1. Gdybyś wiedziała.

1.2K 43 91
                                    

— Mira! Kolacja, zejdź na dół! — usłyszałam krzyk mojej ciotki, Anji Smith. Wstałam z łóżka, a następnie podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Wyszłam z pomieszczenia i posłusznie zeszłam po schodach. Gdy byłam już na samym dole, moim oczom ukazała się drobna brunetka, która stała przy szafce, wyjmując kubki.

— Ciociu, możesz opowiedzieć mi trochę o moich rodzicach? — zaczęłam ostrożnie, siadając na krześle. Wiedziałam, że to drażliwy temat, ale chciałam jak najwięcej o nich wiedzieć.

— Dobrze wiesz, że temat ten jest już od dawna zamknięty. Nie mamy o czym rozmawiać. Powiedziałam ci wszystko, co wiem — mówiła spokojnie, a ja starałam się nie wybuchnąć. Zacisnęłam lewą rękę w pięść, żeby w jakiś sposób sobie ulżyć. Jak można było się spodziewać, to nic nie dało.

— Masz na myśli tylko to, że mnie zostawili i wybrali inne życie? Niestety, ale myślę, że to trochę za mało, a zwłaszcza, że byłaś ich najdroższą przyjaciółką, a przynajmniej tak mi opowiadałaś. Powinnaś, więc wiedzieć trochę więcej o ich powodach. Uważam, jednak też, że znasz ich aktualne miejsce pobytu, ale nie chcesz mi o tym powiedzieć — kontynuowałam swoją wypowiedź, z chwilowymi uniesieniami w głosie. Starałam brzmieć się jak najnaturalniej i spokojniej. Nie chciałam, żeby niektóre słowa wyszły na światło dzienne.

— Nie powinnaś się w to mieszać. Twoi rodzice chcieli, żebyś żyła normalnym życiem — dodała, a ja przewróciłam oczami.

— Tymi słowami utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że dobrze znasz ich prawdziwy powód odejścia — mruknęłam niemiło, wysuwając kolejne wnioski. — W mojej głowie pojawiło się kolejne pytanie. Jakie jest normalne życie według nich? Albo zapytam inaczej, jak miałam normalnie żyć, skoro cały czas żyłam ze świadomością, że mnie nie kochali?
— Mira, przestań! Gdybyś znała ich prawdziwy powód, inaczej byś o tym mówiła! — trzasnęła drzwiczkami, odwracając się w moją stronę.

— W takim razie mi powiedz. Jak mam myśleć o nich inaczej, skoro nic nie wiem? Zaakceptuje wszystko, po prostu chcę dowiedzieć się czegoś o moich rodzicach, chyba mam prawo, prawda? — zaczęłam powoli się denerwować, co było złą oznaką.

— Gdybyś...— gwałtownie wstałam z krzesła, powodując, że upadło na ziemie. Miałam dość.

— Czy możesz w końcu zakończyć ten żałosny cyrk? Ja nie wiem o nich nic! Zupełnie nic! Nie mów mi, co by było gdybym! Postaw się w mojej sytuacji i zrozum, że mi też jest trudno! — wykrzyczałam, uderzając dłońmi o stół. Nie patrzyłam na kobiete, bo wiedziałam, że będzie jeszcze gorzej.

— Mira! Ty się postaw w mojej sytuacji! Myślisz, że łatwo mi dźwigać to wszystko samej? — zaczęła unosić swój głos, co było zapowiedzią jej wybuchu.

— To mi powiedz! — znowu uniosłam głos, nie panując nad swoją złością.

— Koniec tematu! — odkrzyknęła, także uderzając o drewniany stół. Szybkim krokiem podeszłam do drzwi, ubierając płaszcz i zakładając buty. Bez żadnego słowa wyszłam z budynki i trzasnęłam drzwiami. Po chwili cała złość upłynęła, a pozostał tylko żal. Ogromny żal. — Stój!

Krzyczała, a ja szłam przed siebie. Nie odwróciłam się za siebie i nie zareagowałam na jej kolejne krzyki. Nie chciałam z nią przebywać. Chciałam zostać sama ze swoimi chaotycznymi myślami.

Uspokój się.

Z szybko bijącym sercem i zaschniętymi łzami, weszłam do nieznanego lasu. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Oglądałam się dookoła, ocierając moje policzki. Głęboko oddychałam, żeby jakoś opanować swoje emocje i przestać się trząść. Szłam przed siebie w głąb lasu. Gdy poczułam, że stoje w jakimś dołku, postanowiłam przenieść swój wzrok na ziemię. Stałam w kręgu grzybów. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, niebieskie światełka zaczęły mnie otaczać. Chciałam stąd jak najszybciej wyjść, ale biel zaczęła mnie pochłaniać. Nie widziałam nic. Białe promienie oślepiały mnie, przez co jeszcze bardziej nie wiedziałam, co się dzieje.

Gdy odzyskałam swój wzrok, zarejestrowałam, że stoję w jakimś pomieszczeniu, a na środku  znajdował się wielki kryształ. Zaczęłam panikować, ponieważ nie wiedziałam co to za miejsce. Z resztą, nic nie wiedziałam.

W głowie zaczęłam tworzyć różne scenariusze, jednak nic mi to nie dało. Postanowiłam dokładniej rozejrzeć się po pomieszczeniu. Niepewnie podeszłam do kryształu.

— Nie dotykaj! — usłyszałam głośny krzyk, który dobiegał z drugiej strony sali. Momentalnie przestałam się ruszać, z szokiem wpatrując się w kobietę, która miała cztery ogony, uszy i laskę, z której wydobywał się niebieski ogień. Przerażona zaczęłam się cofać do tyłu. — Kim jesteś i jak się tu znalazłaś?

Co to za miejsce?

— Ja... — nie dokończyłam, ponieważ kobieta-lis od razu mi przerwała kolejnym krzykiem.

— Jamon! — zawołała czyjeś imię, a ja stałam tam zszokowana, tym co się właśnie działo. Wielki ogr zjawił się w pomieszczeniu, a mi momentalnie zrobiło się słabo. Nie byłam w stanie czegokolwiek zrobić. — Zaprowadź ją do celi!

Wspomniana bestia zaczęła kroczyć w moją stronę. Ja natomiast nic nie zrobiłam, tylko wpatrywałam się w tę postać ze zdziwieniem. Gdy jego wielka dłoń dotknęła mojego ramienia, od razu się wzdrygnęłam. Jego dłoń zaciskała się coraz mocniej, przez co myślałam, że zaraz pożegnam się z moją ręką.

— Możesz trochę delikatniej? — wydobyłam z siebie w końcu jakieś słowa. Uścisk zdecydowanie się poluźnił, przez co odetchnęłam z ulgą. Poczułam nagle gwałtowne szarpnięcie. Ogr ruszył do przodu, ciągnąc mnie za sobą. Nie wyrywając się, szłam za nim. Nie chciałam jeszcze, tak szybko stracić życia.

Gdy dotraliśmy do celi, po długim schodzeniu po schodach, bez ostrzeżenia wepchnął mnie do niej, a wręcz wrzucił, szczelnie zamykając. Tak jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął.

Usiadłam obok krat, cicho wzdychając i modląc się o to, żeby to wszystko było tylko snem.

Chciałam wrócić. Tak bardzo wrócić.

***

Witajcie!

Witam starych i nowych czytelników!

W końcu przyszedł czas na zapowiadaną korektę!

Jak wam się podoba pierwszy rozdział?

Żegnajcie, boberki!

Chroń mnie |Eldarya| ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ