Prolog

22.8K 891 1.8K
                                    

- Pomówmy więc o tym, jakie masz możliwości wyboru, Draco.
- Jakie mam możliwości!- żachnął się Malfoy.- Stoję tutaj z różdżką w ręku... zaraz cię zabiję...
- Mój drogi chłopcze, przestańmy się oszukiwać. Gdybyś zamierzał mnie zabić, zrobiłbyś to w chwilę po tym, jak mnie rozbroiłeś, nie czekałbyś, żeby sobie najpierw ze mną pogawędzić o sposobach i środkach.
- Nie mam żadnych możliwości wyboru!- krzyknął Malfoy, a jego twarz pobladła nagle tak, jak twarz Dumbledora.- Muszę cię zabić! On mnie zabije! Zabije całą moją rodzinę!
- [...] Przejdź na właściwą stronę, Draco, a ukryjemy cię tak, że nikt cię nie znajdzie, uwierz mi. [...] Przejdź na właściwą stronę, Draco... nie jesteś zabójcą...

Różdżka w dłoni Ślizgona zadrżała, a chwilę później chłopak powoli ją opuścił. Dumbledore miał rację. Nie był zabójcą i nie chciał nim zostać. Czyste przerażenie całkowicie pozbawiło go racjonalnego myślenia. Jeśli mógłby teraz trzeźwo myśleć, na pewno by nie stchórzył. Na pewno zabiłby Dumbledore'a, bo to było jedyne rozsądne rozwiązanie. A teraz? Co z Narcyzą i Lucjuszem? Przecież Czarny Pan ich zabije!

Harry patrzył na to wszytko nie mogąc się ruszyć. Miał rację! Od początku wiedział, że Malfoy jest cholernym śmierciożercą!

Albus szybko podniósł swoją różdżkę.

- Finite Incantatem- powiedział donośnie Dumbledore.

Harry powoli zaczął odzyskiwać czucie. Szybko podniósł się na nogi i gdyby nie dyrektor, który złapał go za ramiona, od razu rzuciłby się na Malfoya, żeby w najlepszym przypadku go zabić, chociaż po głowie chodziło mu pełno mniej przyjemnych (przynajmniej dla Dracona) scenariuszy.

Cała trójka skierowała wzrok na drzwi, zza których dobiegały coraz głośniejsze odgłosy kroków i krzyków.

-Chroń go, Harry. Tylko ty wiesz, co się tutaj wydarzyło i niech tak zostanie. Masz moje pełne zaufanie i wiem, że sobie poradzisz- powiedział łagodnym tonem Dumbledore, jakby całkowicie zapominając, że jeszcze przed chwilą próbowano go zabić.

Potter ponownie zesztywniał, ale tym razem nie za sprawą zaklęcia, tylko słów Albusa. I on miał chronić tego parszywego zdrajcę?!

- Peleryna niewidka! Schowajcie się! Już!- dodał głośniej Dumbledore.- Pamiętaj, co mi obiecałeś, Harry. Już!- zawołał, kiedy Potter nie ruszył się z miejsca.

Gryfon z wściekłości zacisnął pięści. Obiecał, że zrobi wszystko, co Albus mu powie, ale zrobił to tylko dlatego, żeby iść z nim po horkruksa!

W tym czasie Dumbledore sięgnął do kieszeni szaty. Wyciągnął z niej medalion, przez który oboje prawie zginęli. Dyrektor zacisnął rękę Harry'ego wokół horkruksa, a chłopak nałożył go sobie na szyję.
Kroki dobiegające zza drzwi stawały się coraz głośniejsze. Harry spojrzał niepewnie na Dumbledore'a, całkowicie zapominając o obecności Malfoya.

-Nie ważne, co się teraz stanie, Harry, nie ruszajcie się, rozumiesz? A teraz, schowajcie się! Już!- powtórzył dyrektor, popychając chłopaka w stronę Ślizgona.

Potter zacisnął wargi, ale pociągnął za rękaw zdezorientowanego Dracona pod najbliższą ścianę i szybko narzucił na nich pelerynę niewidkę. Niecałą sekundę później drzwi trzasnęły o ścianę i wypadły przez nie cztery postacie.

- Dobry wieczór, Amycusie, Alecto- przywitał się pogodnie Dumbledore.

Rodzeństwo zaśmiało się ironicznie, unosząc swoje różdżki.

- Kto tu jest?- zapytała kobieta.
- Och, nikt- odparł spokojnie dyrektor.
- Mówiłeś do kogoś! Kto tu jest?!
- Mówiłem do siebie. Często to robię.
- Mówiłeś sobie, żebyś się schował, Dumbledore?- zakpił Amycus.
- Niektórym natrętnym myślom, Amycusie, trzeba na głos rozkazać się schować, aby przestały cię dręczyć- wyjaśnił spokojnie Albus.- Mam jednak wrażenie, że nie odwiedziliście mnie, aby rozmawiać o dziwactwach staruszka.

Zmiana stron || drarryWhere stories live. Discover now