[24]

1.9K 112 17
                                    


     Łomot jadącego od wielu godzin pociągu, przyprawiał każdego człowieka o ból głowy, ale Marie się przyzwyczaiła

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Łomot jadącego od wielu godzin pociągu, przyprawiał każdego człowieka o ból głowy, ale Marie się przyzwyczaiła. Tak samo jak do mocno zaciśniętych kajdan, które przy każdym poruszeniu wpijały się boleśnie w skórę dziewczyny. Jej chude plecy non stop obijały się o metalową ścianę, a jej chłód przenikał aż do kości.

Marie straciła już nadzieję.

Z obojętną miną siedziała pośród jednocześnie przerażonych, zmęczonych i zrozpaczonych nastolatków. Po trudnych miesiącach tortur i ćwiczeń, dziewczyna nie myślała o niczym. Istniała tylko ciemność poprzetykana wiązkami światła pochodzącymi z krat na suficie wagonu, w którym była. Ktoś kichnął, inna osoba zakaszlała; Marie słyszała także ciche głosy rozmawiających Sonyi i Arisa, ale nawet na to nie zwróciła uwagi.

Czy próbowała uciekać? Niezliczoną ilość razy, jednak za każdym razem przybywało jej tylko nowych oparzeń i blizn. Nie była w stanie wydostać się poza obręb budynku, w którym "zamieszkiwała" przez ostatnie kilka miesięcy od porwania. A teraz była na zewnątrz. Była w pociągu, więc teoretycznie powinna obmyślać nowy plan ucieczki, prawda? Ale nie robiła tego. Przez to... przez to, co tam przeszła, przez to jak jej... jak każdemu z nich dosłownie prali mózg, nie mogła wymyśleć nic innego, jak tylko tego, że będzie biegła. Choć będą w nią strzelać, ona dalej będzie biec.

Marie zamknęła oczy, gdy po raz kolejny zatrzęsło wagonami, a kajdany wbiły się jej w skórę. I wtedy coś usłyszała. Pośród okrzyków bólu, rozmów i trzeszczącego pociągu, usłyszała warkot... samochodu? Próbowała wytęrzyć swoje zmysły, ale była zbyt zmęczona, więc pozostawało jej tylko czekać na rozwój wypadków.

Nagle ktoś przebiegł po dachu jej wagonu, w tle rozległy się krzyki strażników i pojedyncze strzały. W wagonie zapanowała cisza, ponieważ każdy chciał usłyszeć jak najwięcej. Po chwili poczuli szarpnięcie, a kolejne strużki krwi pociekły im po rękach.

To... pociąg się zatrzymał.

Ciemnowłosa wyprostowała się na swoim siedzeniu, nie zwracając już żadnej uwagi na jakikolwiek ból. Jej serce obijało się o klatkę piersiową w tak szybkim tempie jak nigdy, a trybiki w jej głowie zaczęły w końcu pracować.

Pierwszy od pół roku wyjazd z bazy, która była w żaden sposób osiągalna. Żadnych wiadomości na temat kolejnych złapanych Odpornych, a teraz to? Czyżby to ich przyjaciele postanowili w końcu uratować ich tyłki?

I wtedy rozległ się łomot w ścianę wagonu i okrzyki:

- Minho?! Minho jesteś tu?! - Głos Thomasa huczał w głowie dziewczyny, która wyglądała jakby miała zemdleć od nadmiaru emocji. To Thomas. Thomas i Brenda. I Harriet, i Jorge.

I Newt.

- To ten! - Rozległo się kolejne uderzenie i nagle więźniowie usłyszeli jakby wiercenie. Krzyczeli. Krzyczeli z radości i ulgi. Ktoś przyszedł do nich. Ktoś przyszedł ich uratować.

Marie jeszcze bardziej podciągnęła się na miejscu, a jej wzrok na ułamek sekundy zetknął się ze spojrzeniem Arisa. Dziewczyna po raz pierwszy od pół roku prawdziwie się uśmiechnęła.

Po chwili poczuła jak wagon oderwał się od ziemi. Oni lecieli. Marie przyglądała się kratom na suficie, po których przemykały cienie. To byli jej przyjaciele. Wiedziała to.

*

Po dłuższym czasie lotu, wagon uderzył o ziemię, a ich "porywacze" otworzyli drzwi. W tamtej chwili szczęście dziewczyny wywaliło poza skalę, nie czuła nawet piekącego bólu świeżych ran. Była prawie wolna.

Pierwszy do wagonu, jak można było się spodziewać, wpakował się Thomas, a jego wzrok obiegł wszystkie twarze. Najpierw jego mina wyrażała szczęście, następnie lekki szok, a na końcu rozczarowanie, które po chwili próbował ukryć pod uśmiechem. Nie było Minho.

Zaraz po nim wszedł Newt, a jego widok przywołał na twarz Marie tak szeroki uśmiech, że bała się przez chwilę czy jej nie rozerwało policzków. Wszedł rozglądając się, po czym podszedł do Thomasa i wymienił z nim kilka słów szeptem, a uśmiech Marie zmalał.

Po chwili jednak ich spojrzenia zetknęły się, a chłopak bez namysłu ruszył w jej stronę. Marie wielokrotnie od dnia porwania wyobrażała sobie jak to będzie, gdy w końcu spotka się z przyjaciółmi, mimo iż wiedziała, że szanse na to były nikłe. A mimo to, siedziała teraz twarzą w twarz z Newtem, który z uśmiechem godnym anioła kucnął przed nią.

- Cześć, Marie - powiedział, po chwili milczenia i napawania się nawzajem swoim widokiem. Dziewczyna musiała przyznać, że zawstydziła się, wiedząc, jak bardzo źle prezentuje się przed blondynem. Wychudzona, zakrwawiona i zmęczona nie stanowiła pięknego obrazka.

- Cześć, Newt - odparła, przyglądając się jak chłopak przecinał jej kajdany i ze zmarszczonymi brwiami oglądał rany na jej nadgarstkach. W między czasie inni zajmowali się jej "towarzyszami". - Fajne włosy.

Na jej komentarz, Newt uśmiechnął się szerzej, a w policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Nie zmienił się jakoś bardzo, ale jego włosy znacznie urosły, jednak Marie musiała przyznać, że było mu w nich bardzo do twarzy. Bardzo, bardzo do twarzy. Na samą myśl o tym poczuła, że się zarumieniła. Newt był jednym z tych chłopaków, przez których serce przyspieszało biegu, a na policzkach pojawiały się czerwone place.

- Dzięki - pomógł jej wstać i chciał wyprowadzić z wagonu, ale na ich drodze pojawiła się Harriet. Ciemnoskóra uśmiechała się promieniście i bez żadnych zbędnych słów przytuliła dziewczynę.

- Wiedziałam, że będą z tobą same kłopoty, patyku - Marie mimo woli zaśmiała się. Matko, jak ona za nimi tęskniła. Kiedy w końcu Harriet się od niej odkleiła, Newt wyprowadził ją na zewnątrz. Pierwszym co zobaczyła było rażące słońce, zaraz po tym w zasięgu jej wzroku, zaczęła pojawiać się ziemia i zniszczone budynki, między którymi przechadzali się ludzie. Marie czuła rozpierającą jej klatkę piersiową radość i szczęście, gdy spojrzała na twarz Newta, szukającego czegoś w tłumie. Niemalże zapomniała o ich ostatniej rozmowie i felernym "pocałunku", ale czy on o tym zapomniał?

•••

przepraszam... znowu?

WHO IS MARIE? [NEWT TMR]Where stories live. Discover now