Iskrzące paluszki

2.2K 30 2
                                    

Na zamówienie fajna5
________________________________

Dzisiaj był mój dzień na patrol. Przechadzałam się ulicami Miasta Republiki nucąc jakieś badziewne, ale wpadające w ucho piosenki. Musiałam jeszcze jakoś przeżyć te trzy, czy cztery godziny. Szczerze to bywało gorzej. Zagwizdałam cicho pod nosem po raz kolejny mijając tą samą uliczkę. Wiele osób mówiło, że to jest "mroczna ulica", czy ja w to wierzyłam? Oczywiście, że nie. Wielokrotnie wchodziłam i wychodziłam stamtąd nie wyczuwając żadnego ruchu, no może pora kilkoma zwierzętami, ale one nie były ważne. Wiele osób intrygowała ta właśnie uliczka. Przystanęłam w pół kroku gdy nagle poczułam ruchy dwóch postaci na tej ulicy. Wzięłam głęboki oddech i rzuciłam się biegiem w tym kierunku. Dawno nie było żadnej ciekawej akcji, brakowało mi tego. Odkąd każdy z drużyny Avatara poszedł w swoją stronę, dużo się zmieniło. Zuko został władzą Narodu Ognia i spodziewa się razem z May córki. Aang i Katara... No właśnie. Tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana. Jakieś kilka tygodni słyszałam że się rozstali. Nie wiem czy to prawda, nie miałam jeszcze okazji pogadać ani z nim, ani z nią. Mimo wszystko lekko dziwiłam się ich prawdopodobnym zerwaniu, nigdy nie sądziłam, że po takich przeżyciach są w stanie... No wiecie o co mi chodzi. Tak naprawdę z większością straciłam zupełnie kontakt, co nawet mi Toph Beifong trudno było przyznać. Czy tęskniłam? Tak tęskniłam i to nawet bardzo za każdym z osobna, no dobra może bardziej za Aangiem. Nie potrafiłabym nigdy w życiu tego przed kimś przyznać, to by całkowicie zepsuło moją reputacje, na którą musiałam dość długo pracować, ze względu na brak wzroku. Dla nich było to wielkim problem, nie rozumieli tego że da się z tym żyć. Odkąd pamiętam byłam ślepa. Moi rodzice nigdy nie potrafili pogodzić się z tym, że ich jedyna córka jest ślepa. Czasami miałam wrażenie, że traktują mnie jak zwykły przedmiot, co niejednokrotnie mi udowadniali. Przez całe dwanaście lat, kiedy u nich mieszkałam, ciągle próbowali w jakikolwiek sposób sprawić bym zaczęła widzieć. Nie lubiłam tego. Z każdym dniem mialam dość, dlatego też zaczęłam walczyć na ringu. Tam zdobyłam w dość krótkim czasie wprawę i nauczyłam się wielu nowych ruchów od własnych przeciwników. Jednak zdolność widzenia sejsmicznego zdobyłam w wieku sześciu lat, od samych kretoborsuków, pierwotnych magów ziemii. To było niesamowite przeżycie. Do dziś dziękuję im z całego serca za to co dla mnie zrobili. Choć trudno było to przyznać, prawdopodobnie gdy nie te zwierzęta moje życie wyglądało by o wiele inaczej... Dzięki nich właśnie wyczułam ruch dwóch postaci, do których aktualnie zmierzam. Po sile nacisku na ziemię stwierdzam, że to jest prawdopodobnie dwójka dorosłych. Biegłam przez siebie, wspomagając sobie magią ziemi. Dawno nie czułam takiego przypływu adrenaliny. Szczerze to bardzo mi tego brakowało, serio. Spojrzałam w prawo i w lewo, wytężając słuch. To były wyraźne odgłosy walki, dwóch mężczyzn. Nareszcie! Ucieszyłam się bardzo i pobiegłam w kierunku wspomnianego dźwięku.

— Toph! — usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię

To był Aang. Znowu on... Arghhh... Rzuciłem jednym kamieniem w złoczyńcę, pomagając jednoczenie Aangowi. Nie wiedziałam kim był ten złoczyńca, ale była to bardziej kobieta sądząc po sile i jej poruszaniu się po ziemii. Gdy byłam pewna, że leży unieruchomiłam ją dookoła dwoma blachami, który znajdowały się za nią.  Popatrzyłam się z wyrzutem na łysego

— Poradziłam bym sobie bez ciebie — mruknęłam

— Ja tu byłem pierwszy — zaperzył się Aang — Ja też poradziłbym sobie bez ciebie!

Teraz zachowywaliśmy się jak dzieci. Jednak tak wyglądała nasze praktycznie każde rozmowy od jakiś dwóch miesięcy. Wolałam być do niego niemiła jak zwykle niż ukazywać to co naprawdę czuje.

— Jestem gliną, a ty nie — warknęłam ze złością

— A ja Avatarem Toph, to też moje zadanie

I teraz co najgorsze miał rację. Miał tą cholerną rację.

— To mój rewir — odrzekłam — Ty chroń swój

Obróciłam się napięcie, z zamiarem odejścia od niego. On jednak położył mi rękę na ramieniu. Normalnie bym ją zrzuciła, ale coś mnie blokowało

— Nie jesteśmy już dziećmi Toph

Nie wiem co wtedy sobie pomyślałam, ale na pewno warto było. Odwróciłam się i położyłam ręce na jego ramionach. Wykorzystałam jego zdziwienie i wykonałam jeden krótki całus w policzek. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony, ja czy on. Zanim mógł powiedzieć jakikolwiek komentarz ja już zniknęłam za rogiem uliczki.

_____________

756 słów

Shot z perspektywy Toph jest serio ciężko napisać... ;-;
Jak byłam w połowie przypomniało mi się, że jest ślepa ;-;

(Edit: Ten shot też kończę półtora miesiąca później)

Zostawcie ślad!

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsWhere stories live. Discover now