Niech mnie pan ukarze, kapralu

2.7K 145 89
                                    

- Panie ka... Ekhem, znaczy się... Levi... - zaczęłam niezręcznie, przerywając tym powstałą między nami ciszę. Ja leżałam w swoim łóżku, popijając wodę ze szklanki, natomiast brunet wpatrywał się we mnie jak krytyk w dzieło sztuki, obserwując z bliska wszystko, co robię. Minę miał nietęgą, jakby zastanawiał nad czymś, co go do reszty gnębiło i przesiąkało jego umysł. Pech chciał, że tym czymś byłam ja we własnej osobie.

- Hmm? - mruknął pytająco, nieprzerwanie wlepiając we mnie gały. Mrugał niezwykle rzadko, co było nieco upiorne. Chrząknęłam, chcąc dać mu do zrozumienia, że było to dla mnie dość niekomfortowe, lecz on zignorował ten subtelny sygnał. Musiałam więc się odezwać.

- Czemu pan tak... No tego... Czemu mnie pan tak morduje wzrokiem?.. - wydukałam nieśmiało, czekając niecierpliwie na odpowiedź.

- Ja... - jego głos na chwilę się zawiesił, a głowa nareszcie odwróciła się w bok, patrząc na drzwi - Chcę po prostu wiedzieć, skąd ty wzięłaś w sobie tyle... Nawet nie umiem tego nazwać.

- Nie wiem, o czym pan mówi. - przekrzywiłam czerep, skołowana.

- Gdybyś miała tylko trochę więcej siły, wygrałabyś tę walkę, Korinna. - odparł brunet, patrząc mi prosto w oczy i sprawiając, że opadła mi szczęka - Mówię poważnie. Wyglądałaś, jakby wstąpił w Ciebie jakiś demon. Jak ty to zrobiłaś?

Zacięłam się na chwilę, nie wiedząc co powiedzieć. Naprawdę tak to wyglądało? A może stroił sobie ze mnie żarty? Nie, jego twarz nie wskazywała na to, aby się ze mną droczył. To dlatego potem wszyscy zaczęli bić brawo? Cofając się pamięcią do tamtego momentu, próbowałam przypomnieć sobie, co takiego się stało. Po tej pierwszej porażce coś we mnie wezbrało. Normalnie byłoby to raczej poczucie upokorzenia lub coś w tym stylu. Ale wtedy...

- Myślałam o tym, że nie chcę pana zawieść... - pomyślałam na głos, wprawiając Ackermana w osłupienie. Bez zastanowienia usiadłam koło niego, delikatnie gładząc opuszkami palców wierzch jego dłoni. On nic nie odpowiedział, tylko schował twarz w moich włosach, pozwalając mi głaskać jego rękę. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, każdy zajęty swoimi własnymi rozmyślaniami.

A najgorsze, że przez to wszystko ominął mnie obiad.

Levi musiał udać się na spotkanie z Erwinem, za to ja miałam swój własny problem do zażegnania. Podeszłam do drzwi od pokoju dziewczyn i zdecydowanie zapukałam. Musiałam się zebrać w sobie i wyznać im prawdę. Tak po prostu trzeba. Nie będę nic przed nimi ukrywać. Na tym polega przyjaźń, czyż nie? Przynajmniej tak słyszałam. Nie miałam nigdy wcześniej przyjaciół. Po usłyszeniu radosnego "proszę" od Sashy oraz Christy, weszłam do środka i od razu zostałam oblepiona ramionami czwórki towarzyszek. Stanęłam w wejściu, duszona przez morderczy uścisk dziewczyn.

- Koriś, jesteś naszą bohaterką! - krzyknęła podekscytowana żarłoczna brunetka, prawie doprowadzając moje uszy do krwawienia.

- Tak, to było niesamowite! - zawtórowała jej urocza blondynka.

- Sztosik, Arquette. - dołączyła się Ymir, poklepując mnie po plecach.

- Zaraz, o co wam chodzi? - zapytałam, domyślając się, o czym mówiły, lecz potrzebowałam więcej informacji na temat tego, jak wyglądało to z boku. Może jeśli zdadzą mi relację z całego zajścia, uda mi się poprawić moje wyniki...

- Jak to: "o co"?! Dziewczyno, byłaś tam jak lwica! - wrzasnęła po raz kolejny Sasha, jeszcze bardziej kalecząc mój słuch - Na początku bałam się, że skopie Ci siedzenie, aż będziesz cała fioletowa, a ty nagle zmieniłaś się w jakąś maszynę do zabijania!

Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz