Moment, na który wszyscy czekali

2K 98 66
                                    

Od naszego powrotu minął tydzień. Oddział wrócił z ekspedycji, przygotowania do ślubu trwały, a my... No cóż...

Nasze oddechy były tak nieregularne, że brzmiały, jakby usiłowały przekrzyczeć jeden drugiego. Brunet niemal warczał, wyraźnie głodny dalszych pieszczot, które odczuwały w tym momencie jego usta. Pogłębiłam pocałunek, oplatając ramionami jego szyję oraz zakładając jedną nogę na jego biodrze, które z niebywałą siłą napierało na moje. Tył mojej koszuli cały był już pomięty przez zaciskających się na materiale palcach kaprala. Siedzeniem oparłam się o blat kuchennego stołu. No właśnie, kuchennego. Przyszliśmy tu ustalać dania, jakie podamy na weselu, tymczasem przeszliśmy do nieco... innych... aktywności. Moje dłonie powędrowały do jego kołnierza, szarpiąc go agresywnie. Czułam, że wcześniej musiał wypić sobie szklaneczkę whisky, bo jego usta smakowały alkoholem. Ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Levi zręcznie wsunął język do mojej jamy ustnej, penetrując ją od środka. Odwzajemniłam ten ruch, mimo tego, iż nie mogłam nawet nabrać tchu. Moje całe ciało już pulsowało i mrowiło, chcąc więcej i więcej. Jeśli tak właśnie wyglądał obłęd, to zwracam honor wszystkim szaleńcom, ponieważ nie chciałam ani moment, aby się to skończyło. Ackerman doprowadzał mnie do szału. Przestawałam myśleć o czymkolwiek, oprócz niego. Jeszcze kilka miesięcy temu pewnie byłabym przestraszona tym, co dzieje się w moim wnętrzu, ale teraz... Sama łaknęłam go coraz bardziej. 

- Korinna, to o jakim smaku miał być ten to... - odrzekła Ymir, niespodziewanie wchodząc do pomieszczenia, lecz prędko urwała, rozpoznając, iż wybrała nienajlepszy moment. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, ja poprawiając koszulę, a brunet ocierając resztki jasnoróżowej szminki z kącika ust. 

- Ten... No... Malinowy... - wydukałam, czerwieniąc się aż po koniuszki uszu. Piegowata brunetka zaśmiała się kpiąco, odnotowując moja uwagę w notesie.

- Zostawilibyście sobie coś na po ślubie, co? - parsknęła na odchodne, zamykając z powrotem drzwi od kuchni. Po jej wyjściu popatrzyliśmy po sobie, lekko zawstydzeni. Leviemu jednak to uczucie przeszło bardzo szybko, gdyż na nowo zaczął rozpinać guziki mojej koszuli, całując przy tym delikatnie moje ucho.

- Obawiam się, że to niewykonalne. - wyszeptał zaczepnie, na co ja zareagowałam kokieteryjnym chichotem. 


Wieczorem, kiedy Levi miał dużo papierkowej roboty, ja siedziałam przy kominku w jego pokoju, czytając sobie książki przy jego świetle. Brunet wcześniej przykrył mnie kocem, gdyż był już środek grudnia, a tegoroczna zima okazała się tak piekielnie zimna, że nawet ciepło bijącego w pobliżu ognia nie dawało zbyt wielkiej ochrony przed chłodem. On na kolanach położony miał pled, lecz dalej nieco się trząsł. W pewnym momencie usłyszałam za sobą ciche westchnięcie Ackermana. Obróciłam się, spoglądając na niego z zaciekawieniem. Wzrok miał utkwiony w dokumentach, ale był jakby nieobecny. Prawą dłonią opartą o skroń podpierał cały ciężar głowy, która sfatygowana opadała, wskazując na to, że mężczyzna najchętniej by już poszedł spać. Jednak zapewne i tak by nie zasnął. Wnioskowałam to z jego zatroskanej miny oraz zmarszczonych brwi. Zaznaczywszy zakładką stronę, na której skończyłam, odłożyłam książkę na bok i podeszłam do niego, zakładając sobie koc wokół ramion. Stanęłam za Levim, opatulając go nim, gdy oplatałam ręce wokół jego szyi. Jego barki były zimne, wobec czego zaczęłam je lekko pocierać, aby go rozgrzać. 

- Nie zasługuję na Ciebie. - burknął z ledwo widocznym uśmiechem, odchylając się do tyłu w moją stronę, przymknąwszy powieki. Również zamknęłam oczy, zanurzając nos oraz usta w jego włosy. 

- Zasługujesz na więcej, ale niestety masz dokładnie to, co wybrałeś. - zażartowałam w odpowiedzi, całując czubek jego głowy. 

- Wygadana. - odparł Levi, chwytając moją dłoń i przykładając ją do swojego policzka - To już jutro...

Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz