał sobie w chwilę -No więc było to tak...- opowiadał jak znalazł się w Alcie i zaczął robotę w budowlance. Nie spodziewałem się tego, ale dość dobrze mu szło... Nie kombinował nic, rzetelnie pracował i zarabiał, odkładając na konto, a nie zaraz lecąc na wódę... Muszę przyznać że jestem z niego dumny...
-...Ale dość o mnie!- nagle przerwał -Wuja, ciocia! Mówić mi zaraz, skąd wy taką uroczą dziewczynkę macie?- zwrócił się do nas, w mig oczarowany przez małą, która patrzyła na niego zaciekawiona.
-To Nikola... Nasza córka...- odpowiedziała mu Natalka z uśmiechem, całując małą w czubek głowy.
-Ale jak to córa?! Przecie ona jest już dość duża, a ja u was byłem chyba gdzieś przed 7 miesiącami i cioteczka na 100 pro nie była w ciąży?! Sam widziałem ten płaski, acz wysportowany brzuch!- nie mógł się nadziwić.
-Bo nie byłam- odpowiedziała mu rezolutnie, kryjąc za tym gorzkość prawdy.
-Adoptowaliśmy ją... Przed 3 tygodniami dostaliśmy prawa do niej....- wyjaśniłem nierozumiejącemu Staszkowi, ignorując krzywą minę Jagny.
-Jak to adoptowana?! A kto by chciał porzucać takiego aniołka?!- nie mógł zrozumieć.
-Nikt jej nie porzucił- zaprzeczyłem.
-To w końcu jak?!- dopytywał zaintrygowany.
-Staszek... To ciężka sprawa...- żachnęła się Natka, wzdychając -Byliśmy w pracy... Dostaliśmy wezwanie do awantury domowej...- zaczęła opowiadać, a ja widziałem w jej oczach że jej z tym ciężko. Mi z resztą też... Mimo upływu czasu ten temat nadal jest dla nas ciężki... -Gdy tam przyjechaliśmy, okazało się że pijany mąż znęca się nad żoną i starszą córką... On je zakatował...- miała łzy w oczach.
-Ćśśś!- zareagowałem instynktownie, objąłem ją i pocałowałem we włosy, szepcząc -Jest ok...
-Niki miała wtedy około 7 miesięcy... Twój wujek i ciocia uratowali ją. Na całe szczęście biologiczny ojciec małej nie zdążył jej nic zrobić... Za to jej mama i siostra wylądowały w krytycznych stanach do szpitala...- opowieść przejęła zasmucona mama, widząc jak nam jest z tym ciężko. Każde opowiadanie tej historii przywraca bolesne wspomnienia i tą niemoc, jaką czuliśmy gdy odeszła Nastka, a potem pani Alicja...
-Przecież to barbarzyństwo jest?! To jest falsyfikat mężczyzny! Tak nie można robić!?- oburzył się Stachu, gdy zakończyliśmy całą opowieść o tym jak pilnowaliśmy Niki, a potem zaadoptowaliśmy, gdy straciła rodzinę. Oczywiście nie pominęliśmy faktu że gość poszedł garować za podwójne zabójstwo i stracił prawa do opieki nad młodszą córką...
-Wiemy Stachu, wiemy... Ale świat już taki jest, co zrobisz?!- uśmiechnęła się do niego blado Natalia -Dlatego poznaj swoją kuzynkę, Nikola Maria Bachleda...
-Mogę ją na ręce?- spytał, już będąc pod "czarem" małej.
-Pewnie- zaśmiała się i podała mu naszą córkę. A Niki?! Zaufała mu od razu!
-Wyczuwa dobrych ludzi...- szepnąłem do ukochanej, po raz kolejny całując ją w skroń.
-Oj tak...- przytaknęła, patrząc jak mała się tuli do Staszka.

....
Potem już rozmowa zeszła na zgoła milsze tematy... Czas mijał naprawdę szybko i miło, a Staszek nie odstępował Nikolki na krok! Tak go oczarowała, że koniec! Śmialiśmy się z tego z Natalią szczerze, siedząc na bujanej huśtawce na tarasie z rodzicami, podczas gdy oni "biegali" po trawie i się bawili. Staszek to takie duże dziecko, więc i on się świetnie bawił...
Szczerze mówiąc był bardzo zawiedziony, gdy około 19 musieliśmy już ją położyć spać. Jednakże udobruchaliśmy go bardzo szybko, mówiąc że mała wstaje dość wcześnie i że będzie mógł się nią nacieszyć jeszcze parę dni, gdyż zostajemy tu jeszcze tydzień, zanim wrócimy do Wrocławia. Bardzo się z tego powodu ucieszył...
A my?! Siedzieliśmy z nim i rodzicami do późna i rozmawialiśmy. Spać wszyscy poszliśmy grubo po 12, ale było warto! Stachu opowiedział tyle kawałów i śmiesznych akcji, które mu się przytrafiły w Norwegii, że pół wieczora zaśmiewaliśmy się do łez!
-Miło jest go znów zobaczyć, co?- zagadnęła mnie Natalka, gdy już leżeliśmy w łóżku z zamiarem spania.
-Tak... Naprawdę nie raz mnie ciekawiło, co tam u niego...?!- przyznałem się jej.
-To teraz już wiesz- podsumowała, robiąc zadowoloną minę.
-Wiem i bardzo mnie to cieszy. Że wreszcie dojrzał chociaż trochę...
-Miłek...- jęknęła.
-No co?!- nie zrozumiałem.
-Młody jest jeszcze, daj mu się wyszaleć...- spojrzała mi głęboko w oczy -Popatrz sobie tylko na np. Wojtka od nas z komendy... Jest niewiele starszy od Stacha i zachowuje się podobnie. Daj młodemu czas na wyszalenie się, niech się uczy na własnych błędach...- powiedziała poważnie.
-Coś mi mówi że mówisz to z doświadczenia...?!- zrobiłem podejrzliwą minę.
-Może tak, może nie...- zrobiła niewinną minkę, ale długo jej nie utrzymała, gdyż najpierw zrobiła zeza, a potem prychnęła cichym śmiechem, aby nie obudzić małej. Wiadome było, że też się zaśmiałem, bo inaczej nie można...?!
-Dobranoc Kicia- uśmiechnąłem się do niej, gdy już przestaliśmy się śmiać.
-Dobranoc Kochanie- odpowiedziała szatynka, pocałowaliśmy się czule, po czym poszliśmy spać. Ten dzień był o dziwo spokojny, mimo niespodzianki w postaci Staszka... Ale czy wszystkie już takie będą?! A może coś się szykuje i sami o tym nie wiemy?! Zobaczymy, co przygotowuje dla nas los... Mimo wszystko, nie ważne co to będzie, liczy się fakt że mamy siebie i możemy na sobie polegać...
CDN.

Taki luźny dzisiaj...
Ale czy wszystko już będzie dobrze?
A może to cisza przed burzą..?!
Zobaczymy co los jeszcze im zgotuje...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now