Chłopak

2.2K 89 12
                                    

Na zamówienie hanutka05
___________________________________

Spojrzałam na mojego brata i wysłałam mu piorunujące spojrzenie.

Po raz dziesiąty tłumacze mu, że odwdzięczanie się domku Hermesa za żart sprzed tygodnia nie jest dobrym pomysłem.

Bo nie był.

Wiedziałam, że jak on zrobi im żart czy tam jak kto woli kawał skończy się to kolejnym żartem od jedenastki. Do dziś pamiętam wojnę z tym domkiem kilka lat temu... Nie należała do najciekawszych, ale z pewnością do najbardziej... Hmmm... Jak to nazwać? Po prostu podczas "wojny" z domkiem Hermesa podnieśliśmy dużo strat. Dużo.

Dlatego gdy zobaczyłam Chejrona, dla niewiedzących jednego z głównych władz obozu, ucieszyłam się. Moja mina jednak zniknęła gdy zobaczyłam całkowicie poważny wyraz jego twarzy. Nie wiedziałam co się do końca dzieje. Chejron wrócił skądś, czego nie chce mi powiedzieć, dwa dni temu i ani razu się nie uśmiechnął.

Słyszałam od satyrów o jakimś letnim przesileniu, ale nie mogło być aż tak źle, prawda?

Nie wiedziałam co dokładnie się dzieje, ale coś z pewnością.

— Annabeth. — wypowiedział moje imię gdy tylko mnie zobaczył.

Aha.

Spojrzałam za siebie, ale mojego brata już nie było. Zostawił po sobie różową farbę, którą miał zamiar pomalować domek Hermesa.

Miałam wielką nadzieję, że nie pójdzie to na mnie, dlatego starałam się być miła.

— Tak, Chejronie? — odpowiedziałam uprzejmie.

Proszę nie zobacz tego pędzla. Błagam.

— Muszę z tobą porozmawiać i poza tym musisz kogoś poznać. — odrzekł.

Czyli, jest nowy, i pewnie moim zadaniem będzie wytłumaczenie mu tego wszystkiego.

Standard.

— Jest w Wielkim Domu? — spytałam.

Centaur pokręcił głową. Nie?

— Jest w infirmerii. — odrzekł.

Czyli trafił do obozu ścigany przez jakiegoś potwora... Witaj w klubie nieznajomy.

— Co mu się stało? — zmarszczyłam lekko czoło.

Chejron westchnął.

— Dowiesz się.

Wydawał się bardziej zmartwiony niż zazwyczaj kiedy przychodził do nas jakiś nowy półkrwi. Już na starcie mnie to zainteresowało.

Spojrzałam na jego ostatni raz po czym skinęłam, dając znać że możemy już do niego iść. Chejron uśmiechnął się lekko co mu nie wyszło, więc wyglądało bardziej jakby się skrzywił.

Ruszyliśmy z dala do domku Hermesa, zostawiając wszystkie rzeczy którymi miał zostać wykonany żart.

Poszliśmy w kierunku infirmerii, gdzie leczą "poszkodowanych" herosów w czasie bitwy o sztandar, zabawy dzieci Aresa czy po prostu herosów, którzy dopiero co wpadli do obozu, uciekając najpewniej przed potworem lub potworami.  Wam pewnie może się to wydawać dziwne, bardzo dziwne, ale kiedy się mieszkało w obozie ponad pięć lat, zaczynało się do tego przyzwyczajać. Dla mnie widok leżących, czy tam co najmniej poranionych od czegoś obozowiczów wydawał się całkiem normalny. Krew była dla mnie normalna.

Infirmeria była średniej wielkości budynkiem*, zbudowanym z białych klasycznych cegieł. Wnętrze miało kolorowe ściany, co było dużym plusem, patrząc na biały smutne ściany, które preferują w szpitalach śmiertelnicy. Podłoga była z drewna, z kolei okna zdawały się być wykonane z czegoś o wiele twardszego. Po całym całkiem sporym pomieszczeniu ciągle chodziły dzieci Apolla w różnym wieku, zajmujące się rannymi po tym, czym już wcześniej mówiłam. 

Mój wzrok w miarę szybko zatrzymał się na chłopcu w prawdopodobnie moim wieku. Miał czarne włosy oraz lekko poszarpane ubranie, co znaczyło że pewnie dotarł do obozu ścigany przez coś lub co gorsza kogoś. Był średniego wzrostu, mogłam jedynie ocenić że był nieco niższy ode mnie. Był chudy, ale mimo wszystko czułam bijącą od niego moc. Nie wiem czemu, ale już wtedy wiedziałam, że to on. To on będzie tym. 

Wiedziałam, że jak to teraz powiem to wezmą mnie za idiotkę. Wolałam czekać. Byłam pewna, że to on. 

  — To jest Percy. — wyjaśnił Chejron. — Zajmij się nim. 

Nie odpowiedziałam. Spojrzałam jedynie przez chwilę na nieprzytomnego chłopaka, po czym skinęłam niewyraźnie głową. 

Gdy Chejron wyszedł, usiadłam na krześle, kompletnie ignorując dzieci Apolla chodzące wokół mnie. 

Westchnęłam cicho gdy Percy ziewnął głośno przez sen. 

Byłam pewna, że nasze drogi się skrzyżują. 


________________________________________________________

Mam nadzieję, że nie jest źle. 

Dawno nie było shotów, więc napisałam o taki. Nie jest jakiś super że wow, ale nie jest też moim zdaniem aż tak zły by do Tartaru zrzucać. 

Ocenę pozostawiam wam, tymczasem do następnego!


𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsWhere stories live. Discover now