16. Czas wyruszać.

449 22 6
                                    

Wiedziałam, że nie mogłam powiedzieć o niczym Miiko. Chciałam to załatwić sama. W tym celu, musiałam wymyślić plan na moją ucieczkę.

Pierwszym punktem było zdobycie pożywienia. Nie wiedziałam, na jak długo będę poza kwaterą.

Właśnie wybiła dwudziesta pierwsza, gdy wchodziłam do stołówki. Z udawanym zakłopotaniem podeszłam do Karuto.

— Karuto, widziałam, jak jakiś chłopiec rzuca twoim jedzeniem! — zawołałam z teatralnym przejęciem, a mężczyzna od razu pobiegł w nieznaną stronę. Miałam spore wyrzuty sumienia przez to, że musiałam kraść. Korzystając z uzyksanego czasu, wróciłam do spiżarni i zaczęłam brać pożywienie.

Po chwili zrozumiałam, jak bardzo głupia byłam. Nie wzięłam niczego, w co mogłabym to wszystko spakować. Trzymając paczki z jedzeniem, pobiegłam do swojego pokoju, upewniając się, że nikogo nie było w pobliżu. Z ulgą oparłam się o drzwi. Odłożyłam paczki na łóżko i w pośpiechu zaczęłam szukać jakiegokolwiek plecaka czy nawet torby. Po minucie szukania w szafie, dokopałam się do starego, czarnego plecka. Bez zastanawiania się, zaczęłam wkładać do niego zdobyte przeze mnie jedzenie.

Moją czynność przerwało mi pukanie do drzwi. W pośpiechu dokończyłam pakowanie pokarmu i schowałam plecak pod łóżkiem. Pobierając serię uspakajających oddechów, podeszłam do drzwi i je otworzyłam. W nich stała Miiko, która była lekko zmartwiona.

— Coś się stało? — zapytałam, uśmiechając się lekko. Stres, który odczuwałam w tamtej chwili, był niedoopisania.

— Mira, przyszłam do Ciebie po to, aby cię poinformować o tym, że nie można wychodzić za bramy kwatery po dwudziestej pierwszej. W lasach pojawiły się black dogi. Są niebezpieczne. Nie chcemy, żeby komuś się coś stało, więc proszę, przystosuj się — poinformowała mnie, a ja rozchyliłam usta. Świetnie, całe życie przeciwko mnie.

— I tak musiałabym cię pytać o pozwolenie. Rozumiem — powiedziałam trochę przygaszona, przybierając kolejny fałszywy uśmiech.

— Wiem, cieszę się, że rozumiesz — uniosła kąciki ust do góry, kładąc rękę na moim ramieniu. Po chwili wyszła. Cicho westchnęłam. Była to jedyna szansa. Jedyna szansa na spotkanie moich rodziców. Nie mogłam tego zaprzepaścić. Jeśli w lesie były black dogi i jeśli znajdowali się tam moi rodzice, to groziło im niebezpieczeństwo. Musiałam tam pójść.

W mojej głowie pojawił się kolejny cel, a mianowicie zgarnięcie broni.

Wyciągnęłam plecak i założyłam go na ramiona. Ponownie wyszłam z pokoju, kierując się w stronę kuźni. Gdy dotarłam na miejsce, upewniłam się, że nikogo nie było. W duchu dziękowałam wszystkim, którzy nie utrudniali mi mojego planu, nawet o tym nie wiedząc. W pośpiechu wzięłam łuk, strzały i ostry zztylet. Wpakowałam je do plecaka, który wzięłam ze sobą.

Przed ostatnim punktem mojej listy było zdobycie mapy terenu. W tym celu udałam się do biblioteki, licząc, że tam będzie się ona znajdować. Kiedy przekroczyłam próg pomieszczenia, zauważyłam kątem oka Ykhar. Mimowolnie się uśmiechnęłam, wiedząc, że dziewczyna mi pomoże.

— Ykhar, masz może jaką mape Eldaryi? Chciałabym się trochę zaznajomić z tym miejscem. Może ta mapa mi pomoże — zaczęłam, a Brownie podskoczyła w miejscu, nie zauważając mojej obecności. Energicznie pokiwała głową, a jej usta ozdobił delikatny uśmiech. W podskokach odszukała mapę, a następnie wręczyła mi ją.

— Dziękuje, oddam ją jutro — uprzejmie podziękowałam i chcąc wyjść z biblioteki, odwróciłam się w stronę wyjścia, jednak głos dziewczyny mnie zatrzymał.

Chroń mnie |Eldarya| ✔Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu