6.

9.1K 660 1K
                                    

Następnego dnia o trzeciej po południu Harry, Ron, bliźniacy i Draco stali już pod ogromnym białym namiotem w ogrodzie przed domem Weasleyów, oczekując na przybycie gości.

Potter i Malfoy po zażyciu dość sporej ilości eliksiru wielosokowego mieli być przedstawieni jako jedni z kuzynów Rona. Draco nie mógł ścierpieć, że ma rude włosy i będzie się musiał przestawiać jako kolejny Weasley.

Cała piątka trzymała w rękach listy gości, których mieli odprowadzać na właściwe miejsca.

Przez środek namiotu ciągnął się purpurowy dywan, a wzdłuż niego ustawiono sporo rzędów złotych krzeseł. Wąskie kolumny podtrzymujące namiot oplatały jasne kwiaty, a pan Weasley kończył właśnie wyczarowywać złote balony, które miały się unosić ponad głowami gości.

Przez okno domu widzieli zarys dwóch postaci, Billa, który niespokojnie krążył po salonie, i Charlie'ego, starającego się go uspokoić.

W tym samym czasie, dwa piętra wyżej, Ginny, Hermiona, Fleur i Gabrielle dokonywały ostatnich poprawek w swoim wyglądzie.

W krańcu ogródka zaczęły pojawiać się postacie w eleganckich, jasnych strojach. Po chwili do namiotu ustawiła się już cała kolejka gości.

Fred i George spojrzeli na siebie porozumiewawczo i od razu podeszli do kuzynek Fleur, z którymi chwilę później zniknęli w namiocie, prowadząc je na miejsca.

- Nie, tylko nie ona- jęknął Ron na widok jednej ze starszych kobiet, wyłaniającą się z tłumu.
- Ronald- powiedziała sucho kobieta.- Przez chwilę pomyliłam cię z Ginewrą. Powinieneś w końcu ściąć te włosy- oznajmiła surowym tonem.
- To moja ciotka- mruknął Ron do Harry'ego.- Zawsze wszystkiego się czepia.
- Matka cię nie nauczyła, że nie ładnie tak szeptać w obecności innych?- zapytała kręcąc głową.- A wyście co za jedni?- dodała zauważając Harry'ego i Dracona.
- To są Barny i Will- powiedział szybko Ron.- Moi kuzyni.
- Kolejni Weasleyowie- mruknęła ciotka Muriel.- Ronald, zaprowadź mnie na moje miejsce. Mam sto siedem lat, nie będę stać tu następne dwieście.

Ron jęknął męczeńsko, ale po chwili zniknął ze swoją ciotką w namiocie.

- Tylko się nie zgub. Nie mam zamiaru cię później szukać- mruknął Harry do Malfoya, po czym zniknął mu z oczu, prowadząc jakiegoś starszego pana na jego miejsce.

Draco westchnął, ale nie mając innego wyjścia, również zajął się gośćmi.

Harry po raz kolejny wyszedł z namiotu, chcąc zaprowadzić następne osoby na ich miejsca. Jego wzrok zatrzymał się na mężczyźnie o dość dziwnym wyglądzie. Miał sięgające ramion, białe włosy, a na nich beret. Ubrany był w jasnożółtą szatę, a na łańcuszku połyskiwał srebrny, dziwny symbol, w kształcie trójkątnego oka.

- Ksenofilius Lovegood- przedstawił się przyjaźnie.- Znasz może moją córkę, Lunę?
- Tak- odparł Harry mierząc go wzrokiem.- Jest tutaj z panem?
- Oczywiście. Została na chwilę w ogródku przed domem.

Faktycznie, po chwili stała już przed nimi blondwłosa dziewczyna.

- Cześć, Harry!- zawołała radośnie.- Znudził ci się już stary wygląd?
- Skąd wiesz...- powiedział zdezorientowany Gryfon.

Luna tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- To ja może was zaprowadzę...- zaproponował Potter.

Kiedy pan Lovegood razem z córką zajęli już swoje miejsca, Harry szybko zniknął im z oczu, nie chcąc słuchać o chrapakach krętorogich czy innych narglach. Po drodze napotkał błagający wzrok Rona, który najwyraźniej nadal męczył się ze swoją ciotką.

Zmiana stron || drarryWhere stories live. Discover now