23.

452 25 6
                                    

NASTĘPNEGO DNIA
NATALIA POW. Gdy wstałam czułam się o niebo lepiej psychicznie, czego nie mogłam powiedzieć o moim stanie fizycznym... Plecy nadal trochę mnie pobolewały, mimo wspaniałomyślnych, lodowych okładów Górala. Po wstaniu pierwszym co zrobiłam było pójście do łazienki i bardzo ciepły prysznic. Potem owinięta w ręcznik stanęłam przed lustrem i się umalowałam dość lekko, tak jak zwykle do pracy, a na koniec ubrałam, włosy tylko rozczesując. Na rękę założyłam jednak parę gumek do włosów, aby w robocie zrobić sobie kitkę. Gotowa poszłam do kuchni, gdzie zastałam mojego partnera, już przygotowanego do roboty i robiącego śniadanie.
-Cześć!- przywitałam się.
-Cześć!- odpowiedział i dodał -I jak?-spytał patrząc na mnie.
-Ale co jak?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie zdezorientowana, stając obok niego.
-Plecy- powiedział prosto z mostu, kiwając na tą część mojego ciała.
-Trochę jeszcze bolą, ale te twoje lodowe okłady zdziałały cuda!- odpowiedziałam szczerze, z wdzięcznością w głosie.
-Cieszę się! To jak? Jedziemy do pracy, a po niej to zgłosić?- spytał i dodał - Kanapeczki...- powiedział podając mi talerz.
-Dziękuję!- odebrałam je od niego i dodałam -Im szybciej to zrobię, tym lepiej...- westchnęłam, na co Miłek chwycił mnie za ramię i delikatnie je pomasował mówiąc:
-Będzie dobrze! Uwolnisz się od niego!- obiecał ze szczerością w głosie.
-Mam nadzieję że szybko...- burknęłam jedząc kanapkę.
-Tak szybko jak się tylko da!- pocieszył mnie i również zaczął jeść. Całe śniadanie zjedliśmy w zupełnej ciszy, ale ona nie przytłaczała.
-To teraz ty leć do łazienki, a ja posprzątam- uśmiechnęłam się do niego.
-Ok- zgodził się i dodał -Daj mi 15, max 20 minut- powiedział i znikł we wiadomym pomieszczeniu, a ja posprzątałam w kuchni. Nie zajęło mi to mega długo, a i mój partner nie siedział szmat czasu w łazience, więc zanim się obejrzałam, byliśmy już w drodze do roboty.

15 MINUT POTEM
KOMENDA
-To co?! Do szatni, a potem do Tomka...- zwróciłam się do Miłosza, gdy weszliśmy do budynku i kiwnęliśmy na recepcji Zośce.
-A jakżeby inaczej...- potwierdził i skierowaliśmy się do szatni. Przebraliśmy się w bardzo szybkim tempie i poszliśmy do Tomasza.
-Siemasz Tomek!- przywitał się z naszym "zbrojeniowym" kolegą Miłek.
-Góral! Natalia!- uśmiechnął się i podał nam nasze pistolety, które od razu schowaliśmy na miejsce. Chwilę z nim pogadaliśmy, po czym poszliśmy do pokoju, dalej kontynuując tą rozmowę, tyle że bez Tomka. W pokoju oparłam się biodrami o blat mojego biurka, a Miłosz usiadł na swoim fotelu i jak gdyby nigdy nic kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Parę chwil później udaliśmy się na odprawę, gdzie wysłuchaliśmy monotonnego, nudnego jak flaki z olejem gderania naszej szefowej wciąż o tym samym. Abyśmy się nie nudzili, posyłaliśmy sobie z Miłoszem porozumiewawcze spojrzenia i praktycznie do perfekcji opanowaliśmy odczytywanie zdań rysowanych na skórze, czyli w naszym przypadku na przedramionach. Dzięki temu odprawa nie sprawiła że zasnęliśmy na krzesłach z wielkich nudów, a po niej udaliśmy się na dosłownie chwilę do pokoju, aby wziąć niezbędne rzeczy i się ubrać, aby móc krótko później wyjechać na patrol.
Na samym początku, to co zwykle, zupełna cisza w eterze. A my co?! Zajęliśmy się rozmową, gdyż nie było niczego innego do roboty. Humory mieliśmy nawet znośne, a o sytuacji w parku nie wspomnieliśmy ani razu. Szczerze mówiąc nie miałam ani trochę ochoty na myślenie o moim popieprzonym mężu wariacie, zdecydowanie wolałam zająć się czymś zgoła zupełnie innym...
Również tradycyjnie, idealnie wtedy, kiedy ta rozmowa zaczęła iść bardziej w "Kto się zaśmieje przegrywa" stronę, odezwał się nie kto inny jak Jacek:
-00 dla 09, zgłoście się!?
-9, zgłaszam! Co mamy?!- spytałam, z całych sił próbując zabrzmieć normalnie i się nie roześmiać. A jednoznaczne spojrzenia jakie rzucał mi Miłosz zupełnie nie pomagały...
-Włamanie do muzeum... Ponoć jakiś obraz zaginął...
-Raczej został skradziony, jeśli było włamanie- odpowiedziałam Nowakowi cierpko, aby ukryć pod tym śmiech.
-Jak zwał, tak zwał! Po prostu jedźcie na ************** 35!
-W kontakcie!- zakończyłam rozmowę z Jackiem, odłożyłam radio i wybuchłam śmiechem który tak długo wstrzymywałam. Miłosz pękł krótko po mnie i śmiejąc się do rozpuku pojechaliśmy do tego muzeum....

True love is based on trustWhere stories live. Discover now