Zakochałam się

3K 124 58
                                    

Inspirowałam się pewnym os'em, który nie jest na wattpadzie

Akcja dzieje się na początku Ostatniego Olimpijczyka
_____________________________

Wzięłam głęboki oddech, zaciągając się morską bryzą. W oddali zauważyłam kłócące się o chyba jakąś muszelkę najady, a jeszcze dalej kilka hipokampów. Na niebie latało stadko pegazów. Niedaleko mnie, a w sumie za mną ciągnął się las. Byłam na plaży, sama żeby wszystko było jasne. Nie potrzebowałam towarzystwa nikogo, chciałam jedynie pobyć sama, bo praktycznie nigdy nie było mi to dane. Wiedziałam, że pobyt na plaży to dość głupich pomysł, ponieważ znając życie za chwilę przyjdą tu bracia Hood lub co gorsza Percy i zniszczą moją dość cenną ciszę. Nie chcę z nikim rozmawiać, a już szczególnie z synem Posejdona. Tak naprawdę nie zrobił nic złego... To ja byłam winna. Moje dziwne zachowanie, moja oschłość w stosunku do niego - to wszystko miało swe wytłumaczenie. Ta wiadomość tak naprawdę dotarła do mnie zaledwie może tydzień temu. To pytanie z resztą siedziało jeszcze dłużej, tak około rok lub może nawet dłużej, a brzmiało ono tak Czy zakochałam się w Percy'm Jacksonie, w  moim największym przyjacielu? Odpowiedź na początku brzmiała rzecz jasna nie, ale teraz nie byłam już tego tak pewna. Najgorsze jednak było to, że widocznie Percy wolał Rachel, tą głupią śmiertelniczkę... Jak tak można? Zaczęłam coś do Percy'ego czuć po tym jak uratowaliśmy Grover'a, ale on NIGDY nie traktował mnie jak kogoś więcej niż zwykłą przyjaciółkę... Bogowie jak ja bym chciałam być kimś więcej. Sama dziwię się sobie jak nie mogłam dostrzec wcześniej kilka bardzo ważnych szczegółów. Percy jest przede wszystkim bardzo bardzo przystojny i umięśniony... Już kompletnie nie przypomina przynajmniej z wyglądu tego chłopaka co zawitał do obozu kilka lat temu. Już nie wspomnę o jego oczach... Po prostu są jak tak jak morze piękne i urocze gdy spokojne, a wręcz przerażające gdy wściekłe, co na ogół zdarza się dość rzadko. Chyba już wiecie co się stało.... Zakochałam się w synu Posejdona, czego on chyba nawet nie odwzajemnia. Żyć i nie umierać, co nie? Nagle usłyszałam za sobą kroki. Natychmiast wstałam by spojrzeć na osobę, która przerwała moją samotność. Na moje godne Hadesa szczęście spojrzałam właśnie na Percy'ego, we własnej osobie.  Di immortales on na pewno nie da mi spokoju! Od kilku tygodni unikam go jak ognia, więc teraz pewnie będę się czuła jak na spowiedzi. Westchnęłam nieco zrezygnowana i usiadłam ponownie na piasku, tak jakby ignorując trochę Percy'ego. Nie rzucił żadnego komentarza, ku mojemu zdziwieniu. Usiadł obok mnie i po prostu spojrzał w tym samym kierunku co ja

— Nie rozumiem — przerwał ciszę

— I dobrze — mruknęłam

Spojrzał na mnie w zupełności zmartwioną i zatroskaną miną

— Annabeth, co się dzieje? — spytał

Westchnęłam cicho. Odkąd pogodziłam się z faktem, że zakochałam się w nim, po prostu nie potrafiłam traktować go jak dawniej, czyli jak zwykłego przyjaciela

— Nic — skłamałam

Hej Percy słuchaj mam taki problem zakochałam się w tobie, mimo tego że jesteśmy tylko przyjaciółmi może pójdziemy na lody?

— Mi się zdaje, że nie — odpowiedział

Na Zeusa teraz nie może być tępy?

— Nawet jeśli... — zaczęłam i już tego żałowałam — to to akurat nie twój interes

O, nie... Zapomnij o tym, proszę...
Percy wstał widocznie zły co było widać w jego ruchach ciała. Nie chciałam pozostać w tyle i również wstałam. Musiało to dość śmiesznie wyglądać ponieważ Percy jest ode mnie wyższy o jakieś cztery czy pięć cali. Mimo wszystko nie straciłam odwagi, w tej chwili czekałam na rozwój sytuacji, która na razie nie wyglądała zbyt kolorowo

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsWhere stories live. Discover now