3. Sinwa hogoit hanit.

705 34 16
                                    

Wyszłam nazewnątrz, żeby się przewietrzyć. Postanowiłam, że sprzątaniem pokoju zajmę się później. Usiadłam na ławce, odchylając głowę do góry. Wpatrywałam się w nieskazitelne niebo, które tak mało różniło się od tego na Ziemi. Można powiedzieć, że wszyscy żyliśmy pod jednymi gwiazdami, nie wiedząc o tym.

— Mogę się dosiąść? — usłyszałam głos chłopaka, a następnie spojrzałam na niego. Nieśmiało przytaknęłam głową, wpatrując się w niego. — Jestem Leiftan.

— Ja jestem Mira. Miło mi cię poznać — mruknęłam, odwracając wzrok. Nie ufałam od razu wszystkim, przez swoje doświadczenia na Ziemi. Mimo że nie byli ludźmi, mogli równie dobrze tak samo ranić, prawda?

— Jesteś z Ziemi, prawda? — zapytał, a ja ponownie przytaknęłam głową. —Raczej nie wrócisz tak szybko do domu.

Spojrzałam na niego, doszukując się kłamstwa. Nie widziałam tam nic takiego. Zaczęłam wymyślać czarne scenariusze, a moje myśli zaczęły być coraz bardziej natrętne.

Nie mogłam pogodzić się z myślą, że mogę stracić swój dom i nagle zamieszkać w innym świecie oraz żyć z osobami, których nie znam. 

— Jest jakaś szansa, że wrócę, prawda? — spytałam, wyczekując jego odpowiedzi. Moje serce biło coraz szybciej, a oddech przyspieszał.

— Jesteś takim pierwszym przypadkiem. Wszystko może się zdarzyć — mruknął, a ja spuściłam wzrok. Jakoś myśl, że oni też nie wiedzą, jak mogę wrócić na Ziemię, mnie przerażała.

— Test gotowy! — usłyszałam krzyk elfa, który specjalnie wyszedł na zewnątrz, żeby wykrzyczeć do mnie, żebym przyszła. Podniosłam się z ławki, a następnie powolnym krokiem, zaczęłam iść w jego stronę.

Rozglądając się, szłam za Ezarelem, który nawet nie zwracał na mnie uwagi. Gdy weszliśmy do naszego celu, w pomieszczeniu znajdowała się Miiko, Nevra, Kero oraz Valkyon. Siadłam na fotelu, który wskazywała lisica. Wyprostowałam jedną rękę, obserwując wszystkie składniki, które miały być użyte.

— Będzie boleć? — spytałam, próbując zabrzmieć tak, jakbym przed chwilą nic się nie stało.

— Zależy, jak słaba jesteś — mruknął, a ja zmarszczyłam brwi. Bez ostrzeżenia, polał moją rękę bezbarwną cieczą. — Zasady są takie, jeśli coś z twoją ręką będzie się dziać, nie jesteś człowiekiem.

Obserwowałam uważnie swoją rękę tak, jak reszta. Już elf miał zmywać ciecz, jednak moja ręka zaczęła płonąć niebieskim ogniem. Z szybko bijącym sercem, wpatrywałam się w to zjawisko. Nie wiedziałam, co miałam zrobić. Panikującym wzrokiem spogądałam na każdą osobę. Nikt nie wiedział, co się właśnie dzieje.

Przed naszymi oczami pojawiła się kobieta, która była powalająco piękna. Delikatność, którą miała w sobie, uwydatniała się przez jej barwy i pozę. Z szokiem wpatrywałam się w postać, czekając na rozwój wydarzeń.

Sinwa hogoit hanit — wskazała dłonią na mnie. Nie rozumiałam, co powiedziała, jednak po ich minach wiedziałam, że było to coś ważnego. Kobieta rozpłynęła się w powietrzu, a lekki wiatr rozwiał moje włosy.

Płomień zgasł.

— Co to znaczy? — zapytałam drżącym głosem, dalej mając widok sprzed chwili.

— Najprawdopodobniej jesteś jedną z nas — rzekła Miiko, a ja wytrzeszczyłam oczy.

— Co powiedziała? — nie wiedziałam, czy na pewno chciałam wiedzieć. Z szybko bijącym sercem wpatrywałam się w Miiko, a ta w końcu spojrzała na mnie.

Chrońcie ją — moje serce mocniej zabiło, a twarz lekko pobladła.

— Coś ma mi się stać? — ściszyłam głos, a oni wpatrywali się w losowe punkty, nie zwracając na mnie uwagi. Najpewniej zastanawiali się, co dalej zrobić.

— Przydzielcie ją do straży — Miiko wyszła w pośpiechu, a ja siedziałam tam z rozchylonymi ustami.

— Teraz należę do was? — wydałam po chwili z siebie odgłos, przyciągając ich uwagę. Nie podobało mi się to, że miałam tam zostać na dłużej.

— Najprawdopodobniej tak, a teraz chodź — po długiej ciszy Kero w końcu odpowiedział, a następnie kazał mi za sobą pójść. Pozostając w szoku, szłam za nim. Dotarliśmy do biblioteki, a jednorożec wyjął książkę, a następnie popatrzył na mnie.  — Zadam ci parę pytań. Na ich podstawie przydzielę cię do straży. Gotowa?

— Tak — przytaknęłam głową, w oczekiwaniu na pytania.

— W jakiej kondycji fizycznej jesteś? — cicho westchnęłam, zastanawiając się nad odpowiedzią.

— Przeciętnej — mruknęłam, bawiąc się kosmykiem mprzegrywałam kasztanowych włosów.

— Posiadasz jakieś zdolności? Zainteresowania? — przeciągnęłam się na krześle, na którym wcześniej usiadłam.

— Jedyne co tak naprawdę umiem, to strzelanie z łuku. Trenowałam sporo za dziecka. Interesuję się poezją i może kryminałami, jeśli można to podpiąć to pod zainteresowania — mówiłam, co jakiś czas przerywając wypowiedź, by sięgnąć pamięcią w dawne czasy. Zaczęłam bawić się materiałem swojego swetra i co jakiś czas zerkałam za okno.

— Dobrze, w jakich sytuacjach się stresujesz? A w jakich czujesz się dobrze? — zmarszczyłam brwi, ponownie wzdychając. Muszę przyznać, że rozmawianie o mojej osobie, nie jest dla mnie przyjemne.

— Jeśli mam być szczera, to sama nie wiem. Stresuję się raczej w nowych sytuacjach, taka jak ta. A czuję się dobrze wtedy, gdy wiem, że wszystko jest w porządku — wiedziałam, że moje odpowiedzi były bardzo ogólne, ale nie wiedziałam, co mogłam jeszcze do tego dopowiedzieć.

— Znasz się na roślinach, alchemice? — od razu pokręciłam głową.

— Nie, nie i nie. Nie rozpoznaje najprostszych kwiatów, a o alchemii to już nawet nie wspomnę — zaczęłam machać rękami, żeby pokazać, jak bardzo tego nie rozumiem.

— Dajesz sobie radę w walce? — zaśmiałam się na to pytanie, a następnie ponownie się przeciągnęłam. To krzesło było tak niewygodne.

— Powiedzmy, że jakieś doświadczenie mam — parsknęłam śmiechem, wspominając moją każdą bójkę, którą przegrywałam oraz krzyki mojej ciotki.

— Ostatnie pytanie — jednorożec spojrzał na mnie, a ja szerzej się uśmiechnęłam, wiedząc, że zaraz będę mogła wyjść. — Potrafisz zachować spokój oraz opanowanie w trudnych sytuacjach, a także ciszę?

— Och, zależy. Jeśli sytuacja ma związek z moją rodziną, to byłoby ciężko. Ale w innych przypadkach zazwyczaj nie tracę głowy — mruknęłam, schodząc z krzesła, a następnie podeszłam do jednodożca. — W jakiej straży jestem?

— Straż cienia — mój uśmiech od razu zniknął mi z twarzy. Nie miałam ochoty przebywać dłużej z kimkolwiek, a szczególnie z nim.

— Mogę już iść? — zapytałam, zerkając na dębowe drzwi. Jednorożec przytaknął, a ja wyszłam z pomieszczenia. Pragnęłam znaleźć się teraz w swoim pokoju, leżąc na miękkim łóżku i wpatrywać się w sufit, zastanawiając się nad własną egzystencją.

Pchnęłam delikatnie drzwi do pokoju, a następnie z impetem je zatrzasnęłam. Żeby uspokoić swoje emocje, postanowiłam się wyżyć na białych prześcieradłach.

Szybko podeszłam do łóżka, a następnie chwyciłam biały materiał i z zamachem ściągnęłam go z mebla. Bez zbędnego zastanawiania się, postępowałam tak z każdym meblem. W powietrzu roiło się od kurzu, przez co od czasu do czasu kichałam.

Gdy uporałam się z zakurzonym materiałem, zaczęłam sprzątać. W łazience znalazłam parę ścierek, dziwny mop i tajemnicze płyny.

Rzuciłam się w wir sprzątania, nie zauważając, jak szybko leci czas.

***

Do następnego, boberki!

Chroń mnie |Eldarya| ✔Where stories live. Discover now