14. Czas przechwycić gwiazdy.

459 19 0
                                    

Spacerowałam po lesie, omijając różne kolorowe kwiaty, magiczne owady. Usiadłam na ławce, która stała przy dużym, rozłożystym drzewie. Przypatrywałam się każdej, żyjącej istocie, ciekawa tego świata. Cicho odetchnęłam, kiedy kolejny motyl ode mnie odfrunął. Wpatrywałam się w liście, których było mnóstwo na ziemii. Dopiero teraz dostrzegłam, ile leśnych dróżek kryło się w tym, magicznym lesie.

Spojrzałam w niebo, odchylając lekko głowę. Korony drzew zasłaniały mi widok, jednak nie przeszkadzało mi to, bo dzięki nim, obraz był piękniejszy.

Dookoła panowała cisza, którą przerywały, co jakiś czas, śpiewy ptaków czy podmuchy wiatru, które poruszały liśćmi roślin. Było tam tak spokojnie.

Nie odczuwałam tam żadnej presji, stresu, strachu, a moja głowa była wolna od, irytujących i psujących mój nastrój, myśli. Można powiedzieć, że byłam tam wolna, jak latające ptaki po nieskazitelnym niebie.

Usłyszałam hałas, który zaburzył całą harmonie, spokój i ciszę. Odwróciłam się w stronę odgłosu, wybita z moich poprzednich myśli. W oddali ujrzałam postać człowieka w masce, Ashkora. Moje bicie serca było dość szybkie, a ręce zaczęły lekko drgać. Próbując, uspokoić swój oddech, odganiałam czarne scenariusze, które wytworzyły się przez ostatnie pięć sekund.

— Co tu robisz? —  zaczęłam po chwili ciszy, drżącym głosem. Skarciłam samą siebie w myślach, przez mój ton głosu i przez strach słyszalny w moim zadanym pytaniu. Przyłożył palec do swoich ust i podszedł do mnie. Zaczęłam wytwarzać kolejne czarne scenariusze, a oddech przyspieszył. Moje ręcę zaczęły się pocić, a ciało odmawiać posłuszeństwa. Kiedy znalazł się przy mnie w odpowiedniej odległości, rozłożył dłonie, które były zaciśnięte w pięści. Trzymał kawałek iskrzącego, niebieskiego kamienia. Mimowolnie rozchyliłam usta i spojrzałam na jego twarz, a raczej maskę. Gestem pokazał, żebym wyciągnęła swoje dłonie w jego stronę, co też uczyniłam. Przełożył kryształ do moich rąk, a ja poczułam emanujące z niego ciepło. Jego, już delikatny blask, mnie hipnotyzował. Zatracając się w czasie, w końcu uniosłam głowę. Chłopaka nie było już w okolicy, co wprawiło mnie w osłupienie. Nie wiedziałam, jak można tak szybko się przemieszczać.

Zdziwiona zaistniałą sytuacją, postanowiłam, jak najszybciej dotrzeć do kwatery. Biegłam do mojego celu, ciężko dysząc. W mojej głowie roiło się znów wiele niechcianych myśli, a sercem zawłądnął niepokój.

Gdy zauważyłam bramę Kwatery Głównej, od razu pokierowałam się w jej stronę. Z zapartym tchem, szłam do Kryształowej Sali. Bez ostrzeżenia weszłam do pomieszczenia, przyciągając uwagę kitsune, która była wyprowadzona z równowagi przez moje nieco dziwne zachowanie.
Przystanęłam na chwilę, w celu uspokojenia swojego niespokojnego oddechu.

— Miiko, mam coś dla ciebie — wysapałam, podchodząc do niej. Kobieta wpatrywała się we mnie z uniesioną brwią. Wręczyłam jej niebieski kamień, a ta rozchyliła usta. Wpatrywała się w przedmiot z nieukrywanym zdziwieniem.

— Gdzie go znalazłaś? — wydobyła z siebie dźwięk po dłuższej chwili. Wzięłam głęboki oddech, kupując sobie trochę czasu, na przemyślenie mojej odpowiedzi.

— W lesie — oznajmiłam niepewnie, a ta przytaknęła głową. Podeszła do wielkiego kryształu i delikatnie go dotknęła. Poczułam lekkie mrowienie w okolicy serca, jednak nie było to zbyt bolesne. Wiedziałam, że musiałam przyzwyczaić się do takich odczuć.

— Dobrze — mruknęła bardziej do siebie, przykładając mały kawałek magicznego kamienia do kryształu. Jasne światło lekko mnie oślepiało, jednak było to do zniesienia. Kryształ scalił się w jedność, a niebieskie światełka, które na krótką chwile się pojawiły, zniknęły.

Wyszedłwszy z kryształowej sali, postanowiłam pospacerować po kwaterze, w celu znalezienia sobie jakiegoś zajęcia. Nie miałam ochoty ponownie zadręczać się moimi myślami.

Wyszłam na zewnątrz, widząc, jak Karenn opuszcza różne książkk. Uśmiechnęłam się lekko na niezdarność dziewczyny. Podbiegłam do niej i pomogłam jej podnieść przedmioty.

— Dziękuję, Mira. Ratujesz mi życie. Już i tak jestem nieźle spóźniona — wyżaliła się, a ja podałam jej ostatnie książki. Ułożył się z nich spory stos, przez co wzięłam połowę ksiąg. Dziweczyna lekko się zdziwiła, ale od razu ponownie podziękowała.

— Do biblioteki? — zapytałam, a ta przytaknęła głową. Widziałam, że próbuje coś powiedzieć, przez jej wbijające się spojrzenie w książki oraz zmarszczone brwi.

— Mira, słyszałam to i owo, i... — zacięła się w połowie zdania, a ja uniosłam lekko brwi. Nie wiedziałam, o co mogło jej chodzić. — Bo wiesz, ja jestem prawie zawsze w swoim pokoju i w razie co, to możesz kiedyś przyjść, i pogadać o tym, co się u ciebie dzieje, ale jestem otwarta też na inne tematy! — oznajmiła, a ja opuściłam swoje brwi, a na usta wkradł się delikatny uśmiech.

— Dziękuję, Karenn, doceniam — podziękowałam, wchodząc do pomieszczenia. Kero czekał już na dziewczynę, która weszła jako ostatnia.

— Dziękuję, że w końcu raczyłaś się tu zjawić — mruknął ironicznie jednorożec, a ja cicho się zaśmiałam. Odłożyłam stos książek na stole, a Karenn zaraz po mnie.

— To ja będę już lecieć! — zawołałam, zostawiając dziewczynę z Kero. Posłała mi błagający uśmiech, co wywołało u mnie cichy chichot. Kiedy Kero się wkurzał, nie był już tak potulny, jak poprzednio. Można było pokusić się o stwierdzenie, że jednorożec wcielał się w inną postać.

Nucąc sobie losową melodię, weszłam do swojego pokoju. Po zamknięciu drzwi, opadłam na łóżko, ciężko wzdychając.

Po pięciominutowym wpatrywaniu się bez celu w sufit, powróciłam do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju. Z kolejnym westchnięciem, dźwignęłam się na nogi, z postanowieniem posprzątania.

Nim zabrałam się za tę czynność, podeszłam do okna i wpatrywałam się w niebo. Moją głowę przejęły myśli związane z rozmową na plaży. Kąciki ust usniosły się ku górze, a ja cicho odetchnęłam.

Czas coś z tym zrobić.

Czas przechwycić gwiazdy.

***

Do następnego!

Chroń mnie |Eldarya| ✔Where stories live. Discover now