THE END

2.1K 149 51
                                    

[MARIE]

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

[MARIE]

     Słońce przyjemnie grzało mi w plecy, gdy opatrywałam dłoń kolejnego młodego budowlańca. Czternastolatek siedział cały spięty, a na jego umorusanej twarzy było widać ślady łez. A jednak z pewną miną patrzył jak owijam mu dłoń czystą szmatką, jako że bandaży nie mieliśmy.

     — Gotowe — stwierdziłam, patrząc na swoje dzieło. Chłopak posłał mi ponury uśmiech i wstał, a ja za nim podążyłam. — Idź umyj twarz i coś zjedz, Greg. Nie bierz się już za pracę, a przynajmniej dzisiaj. I uważaj z piłą na drugi raz — pouczyłam go i poklepałam po ramieniu. Ciemnowłosy pokiwał głową i odszedł w stronę prowizorycznej łazienki.

     Obmyłam dłonie w misce i rozejrzałam się, szukając wzrokiem kolejnych nieuważnych ofiar, ale nikogo nie zauważyłam. Westchnęłam. No cóż, miejmy nadzieję, że Greg będzie ostatni. 

     Minęły dwa tygodnie od wydarzeń w mieście. Powoli zaczynało się układać. Ciężko pracowaliśmy, żeby zbudować nowe życie z dala od DRESZCZ-u.

     Nie miałam jednoznacznego zadania jak większość. Najczęściej opatrywałam dzieciaki, które pracowały na budowie lub w polu z grabiami. Kiedy nie miałam już pacjentów, chodziłam i nadzorowałam pracę. Pomagałam innym.

     Tak jak teraz.

     Ruszyłam na mój rutynowy obchód. Na samym początku zahaczyłam o stołówkę, gdzie królowała Sonya. Dziewczyna śpiewała i tańczyła nad garnkiem. Oparłam się o stół za jej plecami i uśmiechnęłam się pod nosem, obserwując jej wyczyny. Jasne włosy związane w niedbałego kucyka, chuśtały bezustannie w obie strony.

     W końcu mnie zauważyła i zaprzestała swoich popisów. Ukłoniła się, a ja zaklaskałam kilkakrotnie, wyrażając swój podziw.

     — Jak tam, doktorku? — Zagadnęła, opierając się tyłem o blat. — Ilu dziś straciło palce? — Było to rutynowe pytanie. W rzeczywistości żadne z dzieciaków nie straciło palca podczas pracy, ale było bardzo blisko.

     — Nikt — wzruszyłam ramionami. — Ale kilkoro naprawdę się starało.

     — Nie dziwię się — uniosłam brwi. — Taka ładna pani lekarz, to chłopcy robią wszystko, żeby dostać trochę uwagi.

     Zaśmiałam się na ten komentarz.

     — Nikt normalny by tego nie zrobił.

     — Mój brat, żeby spędzić z tobą chociaż chwilę? Jasne — no tak. Wspomnienia zaczęły wracać nie tylko do mnie. Kiedy Sonya obudziła się jednej nocy z krzykiem i powiedziała mi, że Newt jest jej bratem, nie byłam zdziwiona. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, często im towarzyszyłam, dołączał do nas także Aris.

WHO IS MARIE? [NEWT TMR]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ