TRZY

455 23 0
                                    

---Bella---

Dzisiaj wracam już do swojego brata, mam nadzieję że nie będzie na mnie wściekły. Z dungije strony mają wszyscy do tego powód, przez ostatni tydzień z nimi nie rozmawiałam. Liczę, że rozejdzie się to po kościach, powiem że chciałam spędzić czas jak za dawnych czasów ze znajomymi i jakoś tak wyszło. Boję się, że Luke mi tego nie wybaczy, chociaż liczę że jego miłość do mnie jest silniejsza.

Wysiadłam z samolotu strasznie ze stresowana, na szczęście długo nie musiałam czekać na taksówkę. Trzydzieści minut później byłam już pod domem, gdzie wyciągnęłam malutką walizkę i z nią otworzyłam drzwi przygotowana na najgorsze.

Weszłam i oczy wszystkich skierowały się na mnie, a ja ze stresu nie wydusiłam z siebie ani jednego słowa. Pierwszy podszedł do mnie niezbyt zadowolony Luke:

- GDZIEŚ TY SIĘ PODZIEWAŁA!?

- Byłam ze znajomymi, a że mieszkają w lesie to słabo było z zasięgiem, a do Andrew wróciłam wczoraj i stwierdziłam, ze nie ma sensu wam pisać, a lepiej będzie jak przyjadę bez zapowiedzenia, przez co będziecie mieli niespodziankę, ale chyba nie wyszło

- Chyba mnie mogłaś o tym poinformować, w końcu jestem twoim chłopakiem

- Chłopakiem, więc chyba nie muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć. Nie powiedziałam ci o tym gdzie jestem, ale wiedziałeś że nic mi nie jest, więc o co tyle hałasu? – czy on myśli, że będzie mnie kontrolować

- A gdyby ktoś cię porwał to co byś zrobiła?

- Na pewno nie czekała na to jak mnie uratujesz – powiedziałam i poszłam do swojego pokoju wkurwiona

Rozumiem, że może być na mnie zły, właściwie ma do tego pełne prawo. Nie powinien mnie jednak chcieć kontrolować, jestem wolnym człowiekiem, a nie jego własnością. Położyłam się do łóżka będąc zmęczona tym dzisiejszym dniem, zresztą lepiej będzie jak porozmawiamy dopiero jutro na spokojnie, jak wszystkim nerwy już miną. Teraz każdy z nich ma do mnie pretensje, a ja nie zamierzam tłumaczyć się z tego, że nie dawałam przez tydzień znaku życia. Tak jakby nie mogli zrozumieć, że chciałam odpocząć od miasta, które zawsze tętni życie niezależnie od pory dnia. Czasem denerwuje mnie, że wszyscy uważają że skoro jestem ich przyjaciółką, to że mają prawo wiedzieć o tym co robię w każdej minucie swojego dnia. Chciałam wyjechać i wyjechałam i na tym się to kończy. Wiem, że po części to moja wina, ale chciałam ich za to przeprosić teraz jednak nie zamierzam tego robić.

Zanim jednak zasnęłam postanowiłam rozpakować walizkę, pasowałoby przeprać ubrania w których chodziłam, a te w których jeszcze nie chodziłam schować do szafy. Jutro zapewne nie będzie mi się tego chciało robić, zresztą jutro zapewne będę gadać cały dzień z nimi na temat mojego nieplanowanego wyjazdu. Wiem, że mogłabym im powiedzieć, że byłam w szpitalu i to by ich zamknęło. Jednak chcieli by też wiedzieć czemu tam trafiła, a to wymagałoby powiedzenia o tej całej walce, a do tego dopuścić nie mogę.

Pokonana na zawsze?Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt