Plaża

1.6K 50 14
                                    


 Trzymałam dalej w dłoni krótki liścik, który znalazłam dziś rano pod poduszką. Godzina, na którą miałam się zjawić w tym danym miejscu, zbliżała się nieuchronnie. Była stuprocentowo pewna tego, kto go pozostawił. Tylko on mógł to zrobić.  

 Ale czy warto?

 Po co by miała dawać mu szansę?

  Westchnęła. 

 Stała dalej w tym samym miejscu, czując jak łzy w coraz to większych ilościach wypływają z jej oczu. Nie potrafiła w to uwierzyć. Myślała, że to jakiś podły żart, który nie ma niczego do rzeczywistości. Myliła się. Widziała to teraz na własne oczy. To była jej miłość, całująca kogoś innego niż ona. 

 Czy w ogóle jest to możliwe po tym wszystkim, co przeszli?

 Od zawsze wiedziała, że ten pierwszy często nie jest tym ostatnim, lecz i tak sądziła że on jest właśnie tym z kim spędzi resztę życia. Kochała go i to najbardziej bolało. 

 Przeżyła tyle razy przeróżne rodzaje ran, po cięte, po zadrapania, po ukłucia, po uderzenia, ale to coś zupełnie innego. To nie było fizyczne. Tutaj nie wiedziała, jak to wyleczyć, jak się tego pozbyć. 

 To było cholernie nie fair. 

— Annabeth! — jeszcze śmiał się do niej odzywać. 

 Zobaczyła, jak natychmiastowo odpycha od siebie tę dziewczynę i zaczyna biec w jej kierunku. Stała sparaliżowana, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Kiedy dotarło do niej, co się dzieje, był już bardzo blisko. Zbyt blisko. 

 Nawet przez załzawione oczy dojrzała uśmiech na twarzy tej dziewczyny, która całowała kogoś, kto darzyła uczuciem większym niż cokolwiek na tym świecie. To była jedna z córek bogini miłości, jak na ironię. Czuła niewyobrażalną nienawiść napływają do jej serca. 

— Odejdź. — wyszeptała zranionym głosem, cofając się do tyłu

 Była pewna tego, że to usłyszał, ale i tak podchodził coraz to bliżej. Nie posłuchał się jej. Było to dla niej, jak krzyczący alarm, wołający że ma uciekać czym prędzej, zwiększając dystans.

 Nie posłuchała się tego alarmu, ale czy powinna?

— Ona mnie zaczarowała... — zaczął się jej tłumaczyć. 

 Łzy zaczęły lecieć w coraz to większej ilości po jej policzkach.

 Gdy był już wystarczająco blisko po prostu podniosła rękę z pewnym zamiarem. 

 Policzek był celem. 


 Szła, dalej trzymając w dłoni kartkę. Nie miała bladego pojęcia, czy dobrze robi. Mogła potem tego żałować lub cieszyć się z podjętej decyzji. Musiała najpierw go wysłuchać, choć będzie to ciężkie. Nie płakała, tak jak parę dni temu. Jej twarz była w pełni poważna, pozbawiona jakichkolwiek uczuć, pokazujących jej słabość. 

 Nie powie mu, że tęskni. Nie może czuć satysfakcji.

 Uśmiechnęła się sama do siebie, spoglądając na napis "Plaża" na kartce.

 Już tam czekał.


___________________________________________

 Dawno nic nie wrzucałam, więc teraz wrzucam hah

 Krótkie, ale idealne na ten niedzielny dzień koronaferii

 Pamiętajcie o tym, by pozostać w domu! 

 Do następnego!

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsWhere stories live. Discover now