16.

6.8K 581 464
                                    

Na początku chciałam przeprosić, że wczoraj nie było rozdziału i że dzisiaj wstawiam go tak późno.

Jeszcze jedno: jadę na wakacje i nie będzie mnie w domu. Nie wiem, czy dam radę wstawić następny rozdział, więc będziecie żyć w niepewności (zrozumiecie o co chodzi, jak przeczytacie ten rozdział 😅). Jeśli nie dam rady wrzucić rozdziału podczas wyjazdu, to możecie się następnego spodziewać gdzieś koło dwudziestego sierpnia.

---------------------------------------------------------

Harry'ego obudził ciepły podmuch powietrza na twarzy. Otworzył oczy i zacisnął wargi, żeby nie krzyknąć, kiedy kilka centymetrów od siebie zobaczył Malfoya. A ciepłe powietrze okazało się być spokojnym oddechem chłopaka.

Szok szybko minął, Potter spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Przez kilka sekund nie mógł oderwać od niego wzroku, jakby nie wierzył w to co widzi.

Zaspali.

Nadal patrząc na zegar, odszukał na ślepo ramię Ślizgona, mocno nim potrząsając.

- O co chodzi?- zapytał półprzytomnie Malfoy, wyrywając rękę spod uścisku chłopaka.
- Zaspaliśmy- powiedział Harry, zrywając się z krzesła.

Draco niewiele z tego rozumiejąc, spojrzał na zegar. Zmęczenie od razu zniknęło, kiedy zrozumiał, o czym mówił Potter. Było przed dziewiątą, o tej porze Mcnair i Ogden pojawiali się przed Ministerstwem.

Ślizgon wstał i szybko przeszedł do salonu, gdzie Harry nerwowo szukał w torebce Hermiony peleryny niewidki. W końcu ją odnalazł, a Draco zabrał ze stolika eliksir wielosokowy. Dostrzegli jeszcze karteczkę z informacją od pani Figg, mówiącą, że jest w Norze. Powtarzając w myślach cały plan, bez słowa wyszli na ulicę.

- Jesteś pewien, że dasz radę?- zapytał zaniepokojony Harry.
- Martw się o siebie, Potter- odparł zimniej niż zamierzał.- O mnie nie musisz- dodał łagodniej.

Gryfonowi nie umknęło, że Draco tak
naprawdę nie odpowiedział na pytanie.

- Gotowy?- zapytał Potter, podając Ślizgonowi rękę.

Malfoy w odpowiedzi mocno ścisnął dłoń chłopaka. Skupił się na miejscu, w którym chciał się znaleźć i deportował ich.

Chwilę później byli już na jednej z ulic Londynu. Właściwie to w jej zakamarku, gdzie ciężko było kogoś spotkać.

Nie było czasu na strach i zdenerwowanie, chociaż obojgu serce biło nienaturalnie szybko.
Harry lekko drżącymi rękami narzucił na nich pelerynę niewidkę. Spojrzeli po sobie i skinęli głowami na znak, że mogą zaczynać.
Potykając się o własne nogi wyszli na główną ulicę, skąd mieli wejść do Ministerstwa.

Jeszcze mogli się wycofać. Stwierdzić, że to co robią jest po prostu głupie. Jednak żadnemu z nich nie chodziło to po głowie. Byli zdecydowani i zdeterminowani, chociaż zdenerwowani.

Właściwie już mogło być po wszystkim. Mcnair i Ogden aportowali się przed Ministerstwem kilka minut przed dziewiątą, a Harry i Draco mogli się o te kilka minut spóźnić. Ale nie mogli wrócić do Little Whinging, dopóki nie będą pewni.

Zatrzymali się przed zamkniętymi na kłódkę drzwiami, otwierając je zaklęciem. Z wcześniejszych obserwacji tego miejsca wiedzieli, że prowadzą na tyły pustego teatru.
Przymknęli drzwi, zostawiając między nimi a ścianą niewielką przestrzeń, by móc obserwować ulicę.
Odetchnęli z ulgą, kiedy kilka sekund później aportowała się przed nimi znajoma postać. Nie spóźnili się, chociaż było blisko.

Malfoy oszołomił Mcnaira, a Harry wciągnął go do środka. Potter rozejrzał się jeszcze po ulicy, ale wyglądało na to, że nikt niczego nie zauważył.

Zmiana stron || drarryWhere stories live. Discover now