9.

397 29 5
                                    

DWA DNI PÓŹNIEJ
NATALIA POW. Wstałam dość wcześnie, jeszcze przed budzikiem. Z westchnieniem wyszłam z pokoju, biorąc ciuchy z szafy i zamknęłam się w łazience. Łukasza znów nie było, bo pojechał gdzieś tam w interesach. I dobrze, bo przynajmniej nie muszę o nim myśleć, skoro wróci za dwa dni. Odpocznę sobie od niego...
Chwilę później, gdy brałam prysznic, moje myśli zmieniły bieg i zaczęłam myśleć o Miłoszu... Szczerze mówiąc to trochę się za nim stęskniłam... Mimo tego że gadaliśmy i SMSowaliśmy sporo przez te dwa dni... Zżyłam się z nim po prostu...
Po wyjściu spod prysznica osuszyłam całe moje ciało, ubrałam się i umalowałam, również zakrywając te z siniaków, które (nie daj Boże!) byłyby widoczne spod ubrania. Zajęło mi to plus, minus 40 minut. Potem opuściłam zaparowane pomieszczenie i udałam się do kuchni w celu wzięcia leków przeciwbólowych i zjedzenia śniadania. Jak tak teraz sobie myślę, to przeciwbólówki i te leki na uspokojenie biorę już jak witaminy... Ale co zrobić?! Inaczej nie potrafię funkcjonować... Wzruszając ramionami i tak to zrobiłam, zjadłam śniadanie, wypiłam herbatę i przygotowałam się do wyjścia. Ta czynność też nie zajęła mi zbyt długo i już 5 minut po godzinie ósmej opuściłam dom, wsiadłam w auto i pojechałam do pracy. Mimo tego że do służby miałam jeszcze niecałą godzinę, modliłam się aby nie było korków....

PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ
KOMENDA
Moje modły chyba zostały wysłuchane, ponieważ dotarłam do roboty w normalnym tempie. Na luzie poszłam się przebrać i odebrać broń. Po może 10 minutach byłam już w prewencyjnym, gotowa do służby. Z ulgą i rosnącym spokojem w sercu opadłam na mój fotel, po czym zabrałam się do przerzucania leżących na nim papierów. Tak jak się spodziewałam, nie było tam nic naglącego, czy potrzebnego do wypełnienia na zaraz. Z zadowoleniem więc odchyliłam się do tyłu, na krześle i przymknęłam na chwilę oko. Wtedy też moje myśli wróciły do Miłosza... Nie chciało mi się zastanawiać, czemu myślę o nim tak często. Po prostu lubię z nim pracować i spędzać czas, bo to mój dobry przyjaciel, tyle w temacie!
-Cześć!- z zamyślenia wyrwał mnie głos nikogo innego jak właśnie Miłosza. Z uśmiechem otworzyłam oczy i na niego spojrzałam.
-Cześć- odpowiedziałam mu z uśmiechem.
-Idę po kawę, też chcesz?!- spytał, a ja zauważyłam że podobnie jak ja, już jest gotowy do pełnienia dzisiejszej służby.
-Nie dzięki, ale herbatkę mógłbyś mi zrobić...- odpowiedziałam i spojrzałam na niego prosząco. Góral wywrócił oczami.
-Będzie herbatka- zgodził się i skierował się do drzwi, ale na moment się przy nich zatrzymał i spojrzał na mnie, mówiąc:
-Wiesz że nie umiem ci odmówić...
-Tak wyszło- odpowiedziałam z sarkazmem i dodałam -Też cie lubię!- krzyknęłam za nim i wstałam zza biurka. Postanowiłam się odwdzięczyć i przejrzeć papiery walające się na biurku mojego partnera. 'Gdyby miał jakieś do wypełnienia, zrobię to raz dwa, za niego.'- z taką właśnie myślą pochyliłam się na jego biurkiem i zaczęłam swoje zadanie. Praktycznie wszystko ma wypełnione, tylko jedna, czy dwie rzeczy są nie skończone. Bez namysłu złapałam za długopis i załatwiłam tę sprawę szybko i czytelnie, aby się nikt później (np. Jacek) nie czepiał. Potem, zadowolona z siebie wróciłam za moje biurko i ponownie odchyliłam się na krześle, delektując panującą wokół mnie ciszą.
Niecałe 5 minut później do pokoju wrócił Góral z dwoma kubkami w rękach, drzwi zamykając za sobą nogą, z wprawą.
-Twoja herbata...- podał mi naczynie z uśmiechem.
-Dziękuję- odebrałam je od niego, oddając gest. Potem Miłosz usiadł za swoim biurkiem i rozmawialiśmy chwilę na wszystkie tematy, cały czas popijając ciecz z kubków.
-Przepraszam cię na moment, ale mam tu parę niedokończonych rzeczy... Zrobię je szybko przed odprawą, co?!- przerwał na moment.
-Spokojnie, nie krępuj się!- skinęłam głową, zakrywając mój uśmiech kubkiem. Dobrze wiedziałam że nie ma co kończyć, bo ja załatwiłam wszystko za niego...
-Natalia...- moment potem spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Hm?!- zrobiłam niewinną minkę.
-Odwaliłaś za mnie tą robotę?!- spytał szczerze.
-A jak myślisz?!- nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
-Wiesz dobrze że twój charakter pisma poznam tak samo dobrze jak swój własny!
-I co w związku z tym?!- ciągnęłam tą naszą grę, którą oboje lubimy, czasem nawet za bardzo...
-Dziękuję- odparł z uśmiechem.
-Takie małe zadość uczynienie za herbatkę- odpowiedziałam i na krótko prychnęliśmy śmiechem, po czym dopiliśmy napoje i zebraliśmy się na odprawę. Tak jak się spodziewaliśmy, nie było na niej niczego ciekawego, same bzdety i rozdzielenie rewirów. My dostaliśmy jeden ze spokojniejszych, więc nie liczyłam na wiele roboty...
-Dawaj, bierzemy radia i jedziemy!- powiedział Miłek, gdy po 20 minutach wróciliśmy do pokoju.
-To chodź!- odpowiedziałam, wzięłam oba radia i wyszliśmy z prewencyjnego, a potem z komendy. Przy radiowozie się wymieniliśmy. Miłek wziął ode mnie radio, a ja od niego moją kamizelkę.
-Dziękuję- podziękowaliśmy sobie jednocześnie, więc znów zaczęliśmy się śmiać. W właśnie takich, dobrych humorach wyjechaliśmy na patrol, a jakiś czas później rozpoczęliśmy patrolować nasz rewir. Na samym początku było dość spokojnie....
Ale potem dostawaliśmy wezwanie za wezwaniem, a tu kradzież, a tam włamanie, i jeszcze awantura domowa też się jedna znalazła... Tylko (chwała bogu!) żadnej bójki jeszcze nie było...!? Po prostu pełne ręce roboty, nic dodać, nic ująć!

NA PRZERWIE
Gdzieś około 14 zdecydowaliśmy że zjedziemy na przerwę, coś zjeść. Chwilę się zastanawialiśmy, co chcemy zjeść i gdzie. W końcu padło na jakąś przyjemną knajpkę z ogródkiem i możliwością zjedzenia posiłku na powietrzu. Gości nie było tam wielu, więc na spokojnie mogliśmy się tam najeść. Podeszliśmy do lady po menu.
-Dzień dobry!
-Dzień dobry! Tu mają państwo manu, za jakiś czas ktoś przyjdzie odebrać od was zamówienia...- powiedziała recepcjonistka.
-Dobrze, dziękujemy- zakończył rozmowę Miłek, wzięliśmy nasze menu i wyszliśmy na powietrze. Usiedliśmy przy stoliku najbliżej wyjścia, a co za tym idzie, radiowozu. W końcu nie było wiadomo czy nie dostaniemy zaraz nowego wezwania...
Chwilę daliśmy sobie na wybór posiłków, a potem, gdy już zamówiliśmy, zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym. W pewnym momencie Miłek jakoś tak zmarkotniał. Od razu to zauważyłam i nie powiem, że nie zaalarmowało mnie to...
-Góral, co jest?!- spytałam partnera.
-Nic...- na początku chciał zbyć temat.
-Miłosz ja widzę że coś się dzieje! Co jest?!- naprawdę mnie zmartwił...
-Chodzi o ciebie- wypalił.
-O mnie?! Dlaczego?!- nie zrozumiałam.
-Martwię się o ciebie... Od paru tygodni jesteś jakaś inna, a do tego to twoje nagłe wolne dwa dni temu...- wyjaśnił, patrząc mi w oczy -Oboje dobrze wiemy że ty ot tak nie bierzesz wolnego!- jego poważne, ale i strapione spojrzenie wbiło się w moje oczy i miałam wrażenie że sięga aż do mojej duszy...
-O to ci chodzi!- wreszcie zrozumiałam -To nic takiego, naprawdę!- sama się wstydziłam siebie że kłamałam mu w żywe oczy, ale innego wyjścia nie miałam...
-To o co chodziło?! Wytłumacz mi, bo naprawdę się martwię...- mówił prawdę, widziałam to w jego oczach.
-Pożarłam się z Łukaszem o błahostkę... Tak miałam wszystkiego dość że musiałam wziąć wolne i odpocząć...- powiedziałam, tylko trochę mówiąc prawdę, ale on tego nie wiedział.
-Aż tak że musiałaś odpocząć również ode mnie?! Sorry Natalia, ale nie wierzę ci!- odparł i wyciągnął przez stół rękę w moją stronę. 'Nawet nie wiesz jak bardzo masz rację...'- westchnęłam w duchu i odezwałam się ponownie:
-Musiałam zrobić reset, odpocząć od absolutnie wszystkiego, pracy też- powiedziałam i kontynuowałam -Łukasz doprowadził mnie do furii... Bardzo mnie bolała głowa i utrzymywało się to przez kolejne dwa dni... Leki nie pomogły, a na końcu czułam się jakbym sama wypiła na raz butelkę wina i następnego dnia miała kaca giganta...- wymyśliłam -Dosłownie nie mogłam się ruszyć z łóżka, tak mnie wszystko bolało...- wyjaśniłam mu, łapiąc go za rękę i lekko ją ściskając. Teraz to niezbyt minęłam się z prawdą, gdyż przez męża bolało mnie dosłownie wszystko...
-Załóżmy że ci wierzę...- odparł, mrużąc jedno oko.
-Ok- uśmiechnęłam się i dodałam -Ale proszę cię, nie gadajmy już o tym, ok?!- poprosiłam go błagalnie. Naprawdę nie chciałam mu o tym wszystkim na razie mówić, a jeszcze trochę i bym to zrobiła...
-No dobrze. Ale obiecaj że jakby tylko coś się działo, to mi powiesz!?- wymógł na mnie, nie puszczając mojej ręki.
-Dobrze, obiecuję że dowiesz się pierwszy!- obiecałam i znów się lekko uśmiechnęłam.
-Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć, nie ważne co!- uścisnął nasze ręce.
-Pamiętam- przytaknęłam i dodałam -Dzięki Miłek- uśmiechnęłam się do niego szczerze.
-Nie masz za co- odpowiedział i mrugnął do mnie.
Potem faktycznie zmieniliśmy temat i w dużo milszej atmosferze spędziliśmy resztę przerwy, a po jej zakończeniu wróciliśmy na patrol. Trochę wezwań było, ale żadne z nich nie kwalifikowało się do czynnej sprawy, czyli m.in. powrotu na komendę. Dzień mijał nam naprawdę miło...
-Jak myślisz?! Nadal będzie tak spokojnie?!- spytał mnie w pewnym momencie Góral, gdy już sama nie wiem jaki czas jeździliśmy po ulicach bez jakiegokolwiek zajęcia, zakopani we własnych myślach.
-Nie mam pojęcia...- westchnęłam i dodałam -A jak ty myślisz?!- odwróciłam pytanie.
-Ja myślę że raczej już dużo roboty nie będzie...- wyraził opinię nie odwracając wzroku od drogi, a moment potem stanęliśmy na czerwonym.
-A ty jak myślisz?! Spokojnie, czy ruch?!- spytał ciekawy.
-No cóż, zobaczymy co będzie się działo później...- odpowiedziałam z uśmiechem, nie mówiąc ani tak, ani tak. Miłek oddał ten gest, patrząc na mnie przelotnie, gdyż zmieniła się sygnalizacja z czerwonej na zieloną. Jako że dzień już powoli się kończył nie liczyłam na wiele roboty...
CDN.

Patrol chyba przebiega bez zakłóceń...
Ale co będzie się działo później?!
Czy nadal będzie spokojnie?!
Tego nie wie nikt!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

True love is based on trustWhere stories live. Discover now