Przyjaciółki

2.7K 118 28
                                    

Na zamówienie Azile_Azila_Eliza (nie chce mi się odznaczyć)
______________________________

Annabeth szła razem ze swoimi najlepszymi, rzecz jasna śmiertelnymi, przyjaciółkami przez korytarze szkoły. Po drodze mijała masę szkolnych szafek i uczniów prowadzących rozmowy, lub jak to bywa w szkole - kłótnie. Bardzo polubiła tą placówkę i cieszyła się, że na razie jej tak szybko nie opuści. Był tylko jeden kłopot - jej chłopak. Percy nie chodził razem z nią do jednej klasy, ani tak naprawdę szkoły. Syn Posejdona chodził i mieszkał kilkadziesiąt, a właściwie kilkaset kilometrów od niej. Na początku nie było tak źle, widywała się z nim czasami nawet kilka razy w tygodniu, ale odkąd syn Posejdona nieco zapuścił się w nauce, musieli zmniejszyć częstość swoich spotkań, aż w końcu przypadały one raz na miesiąc. Annabeth nie była zbytnio zadowolona z tego obrotu sprawy, ale mimo wszystko cieszyła się, że w ogóle miała czas na spotkania z Percy'm. Nauki z każdym dniem coraz bardziej przybywało, więc nawet córka Ateny zaczynała mieć kłopoty ze zrozumieniem jakiegoś tam tematu. Jessy szarpnęła ją za ramię

- Annabeth... - zaczęła - Co się dzieje? Od jakiegoś tygodnia ciągle bujasz w obłokach

Była to prawda. Annabeth niepokoiła się o Percy'ego. Wysłała mu list jakieś dwa tygodnie temu, a on wciąż na niego nie odpowiedział, co nawet u niego było dziwne. Córka Ateny wiedziała, że jej chłopak potrafi sam o siebie zadbać, ale mimo wszystko to ciągle zajmowało jej myśli. Poza tym nie mogła powiedzieć swoim przyjaciółką tak nagle o Percy'm, ukrywała fakt jego istnienia od ich pierwszego spotkania

- Wszystko w porządku, Jessy - zaprzeczyła Annabeth - Prawda, Emmo?

Czarnowłosa pokręciła przecząco głową

- Nie tym razem Annnabeth - nie poparła heroski Emma - Z pewnością jest coś na rzeczy

Córka Ateny westchnęła

- Nie mogę wam powiedzieć - odparła

Emma i Jessy spojrzały na nią ze złością. Obydwie chciały wiedzieć co jaki sekret kryje ich przyjaciółka. Już od dawna domyślały się, że jest coś na rzeczy, a teraz? Annabeth sama przyznała, że jest coś o czym nie może im powiedzieć

- My jesteśmy z tobą szczere, a ty...

- To nie tak - przerwała jej Annabeth - Nawet jak wam powiem wy mi pewnie nie uwierzycie!

Wszystkie trzy zatrzymały się na środku korytarza. Dość spory tłum gapiów podchodził coraz bliżej, chcąc wiedzieć czemu ta idealna trójka przyjaciółek, tak nagle się kłóci

- A więc tak! - warknęła już nieźle rozłoszczona Emma - Masz nas za debili!

Annabeth otworzyła usta, ale potem szybko je zamknęła. Nie wiedziała co powiedzieć. Nawet jeśli powiedziałaby im całą calutką prawdę, pewnie uznali by ją za jakąś wariatkę lub upośledzoną. Wzięła głośno powietrze do płuc wiedząc, że nie może ponieść się emocjom. Cofnęła się lekko do tyłu pod wzrokiem wszystkich. Wiedziała, że musi uważać na każde słowo

- Nie - zaprzeczyła idąc przez tłum, zostawiając daleko w tyle swoje przyjaciółki

Tłum dalej śledził ją wzrokiem, dlatego też najrozsądniejszym dla niej rozwiązaniem, jak na córkę Ateny przystało, iść i zamknąć się w łazience. Brzmiało to i pewnie jest głupie, ale czemu nie? Weszła do środka, rozglądając się wokoło, była sama. Zapukała dla upewnienia w kabiny i gdy nie usłyszała żadnego "zajęte" odetchnęła z ulgą. Usiadła na szarych płytkach, spuszczając głowę. Nie chciała by do takiego czegoś doszło. Zależało jej nawet bardzo na Emmie i Jessy, ale jednak musiała dużo spraw zostawić tylko i wyłącznie dla siebie. Do tego należy całe jej półboskie życie, obóz herosów i cały związek z Percy'm. Na początku chciała im powiedzieć o tym, że ma chłopaka, ale one wtedy na sto procent chciałyby go poznać. Ona sama spotykała się z synem Posejdona coraz rzadziej, a więc jak miałaby dodatkowo zorganizować spotkanie z jej przyjaciółkami? To było wręcz prawie że niemożliwe. Westchnęła spoglądając na srebrny zegarek z sową, który otrzymała od Percy'ego na urodziny, wskazywał on wpół do jedenastej, co oznaczało że za jakieś pięć minut dzwonek. Wstała i spojrzała krótko na lustro, dla upewnienia że wygląda na sto procent normalnie. Otworzyła niepewnie drzwi, spoglądając przez szparę. Nikogo tam nie było, prócz kilku uczniów wyciągających książki najprawdopodobniej z szafek. Odetchnęła z ulgą, otwierając szerzej drzwi. Wyszła i idąc szybkim krokiem ruszyła w kierunku klasy języka angielskiego, gdzie akurat miała mieć lekcje. Po drodze nie spotkała ani Jessy, ani Emmy, ku jej szczęściu. Dotarła do klasy dosłownie kilka sekund przed dzwonkiem. Stanęła przez klasą, razem z resztą uczniów. Dostrzegła w tyłu swoje przyjaciółki na zmianę szeptające sobie coś na ucho. Poczuła lekkie ukłucie w sercu, ale nie rzuciła żadnego komentarza, nie chciała dawać im satysfakcji. Chwilę potem usłyszała głośne stąpanie obcasów na korytarzu. Zza rogu wyszła pani Cosgrove, nauczyciela języka angielskiego. Była ona szczupłą, niskiego wzrostu szatynką. Miała ciemnobrązowe oczy i na oko miała około trzydzieści lat. Dzisiaj ubrała zwykle czarne spodnie oraz granatową bluzkę w paski, z kolei jej włosy były spięte w celowo rozwalonego koka. Wygląda na przeciętną nauczycielkę, co było bardzo mylnym spostrzeżeniem. W szkole każdy ją lubił i czuł do niej szacunek, praktycznie nie było osoby, która jej nie lubiła. Pani Cosgrove podeszła do drzwi, wyciągając klucz. Wsadziła go do otworu, następnie przekręciła go dwa razy

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsWhere stories live. Discover now