[26]

1.9K 121 50
                                    


[MARIE]

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

[MARIE]

     Zbliżała się noc. Moja pierwsza spokojna noc od pół roku. Czułam, że tym razem naprawdę się wyśpię. Jednak kiedy leżałam już wygodnie ułożona między innymi uratowanymi, słysząc ich spokojne oddechy, jakaś myśl nie dawała mi spokoju. Uniosłam się do siadu i rozejrzałam wkoło. W starym budynku bez okien i drzwi panowała ciemność. Jedynie słabe światło księżyca zostawiało jasne smugi na podłodze.

     Wstałam najciszej jak się tylko dało i założyłam buty za kostkę i brązową kurtkę. Tęskniłam za swoją starą, czerwoną, ale DRESZCZ zabrał mi ją od razu po porwaniu. Oprócz tego miałam na sobie czarne leginsy i niebieski sweter, porządnie już wyświechtany, ale miałam to gdzieś. Wiedziałam, że to nie był najmądrzejszy wybór spacerowanie po budynku w całkowitej ciemności, ale musiałam coś ze sobą zrobić. Z trudem omijałam co kolejnych śpiących w najlepsze, aż w końcu usłyszałam cichy szept:

     — Marie? Gdzie idziesz? — Z trudem wytężyłam wzrok, by zobaczyć opierającą się na łokciu i jednocześnie bardzo zaspaną Sonyę. Leżała tuż obok mojego tymczasowego "łóżka" i najwyraźniej musiałam ją obudzić swoim kręceniem się i wzdychaniem. Wzruszyłam ramionami, ale po sekundzie zdałam sobie sprawę, że ona i tak tego nie zobaczyła, więc odchrząknęłam cicho.

     — Idę siku — wymyśliłam na poczekaniu. — Idź spać.

     Nie czekając na jej odpowiedź, ruszyłam korytarzem. Mimo, że starałam się iść jak najciszej, moje kroki odbijały się echem od ścian. Postanowiłam spenetrować piętro, gdzie wcześniej moja noga nawet nie powstała. Czułam jak oczy mi się kleiły, ale i tak sen nie chciał nadejść. Weszłam po schodach w górę i rozejrzałam się, ostrożnie stawiając kroki. Pomieszczenia były puste, w większości zniszczone i nienadające się do zakwaterowania, ale z jednego z nich pochodziła słaba poświata jakiejś lampki albo czegoś w tym stylu. Podeszłam tam najciszej jak mogłam, ale kiedy zobaczyłam Newta siedzącego przy starym stole nad jakimiś papierami, momentalnie się odprężyłam. Sama jego obecność sprawiała, że czułam się lepiej.

     Bałam się jednak, że przez uczucie do niego będę cierpieć.

     — Newt?

     Chłopak podskoczył na krześle, po czym, jak mogłam się spodziewać, z mocno bijącym sercem, odwrócił się w moją stronę.

     — Marie! Zawału można dostać! — Odetchnął głęboko, po czym przywołał na twarz zmęczony uśmiech. — Czemu nie śpisz?

     — Wybacz — przeszłam przez "próg" i rozejrzałam się po pomieszczeniu. — Mogłam chrząknąć albo coś — wróciłam spojrzeniem do blondyna, który wpatrywał się we mnie uważnym wzrokiem. — Po prostu nie mogłam spać... i postanowiłam się przejść.

WHO IS MARIE? [NEWT TMR]Where stories live. Discover now