11.

8.3K 649 377
                                    

Ponownie pojawił się w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Pośrodku był ustawiony dość szeroki, długi stół z mnóstwem krzeseł. Przy jednej ze ścian pokoju zaczynały się schody, prowadzące do części domu, w których on sam nigdy nie chciałby się znaleźć.
Podszedł do nienaturalnie bladego mężczyzny, stojącego przy sporym, ponurym kominku. Pokłonił się niżej niż zazwyczaj, co nie umknęło jego uwadze.

- Rowle. Wróciłeś szybciej, niż się spodziewałem. Myślę, że ty również nie przewidywałeś tak szybkiego powrotu- stwierdził spokojnie Czarny Pan.- Lepiej, żeby tak krótki czas, jaki poświęciłeś na wykonanie wyznaczonego ci zadania, nie odbił się na jego efekcie.

Thorfinn cicho odetchnął, chcąc się uspokoić. Było dobrze, nie przyszedł z niczym.

- Niestety, panie- odparł ze skruchą.- Nie zdołałem wykonać zadania- dodał, a w jego głosie słychać było odrobinę strachu.- Jednak nie przychodzę do ciebie z niczym. Zaklęcia ochronne wokół domu są słabe, ci, którzy je rzucili już nie żyją. Od środka dom jest chroniony tylko kilkoma nędznymi zabezpieczeniami, można je bez problemu obejść. Miałeś rację, panie. Są tam, oboje. Potter i syn Lucjusza.

W pomieszczeniu rozległ się głośny śmiech Czarnego Pana. Potter próbuje się przed nim ukrywać, zabawne.

Rowle potraktował ten śmiech jako zapewnienie, że tym razem ominie go kara.

- Panie, czy mamy już...
- Nie- przerwał mu stanowczo Czarny Pan.- Jeszcze nie, Rowle. Chłopaka mam już w garści, nie ucieknie, jakby się nie starał. Jeszcze nikt nie uciekł przed Lordem Voldemortem, a Potter z pewnością nie będzie pierwszy. Poczekamy jeszcze kilka dni, zobaczymy, co takiego wymyśli sławny Harry Potter, aby uratować cały świat.

Rowle uśmiechnął się z rozbawieniem. Powoli wycofał się z sali, na skinienie Voldemorta.

- Panie, czy Draco...

Z najmniej oświetlonej części pomieszczenia wyłonił się Lucjusz Malfoy. Przysłuchiwał się całej rozmowie. Musiał znowu spróbować, spróbować wyciągnąć z tego swojego syna.

Urwał, napotykając chłodny wzrok Voldemorta.

- Chciałeś coś powiedzieć, Lucjuszu?- zapytał na pozór spokojnie Riddle.
- Tak- odparł niepewnie.- Zdaję sobie sprawę, co zrobił Draco, jednak... Czy nie można byłoby go od tego odsunąć?

Dużo ryzykował zadając to pytanie. Ale Voldemort tylko krzywo się uśmiechnął.

- Rozmawialiśmy o tym. Wiesz, jakie wydałem rozkazy. I lepiej dla ciebie oraz Dracona, żebyś już więcej o to nie pytał.

Riddle wskazał na drzwi prowadzące na korytarz, każąc Lucjuszowi opuścić pomieszczenie. Roześmiał się głośno, kiedy mężczyzna zniknął mu z oczu. Głupcy, którzy płaszczą się przed nim na każdym kroku. Owszem, Lucjusz wiedział o rozkazach wydanych w sprawie Dracona. Ale o niektórych, nie o wszystkich. A chłopak już dawno był Greybacka.

****

- Znowu ta blizna?- zapytał z ledwo słyszalnym niepokojem Draco.

Mógł się martwić, Harry od kilku godzin był strasznie blady i nie wyglądał najlepiej.
Stworek nadal nie wrócił, chociaż wyruszył wczoraj. Oboje to rozumieli, poszukiwania Fletchera mogły trwać naprawdę długo, bo szemranych miejsc w Anglii nie brakowało.

- Daj spokój, nic mi nie jest- odparł zirytowany już Harry.

Oboje siedzieli na fotelach w salonie, stojących na przeciwko siebie. Niebo za oknami powoli stawało się już granatowe.

- Widziałeś go? Czarnego Pana, Gregorowicza?- drążył dalej Draco.
- Ile razy jeszcze mnie o to zapytasz? Mówiłem, nic nie widziałem i czuję się dobrze- wycedził Potter.
- Aż w końcu powiesz mi prawdę. Dlaczego on szuka wytwórców różdżek?

Zmiana stron || drarryWhere stories live. Discover now