CZTERDZIEŚCI DZIEWIĘĆ

237 11 6
                                    

---Luke---

Niestety, ale jutro wyjeżdżamy już, ponieważ trzeba wrócić do szarej rzeczywistości. Ash jak zawsze jeszcze śpi, bo do rana oglądał jakieś durne filmiki. Tymczasem ja biorę się za pakowanie walizki, bo jutro w pośpiechu zapewne mógłbym czegoś zapomnieć, zresztą muszę jakoś powciskać te maskotki, a to trochę czasu zapewne też mi zajmie. No i najważniejszym czynnikiem jest to, że doba hotelowa kończy się tutaj o dziesiątej, a ja mam zamiaru wstać z rana, żeby ogarnąć siebie i swój bagaż, dlatego dziwie mnie że mój kumpel na to się zdecydował.

Trzydzieści minut później spakowałem już wszystkie swoje rzeczy i doszedłem do wniosku, że nie da się, żeby zajmowały mniej miejsca, a tych zabawek nie zmieszczę i teraz jest problem co z nimi zrobić. Ash pewnie też nie będzie mieć miejsca, szczególnie, ze zabrał o wiele więcej ubrań niż ja, dosłownie zabrał ich tyle jak jechał na pokaz mody, a nie na tygodniowy wypoczynek. Przez chwilę zastanawiałem się co z tym zrobić, aż zapytałem przyjaciela co o tym sądzi, wcześniej go budząc:

- Co robimy z tymi maskotkami?

- Wsadź je do walizki – powiedziałem jeszcze zaspany

- Nie mieszczą się, a ty masz więcej ubrań

- To wyjeb je na śmietnik, a teraz daj mi spać – jeszcze się przekręcił na drugi bok

- Nie wyjebie ich, bo może komuś się przydadzą. Zresztą nie po to wydałem tyle pieniędzy, żeby nikt z tego teraz nie skorzystał – powiedziałem, bo pieniądz to pieniądz, a te z nieba nie lecą – Myślałem, żeby je oddać potrzebującym

- Super plan, znajdź miejsce gdzie to możemy zrobić i wtedy mnie obudź

- Jak zawsze wszystko muszę robić sam – mruknąłem do siebie

Znalazłem w Internecie pobliski dom dziecka i zdecydowałem, że te maskotki nigdzie lepiej nie będą się nadawać jak właśnie tam. Oczywiście zatrzymałem dla siebie pingwina oraz misia, bo owe pluszami zmieszczą mi się do walizki, a Bella na pewno się z nich ucieszy. Ash na pewno zachowa sobie swojego misia, ponieważ duma nie pozwoli mu go tutaj zostawić.

Zapakowałem maskotki do worka na śmieci, a następnie zadzwoniłem na podany na stronie internetowej numer i wkrótce wiedziałem, że maskotki można tam zostawić. Śmiesznie by było, gdybyśmy chcieli zrobić dobry uczynek, a nic z tego by nie wyszło. Usłyszałem też, że maskotki możemy przywieźć do siedemnastej, więc nie musimy się spieszyć.

Poszedłem do sklepu, gdzie kupiłem dwie bułki, a następnie wróciłem do pokoju. Tam obudziłem przyjaciela, który tym razem wstał i zrobiłem nam śniadanie, przy którym wyjaśniłem mu o tym, gdzie za niedługo pojedziemy. Następnie poszliśmy na miasto kupić jeszcze jakieś duperele, w moim przypadku był to magnez o który prosiła mnie Bella.

Koło szesnastej wróciliśmy po te misie, a następnie ruszyliśmy do miejsca docelowego. Wzięliśmy worki i poszliśmy do gabinetu dyrektorki, tak po odłożeniu ich się przywitaliśmy:

- Dzień dobry, to ja dzwoniłem do pani w sprawie tych maskotek – mówiąc to uścisnąłem jej dłoń – To jest mój kolega Ash

- Miło mi panów poznać, ja nazywam się Helen i jestem dyrektorką tego miejsca. Bardzo dziękuje za przywiezienie nam zabawek, dzieciaki na pewno się z nich ucieszą, szczególnie że rzadko tutaj mamy nowe zabawki

- Dlaczego? – zapytałem, bo skoro są tu dzieci to chyba logiczne, ze zabawki też powinny być kupowane raz na jakieś czas

- Wszystkie pieniądze idą na bardziej potrzebne rzeczy, takie jak wyżywienie, ubrania czy edukacje, a na przyjemności często brakuje nam pieniędzy, dlatego bardzo cieszę się, że są na tym świecie dobrzy ludzie

- Na świecie jest dużo dobrych ludzi – jak i złych dodałem w myślach

- Mam jednak pytanie skąd panowie ich tyle mają? Wydaję się panowie być za młodzi na ojców, a nie uwierzę, ze są to zabawki z waszego dzieciństwa

- Jakiś czas temu byliśmy w wesołym miasteczku, a tam odezwał się w nas duch rywalizacji, więc zagraliśmy w każdej budce i o to są tego efekty – wskazałem ręką na Przytulanki – Nie mamy miejsca, żeby wszystkie zabrać do domu, a szkoda byłoby ich wyrzucić skoro możemy je pani przekazać i zrobić dobry uczynek

- Jeszcze raz bardzo panom dziękuje, może chcieli by je panowie samodzielnie dać dzieciakom?

- No nie wiem – powiedział Ash, ale pani już za nas zadecydowała

Z jej gabinetu przenieśliśmy się do ogromnego pomieszczenia, gdzie oprócz stołów było miejsce na zabawki. Przy stole siedziały dzieciaki, które uczyły się, inne gadały, a reszta bawiła się, jednak ich wzrok powędrował na Helen kiedy ta tylko weszła:

- Dzieciaki chcę wam przedstawić tych dwóch miłych panów. To jest Luke – wskazała na mnie, a ja się przywitałem nie wiedząc co innego mógłbym zrobić – To jest Ash, przynieśli wam kilka zabawek – na słowo zabawki dzieci tak się ucieszyły, że aż się wzruszyłem mentalnie

Jako, ze dzieciaki nic nie robiły, zresztą tak jak i Helen, to postanowiłem wybrać jakiegoś miśka i wręczyć każdemu dziecku. Dzieci było może z dwadzieścia i misiów powinno wystarczyć. Wkrótce mój przyjaciel poszedł w moje ślady i chwilę później każde dziecko miało już swojego pluszaka, kilka jeszcze zostało, więc położyliśmy je na półkę.

Następnie jakoś tak wyszło, ze zaczęliśmy się z nimi bawić, oczywiście opowiadając także kilka rzeczy o sobie. Powiedzieliśmy też jak to się stało, że mamy tyle maskotek. Mimo iż fajnie spędziliśmy czas to wkrótce musieliśmy odejść, wtedy jedna z dziewczynek zapytała:

- Odwiedzicie nas jeszcze kiedyś?

- Przykro mi, ale raczej nie – powiedziałem zgodnie z prawdą, jednak dziewczynka zaczęła płakać

- Czemu? – powiedział jakiś chłopczyk

- Bo mieszkamy daleko stąd i nie wiem czy kiedyś tu jeszcze przyjedziemy, ale jeśli tak to na pewno wpadniemy. Po za tym jak wy dorośniecie to możecie wpaść do nas – powiedziałem, a dzieciakom od razu wrócił dobry humor

Po pożegnaniu się z dzieciakami, ruszyliśmy do wyjścia. Wcześniej zostawiłem numer do siebie pani Helen, gdyby potrzebowała jakieś pomocy, no i po za tym podobno tak trzeba, chociaż ja tam się na tym nie znam. W lepszych humorach wsiedliśmy do auta, które niestety idziemy dzisiaj oddać.

Dwie godziny później auto było już oddane, a my do hotelu musieliśmy dojechać komunikacją miejską, co do łatwych zadań wcale nie należało. Zmęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy do pokoju, gdzie zasnęliśmy ze zmęczenia.



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Masz dedykację i czuj się zadowolona, przy okazji ciesz się że jest tak długo wyczekiwany rozdział, a do tego ma jeszcze ponad 1000 słów więc to doceń <3

**Autorka**

Pokonana na zawsze?Where stories live. Discover now