Patrzeć i nic nie robić

2.3K 63 13
                                    

Shot nie jest na zamówienie nikogo, jest po prostu moim nagłym pomysłem
______________________________

Siedziałam pod drzewem i słuchałam chyba jakiś piąty czy szósty raz w tygodniu tygodniu rozmowy tego zapatrzonego w siebie idioty oraz bliźniaków. Chcieli znowu zapolować na Czkawkę. Tak naprawdę nie miałam nic przeciwko, ale sama wolałam nic mu nie robić. Obawiałam się tego, że w końcu puści parę z gęby i naskarży komukolwiek z dorosłych, wtedy by serio mielibyśmy przechlapane. W tym momencie miałam serio nieco ochoty wycofać się podobnie jak Śledzik, gdyby nie fakt, że to ja jestem ta Nieustraszona. Jestem z rodu Hoffersonów, rodu wojowników i wojowniczek, nie mogłam tego wszystkiego zhańbić

— Kotku wchodzisz to? — spytał mnie Smark

Spojrzałam na niego piorunującym wzrokiem, na co on przełknął ślinę

— Nie wiem — odpowiedziałam — Prawdę mówiąc nie słuchałam was

Bliźnięta zmarszczyły czoło

— To ty nie gadałaś że... — zaczął Mieczyk

— Przecież ona ciągle siedziała idioto! — oburzyła się Szpadka

Mieczyk podrapał się hełmie zapewne myśląc o czym głupim

— Chyba tak...

— Musimy pokazać tej ofermie kto tu rządzi! — przerwał im Sączysmark — Kto jest ze mną!?

Usłyszałam śmiechy bliźniaków, ja sama wywróciłam jedynie oczami

***

Wszystko na razie szło zgodnie z planem. Czkawka nie zorientował się, że... Z resztą nieważne, to wszystko jest zbyt głupie by odpowiadać. Nie popierałam tego pomysłu. Nie chciałam w ogóle niczego robić Czkawce. Może to dziwnie zabrzmi, ale widziałam autentyczny ból w jego zielonych jak las oczach, było mi go coraz częściej po prostu szkoda. Już nie sprawiało mi radości znęcanie się nad nim jak jakieś pięć lat wcześniej. Mogła to być oznaka dorosłości lub... Tak jak to określa Sączysmark zwykłej słabości. Nie nazwałbym tak tego, ale nie chciałam zostać wywalona z tego "gangu" i być wyrzutkiem tak jak Czkawka. Wracając do temu wszystko poszło zgodnie z planem. Obecnie w tej chwili siedzieliśmy w krzakach niedaleko domu Czkawki i czekaliśmy na rozwój sytuacji. Nie wiem czemu, ale poczułam dziwne uczucie w sercu gdy patrzyłam na to jak syn wodza wchodzi do swojego domu. Może to zwykle podjaranie? No cóż... Miałam jedynie taką nadzieję. Niespodziewanie usłyszałam krzyk. Spojrzałam na moich rówieśników, zauważając na ich twarzach uśmiechy. Niepokój ogarnął moje ciało. Poderwałam się do biegu, kierując się do domu wodza, czyli miejsca przybywania Czkawki. W tej chwili nie zważałam na to, że patrzy na mnie cały gang. Byłam przerażona. W planie, który usłyszałam nie było żadnego fragmentu o krzyku czy jakimkolwiek niebezpieczeństwie. Natychmiast nacisnęłam na klamkę, gdy okazało się że drzwi są otwarte. Wpadłam do kuchni, szukając wzrokiem Czkawki. Nie było go obok drabiny, ani obok stołu, czy krzeseł. Czułam coraz to większe wyrzuty sumienia. Co jeśli naprawdę coś mu się stało? Niech Odyn ma mnie w opiece... Kontynuowałam poszukiwania chłopaka, z każdą sekundą czułam się coraz gorzej. Po co ja się na to zgodziłam?! Mało, że możliwe, że coś mu się stało, to jeszcze to, że to syn wodza! Jak się poskarży to mam gwarantowany ochrzan od rodziców, a tego wolałabym uniknąć. Wreszcie został mi tylko jedne pomieszczenie, które z góry na początku odstawiłam na bok. Pokój Czkawki. Zaczęłam wspinaczkę po drabinie, czując coraz bardziej cholerne wyrzuty sumienia. Popchnęłam drzwi i zobaczyłam to czego się najbardziej bałam. Przede mną leżał na ziemi ledwo oddychający Czkawka. Podbiegłam do niego, pochylając się nad nim

— To wszystko moja wina! — wymamrotałam

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale on siłą woli otworzył oczy. Spojrzał na mnie i wymusił uśmiech

— To nie twoja wina, Astrid — powiedział

_________________________________

730 słów

Nic mi nie wychodzi. Nic. Ten shot należy do najgorszych jakich napisałam. Mam zaczęte jakieś pięć shot'ów, a ich nie umiem zakończyć. Z kolei zaczynać i jakoś dziwnie kończyć inne potrafię

Następne to raczej na pewno już Percabeth!

Zostawcie ślad! A będzie mi miło i może moja wena wróci

𝐏𝐄𝐑𝐂𝐀𝐁𝐄𝐓𝐇, 𝐇𝐈𝐂𝐂𝐒𝐓𝐑𝐈𝐃 ● one shotsWhere stories live. Discover now