18. Po prostu był.

464 21 8
                                    

Czas leciał, mnie dalej nie było na miejscu. Idąc leśną drog, przewinęły mi się przez myśl istotne pytania.

Co jeśli ich tam nie będzie?

Co jeśli to wszystko to jakieś kłamstwo?

Co dalej?

Te pytania nie dawały mi spokoju. Szłam i szłam, powoli tracąc nadzieję. W oddali, za drzewami dostrzegłam światło. Jasne, promieniujące światło. Biłam się przez jakiś czas z myślami, czy miałam tam iść, czy nie. Z jednej strony, nie chciałam narażać się na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Z drugiej strony, ciekawość nie dawała mi spokoju, ponieważ mogli być to moi rodzice.

Bez większego zastanawiania się, ruszyłam w stronę światła, z nadzieją, że spotkam tych, na których czekałam przez całe swoje życie.

Skoro przeżyłam bliskie spotkanie z black dogiem, to to też przeżyję.

Dotarłam do wielkiego, rozłożystego drzewa, znajdującego się przy ognisku. Zauważyłam dwie postacie. Kobietę, o kruczoczarnych włosach, ubraną w czarno-niebieski strój. Na jej głowie dostrzegłam kocie uszy oraz ogon. Szatyna, ubranego w podobny strój do kobiety oraz posiadającego te same uszy oraz ogon. W jego oczach dostrzegłam iskierki nadzieji i zdeterminowania. Do mojej głowy wpadło kolejne, istotne pytanie.

Co jeśli to są moi rodzice?

Schowałam się za drzewem. Wszystko wskazywało na to, że to byli moi rodzice, przez ich list, w którym napisali, że ich uszy oraz ogony zaczęły się ujawniać. Mimo wszystko, nie wierzyłam w to. Wyjęłam sztylet z mojego plecaka, by w razie czego się obronić. Cicho westchnęłam i wyszłam zza drzewa. Ich uwaga od razu skierowała się na moją osobę.

— Kim jesteście? —,spytałam, ściskając sztylet w lewej ręce. Czułam, jak moje serce przyspiesza, a moje ręcę zaczynają drżeć.

— To raczej my powinniśmy się ciebie o to zapytać. Nachodzisz nas w środku nocy ze sztyletem w ręku — powiedział lekko zdenerwowany mężczyzna. Zmarczyłam brwi na jego reakcję. Z każdym jego wypowiedzianym słowem, moje nadzieje znikały z każdą chwilą.

— Co tu robicie? — dopytywałam, z promykiem nadzieji, że ta odpowiedź będzię tą, której wyczekiwałam.

— Czekamy — wtrąciła kobieta, a ja odruchowo przewróciłam oczami.

— Na kogo?

— Na naszą córkę — odpowiedziała, a moje oczy zaszły łzami. Od razu opuściłam sztylet i zdjęłam kaptur. Z bolącym wzrokiem wpatrywałam się w skołowaną parę.

— Kim ty jesteś? — spytał w końcu mężczyzna, a ja smutno się uśmiechnęłam. Nie pamiętali mnie, z resztą, ja także.

— Jestem Mira — wyszeptałam, zerkając na stojącą dwójkę. Kobieta rozszerzyła oczy oraz rozchyliła usta.

— Arthurze, to nasza córka! — zawołała, a moje serce ścisnęło się z żalu.

W końcu ich spotkałam. Spotkałam tych, którzy podarowali mi życie.

— Mira, to naprawdę ty? — spytała, niedowierzając. Pierwsze łzy spłynęły po moim policzku, a ja przytaknęłam głową.

— Tak — potwierdziłam, a kobieta zatkała usta dłonią. Wszyscy nie dowierzaliśmy, że siebie widzimy. I może właśnie powinnam się cieszyć, jednak nie potrafiłam. Cierpienie rozrywało moje serce, a ja nie rozumiałam.

Przecież ich znalazłam.

— Dlaczego mnie zostawiliście? — zapytałam drżącym głosem, a mój uśmiech zmienił się w bolący grymas. — Zostawiliście mnie wtedy, kiedy najbardziej was potrzebowałam. Nie mogłam zasypiać nocami tylko dlatego, że martwiłam się o was. Domyślam się, że to, co napisaliście w liście, było kłamstwem. Wy mieliście wpływ na to, jak się tu znaleźliście - ciągnęłam, szepcząc.

— Skarbie, to nie tak — powiedział mój 'ojciec'. Spojrzałam na niego, posyłając mu kolejne spojrzenie.

— To jak? — spytałam łamiącym się głosem, chcąc w końcu poznać prawdę.

— My nie chcieliśmy cię zostawić — powiedziała po chwili moja 'mama'.

— Twoja ciocia wmówiła nam, że tak będzie lepiej. A tak wcale nie jest. My nie jesteśmy ludźmi. Przez cały czas na Ziemi musieliśmy się ukrywać. Jesteśmy feary. Gdyby na Ziemi się o tym dowiedzieli to, by nas zabili. Uciekliśmy więc tu, do Eldaryi. Tu jest nasz schron. Nie sądziliśmy, że ty też się tu pojawisz. Nasze korzenie są stąd. Ty też nie jesteś człowiekiem. Chcielismy zidentyfikować twoją rasę, ale nie mieliśmy na to czasu. Teraz już wiemy kim jesteś —,kontynuował mężczyzna, a ja zaczęłam ponownie gubić się w tym wszystkim.

— Kim jestem? — zapytałam zmęczona moimi natrętnymi myślami. Chciałam w końcu otrzymać odpowiedź.

— Nie możemy ci tego powiedzieć — westchnęłam, spodziewając się takiej odpowiedzi.

— Dlaczego nie zabraliście mnie ze sobą?

— Nie wiedzieliśmy, że jesteś człowiekiem. Nie chcieliśmy rujnować ci spokojnego dzieciństwa — rzekła kobieta, a ja ponownie westchnęłam.

— Dlaczego nie mogliście dać wcześniej jakiegoś znaku, że jesteście ze mną? — zadawałam kolejne pytania, które mnie nurtowały. Miałam ich o wiele więcej, ale wiedziałam, że nie zdołam zadać wszystkich.

— Nie wiedzieliśmy, że tu jesteś — odpowiedziała krótko kobieta.

— Na nas już czas. Uważaj na siebie. Pamiętaj, kochamy cię najmocniej na świecie — powiedziała moja mama, a ja zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, oni zniknęli.

Nie wiedziałam już, co się działo. Oprócz ogromnego żalu do moich rodziców, nie zyskałam nic nowego. Byłam bardzo skołowana tym wszystkim.

Postanowiłam wrócić w końcu do kwatery. Szłam przez tą samą drogę. Zaczynało robić się jasno. Moje zmęczenie spowalniało moją podróż, rana coraz bardziej dawała się we znaki.

Po trzech godzinach wędrówki, bez żadnych przeszkód, wróciłam do kwatery. Postanowiłam wejść do środka przez główną bramę, korzystając z okazji, że nikogo nie było w pobliżu. Chcąc, wrócić do swojego pokoju, szłam po cichu, aby nikt mnie nie zobaczył, ani nie usłyszał. Kiedy dotarłam do celu dostrzegłam, że drzwi do mojego pokoju były lekko uchylone. Byłam bardzo zdziwiona, ponieważ zostawiałam je zamknięte na klucz. Weszłam do pomieszczenia, a w nim znajdowali się Miiko i Nevra. Rozmawiali o czymś.

— Co wy tu robicie? — spytałam, koncentrując ich całą uwagę na mnie.

— Mira, gdzie byłaś? — zapytała Miiko, a ja próbowałam coś na szybko wymyślić, żeby nie mieli żadnych podejrzeń.

— Na spacerze — odpowiedziałam na poczekaniu, a Nevra zmarczył brwi.

—,W lesie? Mówiłam ci, że tam nie można chodzić w nocy — mruknęła Miiko, a ja odwróciłam od niej wzrok.

— Nic ci się nie stało? — spytał Nevra, a ja schowałam ranną rękę za plecy tak, żeby nikt jej nie zauważył.

-— Nie, nic, jestem tylko trochę zmęczona — odpowiedziałam, a Miiko się z nami pożegnała. Byłam lekko zdziwiona, że nie wypytywała mnie o nic innego. Zostałam sama z Nevrą.

— Płakałaś? Masz zaczerwienione oczy — zauważył wampir, a ja także odwróciłam od niego wzrok.

— Zebrało mi się na wspomnienia — mruknęłam, przypominając sobie mój ból oraz rozmowę z rodzicami.

— Chodź tu — rzekł, rozkładając ramiona. Bez zastanowienia, przytuliłam się do chłopaka, chłonąc jego obecność.

Byłam mu tak bardzo wdzięczna, że po prostu był.

***

Do następnego!

Chroń mnie |Eldarya| ✔Where stories live. Discover now