35.

7.2K 540 1.9K
                                    

Przepraszam, że rozdział jest dopiero dzisiaj, ale naprawdę nie spodziewałam się, że wyjdzie AŻ tak długi.

---------------------------------------------------------

Spóźnili się.

Kiedy wydostali się z Komnaty Tajemnic, bitwa na dobre już wybuchła. Voldemortowi udało się przebić przez zaklęcia ochronne rzucone przez nauczycieli. A pozostałe dwa horkruksy wciąż istniały, czyniąc Czarnego Pana nieśmiertelnym i dając mu przewagę nie do przebicia.

Już samego wybiegnięcia z łazienki Jęczącej Marty Harry i Draco prawie nie przypłacili życiem. Zaklęcie, które nie było nawet przeznaczone dla nich, przemknęło im tuż przed twarzą. Obezwładnienie jednego śmierciożercy nie było problemem, ale oderwanie wzroku od pierwszych ofiar bitwy już tak. Harry zaczął odczuwać niemałą adrenalinę, jednak nie taką, która dodaje energii i pozwala robić rzeczy, których normalnie by się bał. Adrenalina wymieszana w jakiś dziwny sposób ze stresem odbierała mu zdolność racjonalnego myślenia, co poskutkowało bezmyślnym rozglądaniem się wokół, dopóki głośny wybuch nie poruszył murami zamku.

Złapał Dracona za rękę, chcąc mieć go teraz jak najbliżej, żeby w razie czego móc go chronić - a to, że wszyscy zobaczą ich razem, aktualnie nie robiło na nim wrażenia. Szybko wyjaśniło się, co spowodowało taki huk - część jednego z murów zamku osunęła się na ziemię, ułatwiając zwolennikom Voldemorta dostanie się do budynku.

Ławki służyły teraz za coś na kształt tarcz, za którymi można było się schować. W większości okien nie było mowy o wypatrzeniu chociaż kawałka szkła. W ogóle ciężko było zobaczyć cokolwiek przez pył unoszący się w powietrzu i sterty cegieł oraz kamieni, o które nietrudno było się potknąć - a jak wiadomo, leżący jest praktycznie bezbronny.

Odruchowo zaglądali za każdy z rogów, zanim wychylili się zza ściany. Za którymś razem Harry właśnie w ten sposób zderzył się z kimś czołem i dopiero chwilę później okazało się, że mierzy różdżką w Hermionę.

- Znaleźliśmy horkruks! - zawołała, chowając się za stertą gruzu i ciągnąc za sobą Rona, który z kolei złapał za rękaw Harry'ego. - Jest zniszczony! Luna zaprowadziła nas do Szarej Damy, córki Roweny Ravenclaw. Pomogła nam znaleźć diadem jej matki, to on był horkruksem. Był w Pokoju Życzeń. Wpadli tam Crabe i Goyle, przez przypadek rzucili zaklęcie Szatańskiej Pożogi i nieświadomie zniszczyli horkruks!
- Ale nadal zostaje ostatni - przypomniał Harry. - A nie mamy już kłów bazyliszka, ani nie wiemy, co to jest.
- Chodźcie! - zarządziła Hermiona, kiedy jeden z wilkołaków odkrył ich dość słabą kryjówkę. Dziewczyna zaklęciem odepchnęła go na ścianę, zanim zdążył komukolwiek zrobić krzywdę.

Odbiegli kilka kroków dalej, gdzie za rogiem Romilda toczyła dość nierówną walkę z dwójką śmierciożerców. Właściwie to broniła się zacięcie. Ron i Harry szybko pozbawili przytomności mężczyzn, ale nie mogli nic poradzić na to, że w tym czasie trzeci z nich ugodził Romildę w plecy. Gryfonka upadła na ziemię, jednak zaklęcia latające wokół głów całej czwórki szybko wyrwały ich z odrętwienia. W końcu wbiegli za Hermioną do jednej ze zdemolowych, ale chwilowo pustych klas.

- Myślę, że wiem, co może być ostatnim horkruksem - stwierdził Harry, chociaż jednocześnie zdawał sobie sprawę, że to tylko domysły. - Jego wąż, ciągle ma go przy sobie.
- Czyli wąż jest teraz tam, gdzie Sami Wiecie Kto - powiedział w zamyśleniu Ron. - Harry, wiesz, gdzie on jest? Ta wasza więź... Może uda ci się coś zobaczyć?

Gryfon w odpowiedzi zamknął oczy, żeby łatwiej się skupić, chociaż tak naprawdę wątpił, by udało mu się wkraść do umysłu Voldemorta. Starał się skoncentrować, ale słysząc za sobą krzyki i wybuchy skutecznie go rozpraszały. Tylko dłoń Dracona mocno zaciśnięta na tej jego dawała mu poczucie, że musi to zrobić.

Zmiana stron || drarryWhere stories live. Discover now