Non, Je ne regrette rien

2.7K 169 24
                                    

Ciężkie powieki z trudem ośmieliły się podnieść, mimo tego, że nie za bardzo miały na to ochotę. Zmarszczyłam czoło, czując pulsujący ból w mojej głowie, który zwiększał się z każdą sekundą, gdy odzyskiwałam świadomość. Zaspanym ruchem przyłożyłam rękę do twarzy i zaczęłam ją pocierać, chcąc wreszcie dojść do siebie, na co nie pozwalał mi gigantyczny kac. Okropne uczucie, jakby ktoś przejeżdżał mi papierem ściernym po gardle, skłoniło mnie w końcu do podniesienia się na łóżku i sięgnięcia po stojącą na stoliku szklankę wody. Wypiłam ją czym prędzej, nie zastanawiając się nawet, skąd ona w ogóle się tam wzięła. W pośpiechu opróżniłam naczynie i odłożyłam je z powrotem, skupiając się na tym, żeby przypomnieć sobie zajścia z zeszłego popołudnia. Wysiłek, jaki temu towarzyszył, idealnie oddawały moje zmarszczone do granic brwi i widoczna na czole maleńka żyłka. Na pewno pamiętałam opowiadanie dziewczynom zdarzeń minionych dni oraz ich reakcję. Wtedy Ymir zadziwiła nas nierozsądną ilością podkradzionego alkoholu... Aaa, to wszystko tłumaczy. Tylko co było potem? No tak, zaczęłyśmy pić, plotkować jak stare przekupki na straganie i drzeć się przez okno na jakichś biednych przechodniów. Z tego co pamiętam, jednym z nich był Connie, więc Sasha zaczęła do niego ostro zarywać po pijaku. To było całkiem zabawne. Następnie dalej bawiłyśmy się w najlepsze, grałyśmy w butelkę... Właśnie, butelka. Mikasa przyznała się, że lubi Erena. Potem padło na Christę, która pocałowała Ymir... A potem... Co było potem?..

Zmroziło mi krew w żyłach. No jasne, potem do akcji wkroczył kapral. Musiał słyszeć nasze dziwaczne krzyki i bełkoty, więc pewnie przyszedł sprawdzić, czemu jeszcze nie śpimy. Ja rzuciłam mu się na szyję, kompletnie nawalona, kompromitując się na całej linii. Mruknęłam zawiedziona, czując jak wyraźnie przyspiesza mi puls ze zdenerwowania. Westchnęłam, sięgając pamięcią wstecz do tego, co wydarzyło się później. Zataczałam się już jak menel spod sklepu, więc odprowadził mnie do pokoju. Wtedy ja... O cholera...

- Wyznałam mu miłość... O nie, tylko nie to! - krzyknęłam w panice, zatapiając facjatę w miękkiej poduszce. Byłam tak zaaferowana tą katastrofą, że nie poczułam nawet dosyć nagłego szarpnięcia z górnej pryczy, które zatrzęsło całym drewnianym stelażem.

- Chwila, powiedziałam mu to, a on... Przebrał mnie, racja?! Nie wierzę w to, po prostu nie wierzę! - krzyczałam sama do siebie, majtając nogami oraz szczypiąc się w ramię, aby sprawdzić, czy to wszystko nie jest tylko moim chorym snem - Czekaj, a potem... Czy on...

- Tak, zrobiłem to wszystko, a potem Cię pocałowałem. Łał, masz genialną pamięć jak na kogoś po co najmniej czterech butelkach dobrego wina. Możesz już się przymknąć i dać mi się wyspać? - głowa kaprala, patrzącego na mnie do góry nogami wychynęła niespodziewanie z materaca nade mną, mierząc mnie wkurzonym, zaspanym wzrokiem. Jego włosy spadały na dół pod wpływem grawitacji, co byłoby wręcz komiczne, gdyby nie sytuacja, w jakiej się właśnie znalazłam.

- P-pan kapral?! - wrzasnęłam przestraszona, zaciągając niżej moją nieco podwiniętą koszulę nocną. Nie wiem czy miało to jakiś sens, zważywszy, że to właśnie on mnie w nią przebrał. Spaliłam buraka na twarzy, zdawszy sobie sprawę, iż musiał spać na górnej pryczy całą noc i z pewnością słyszał wszystko, co właśnie powiedziałam. Ten krótki moment zaskoczenia był tak potworny, że miałam ochotę zwymiotować sobie na pościel.

- Szszszsz.. Szsz.. Szsz.. - kładąc palec wskazujący na wargach, uciszał mnie przerywanymi frazami, co spowodowało, że przeszedł mnie błogi dreszcz podniecenia. Szkoda tylko, że właśnie w takich okolicznościach. Nie wiem, co takiego było w jego głosie, lecz to coś doprowadzało mój umysł do szaleństwa - Nie tak głośno. Gdyby Hanji lub Erwin dowiedzieli się o wszystkim, mielibyśmy kłopoty, zrozumiano? Lepiej zdrzemnij się jeszcze, za dwie godziny idziemy na ćwiczenia.

Po wydaniu rozkazu, jego łeb zniknął z mojego pola widzenia, a ja posłusznie położyłam się z powrotem pod kołdrą. Nie zmrużyłam jednak oka. Moja senność okazała się niczym w obliczu zdenerwowania faktem, iż Levi Ackerman spał tuż nade mną. Dzieliło nas zaledwie pół metra wolnej przestrzeni, drewniany stelaż i biały materac. Bałam się jakkolwiek poruszyć, czy choćby zbyt głośno oddychać. Głupie walące jak młot serce... Tylko jego kretyńskiego dźwięku nie byłam w stanie żadnym sposobem uciszyć.

Nie mogłam wytrzymać tych nieszczęsnych dwóch godzin, już po trzydziestu minutach leżenia sztywno jak kłoda pod pościelą zaczynałam mieć dość. Niekoniecznie już ze zestresowania, co z wyrzutów sumienia. Zbyt wiele razy zostawiałam sprawy pomiędzy mną a moim przełożonym bez wyjaśnienia. Nie wytrzymam kolejnego razu. Ostrożnie wstałam z pryczy, by móc spojrzeć wprost na bruneta. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu Levi wcale nie spał, jak to uprzednio zapowiedział, przez co stanęłam przed nim oko w oko, z tą różnicą, iż on leżał na boku. Jednak stalowe tęczówki świdrowały mnie wzrokiem z ciekawością, jakby tylko czekając, aż wreszcie otworzę japę i coś powiem.

- Ja... - zacięłam się na chwilę, gdyż zabrakło mi powietrza w płucach, a gardło na powrót kompletnie wyschło - Cokolwiek wczoraj powiedziałam... Naprawdę tak myślę... I muszę wiedzieć, czy pan... No... Ten...

- Słodko wyglądasz, jak się denerwujesz. - przerwał mi, zręcznym ruchem ześlizgując się po drabince na dół i stając przede mną. Zaczerwieniłam się po koniuszki uszu, spuszczając głowę tak, aby ukryć twarz za gęstwiną moich włosów. Ackerman jednak nie zamierzał tak łatwo dać mi za wygraną. Wyciągnąwszy rękę w moją stronę, ścisnął w dłoni moją twarz, łapiąc ją od dołu za żuchwę, po czym uniósł ją do góry i przybliżył do swojej własnej. Mój nieregularny, szarpiący oddech lądował na jego zaciśniętych wargach, a nosy stykały się niezręcznie. Stałam na palcach, z początku bojąc się zrobić krok do przodu. Zmusiła mnie do tego jednak silna ręka ciemnowłosego na moich plecach, przyciągająca mnie bliżej niego.

- Nawet jeśli... - mruknął cicho, patrząc mi głęboko w oczy i sącząc każde słowo wprost do moich ust, całkowicie przy tym roztapiając moje bezradne wnętrzności, które głupiały coraz bardziej z każdą sekundą - To masz świadomość, że jakby ktoś się o tym dowiedział, mielibyśmy sporawe kłopoty? Ja mógłbym zostać zdegradowany, ty przeniesiona... Nie mogę pozwolić na to, bym nie mógł Cię więcej widzieć... Oszalałbym na samą myśl, Arquette... Dlatego...

Chwila ciszy, która nastąpiła, była nie do zniesienia. Tak jak zresztą sama bliskość mężczyzny, z tą różnicą, że to drugie było nieznośne w przyjemniejszy sposób. Odruchowo, nawet nie zdając sobie sprawy, co robię, położyłam obie dłonie na plecach Leviego, obejmując go z niewyjaśnionym utęsknieniem.

- Będziemy to trzymali w sekrecie. - odparł w końcu, puszczając mnie w jedną sekundę i wręczając mi stertę ubrań na dzisiejszy dzień. Bezlitosny z niego sadysta, ale wiecie co?.. Nie żałuję niczego, co wtedy zaszło. Absolutnie niczego.

Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz