[29]

1.7K 104 51
                                    


[MARIE]

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

[MARIE]

     " — Hej, Newt — uchyliłam drzwi od wspólnego pokoju blondyna i Arisa. — Newt, jesteś tu? — Rozejrzałam się po pomieszczeniu, na samym początku nie dostrzegając żywej duszy, by dopiero po chwili spostrzec jasną czuprynę chłopaka wystającą zza łóżka. Weszłam do pokoju i delikatnie zamknęłam za sobą drzwi, po czym niepewnym krokiem podeszłam do chłopaka, który siedział na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Stanęłam nad nim, ale on nawet nie podniósł na mnie oczu, więc usiadłam naprzeciwko niego ze skrzyżowanymi nogami na tyle blisko, że nasze kolana się ze sobą stykały. Dopiero wtedy podniósł na mnie wzrok.

     — Cześć, Marie — piętnastolatek sprawiał wrażenie obojętnego, ale znałam za dobrze. Było mu przykro.

     — Chciałam tylko powiedzieć, żebyś nie przejmował się Patrickiem. To ciota, no nie? Nie miał prawa cię tak traktować na treningu i szydzić z ciebie. Nawet nie dorównuje ci do pięt. W prawdziwym pojedynku zrobiłbyś z niego masło — powiedziałam wspominając scenę sprzed dwóch godzin, kiedy to Patrick pobił Newta na treningu, a później nabijał się z niego razem ze znajomymi.

     — Nie przejmuję się tym — blondyn popatrzył na mnie smutno i zaczął załamywać palce, co oznaczało, że bardzo się czymś stresuje.

     — A więc czym?

     — Tym, że to... — zamilknął na chwilę, zbierając myśli. — Nie potrafię sam siebie obronić, więc jak obronić kogoś innego? Świat jest niebezpieczny, a ja sobie nie radzę z Patrickiem i jego kolegami. Ty mnie przed nimi obroniłaś, a to ja bym chciał bronić ciebie. Chciałbym być lepszy.

     — Newt... nie musisz być lepszy, już jesteś najlepszy. Może nie jesteś asem w sztukach walki, ale jesteś miliony miliardów razy mądrzejszy od jakiegoś tam Patricka — poczochrałam go po włosach i uśmiechnęłam się szeroko. — Jesteś najkochańszym człowiekiem jakiego znam.

     Nareszcie udało mi się wywołać uśmiech na twarzy Newta. Wpatrywał się we mnie, czego nie lubiłam, bo od razu zaczynałam się czerwienić.

     — Chciałbym coś zrobić — pokręcił głową z uśmiechem, jakby starał się wytrącić to sobie z głowy. — I to od dłuższego czasu. Zamkniesz na chwilę oczy?

     Pokiwałam głową i spełniłam jego prośbę, totalnie nie spodziewając się tego co nastąpi. Wtedy poczułam jak usta Newta dotykają moich, a ja myślałam, że po prostu tam padnę.

     — Matko boska, co do jasnej... — mój brat, jak zwykle, musiał pojawić się w najmniej odpowiednim momencie".

     Oderwałam się od niego, czując jak serce łomocze mi w piersi. Przez dłuższą chwilę zaciskałam usta, patrząc na Newta, który przyglądał mi się lekko skonfundowany, mimo tego, że na pocałunek odpowiedział. Jednak odwrócił wzrok jakby zastanawiał się czy dokonał mądrego wyboru.

     — Nie wiem czy to był dobry pomysł — jego słowa zabolały. Spuściłam wzrok czując jak czerwień zalewa moje policzki. — Nie o to chodzi. Czuję się źle, nawet bardzo źle z tym, że kiedy odejdę ty tu zostaniesz... i będziesz czuła się jeszcze gorzej. Nie mogę na to pozwolić, za bardzo mi na tobie zależy.

     Podniosłam wzrok znad jego klatki piersiowej i popatrzyłam zaskoczona na jego twarz.

     — Nie martw się o mnie, ten pocałunek nie zmieni za dużo... i tak będę do ciebie żywić jakieś... uczucia. Nawet jeśli ty tego nie czujesz.

     — Marie, problem w tym, że czuję i to od dawna. Gdyby nie to, że jestem chory — urwał, zaciskając powieki.

     — Nie denerwuj mnie, znajdziemy lekarstwo. Nie umrzesz, okej? Nie pozwolę na to — zmarszczyłam brwi, patrząc na jego zrezygnowaną minę. — Straszny pesymista z ciebie.

     — Reali...

     — Nie, realistką jestem ja, ty jesteś cholernym pesymistą — nareszcie udało mi się wywołać uśmiech na twarzy Newta.

     — Uwielbiam jak nawet w takiej sytuacji się ze mną droczysz — przytulił mnie do siebie, opierając podbródek na mojej głowie. Przez chwilę się opierałam dla zasady, ale szybko się poddałam, wtulając się w niego. — Jesteś dla mnie naprawdę ważna.

*

     — Więc... nie pamiętałem cię w ogóle, nie miałem żadnych wspomnień — Newt zawahał się. — Po zatarciu po raz pierwszy zobaczyłem cię na monitorach w DRESZCZ-u. Było tam tylko twoje zdjęcie, ale już wtedy coś mnie ruszyło. Później w stołówce, kiedy weszłaś... chłopaki coś o tobie gadali, że pobiłaś tego strażnika... nie wiem. I wtedy coś mi błysnęło w pamięci, jakbyś uruchomiła jakąś moją część. Poza tym zaimponowałaś mi wtedy na pustyni, a później jeszcze przespałaś się na moim ramieniu — zaśmiał się, spoglądając na nasze splecione dłonie. — Wtedy wpadłem.

     Mimowolnie uśmiechnęłam się. To już wtedy, na początku naszej znajomości.

     — Nie potrafiłem cię zrozumieć — kontynuował, uśmiechając się pod nosem. — U nas w Strefie nie było ani jednej dziewczyny, dopóki nie trafiła do nas... Teresa. Nie miałem z nią zbyt wiele wspólnego, ciągle latała za Tommy'm. Jak spotkałem ciebie to już kompletnie nie wiedziałem o co chodzi. Raz byłaś pewna siebie, za chwilę się czerwieniłaś i uciekałaś. Uśmiechałaś się, żartowałaś, a później nagle byłaś smutna. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś tak skomplikowanego, ale zaintrygowałaś mnie. A kiedy cię zabrali... myślałem, że rozniosę ten samolot w pył. To dlatego nie chciałem, żebyś jechała z nami i nic ci nie powiedziałem. Ale ty i tak postawiłaś na swoim.

     — Powinieneś się cieszyć — zagryzłam wargę, powstrzymując śmiech. Newt popatrzył na mnie usta, a później w moje oczy. Zaczynało świtać, więc jego twarz była bardzo dobrze oświetlona. Chłopak pochylił się do mnie i musnął moje usta swoimi, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam.

     — Nie opowiedziałaś mi jeszcze jak było z tobą — kątem oka zauważyłam jak ktoś wchodzi na dach, więc ze zrezygnowaniem odsunęłam się od niego na kilka centymetrów.

     — Jeszcze zdążę to zrobić — spojrzałam na Thomasa, który spoglądał na nas lekko skonfundowany. — Zostawię was.

     Wstałam, puszczając przy tym dłoń Newta, który powiódł za mną spojrzeniem. Uśmiechnęłam się z pocieszeniem i odeszłam w stronę drzwi. Szłam przez zdemolowany korytarz, aż nie spotkałam Brendy i Jorge'a na jednym z zakrętów. Kiedy mnie zobaczyli urwali rozmowę i popatrzyli na mnie.

     — Marie?

     — W porządku, hermana? — Hiszpan spojrzał na mnie z troską. — Co z Newtem?

     Spuściłam wzrok na ziemię, czując jak w moim gardle zbiera się gula. Mogłam zgrywać twardą przy blondynie i wspierać go, ale teraz... nawet nie zauważyłam jak łzy zaczęły mi wpływać ciurkiem po twarzy.

     — O mój Boże, o mój Boże — Brenda podeszła do mnie i przytuliła mocno. — Będzie dobrze, Marie. Będzie dobrze, obiecuję.

•••

WHO IS MARIE? [NEWT TMR]Where stories live. Discover now