Ojoj, przyłapanko

2K 99 109
                                    

Po dotarciu do kwatery, poszłam za Levim do jego gabinetu. Staraliśmy się wyglądać tak mało podejrzanie, jak było to możliwe, ale kilka napotkanych na korytarzu osób i tak posłało nam dziwne spojrzenia. Mężczyzna wyciągnął klucz z kieszeni i jak najciszej starał się otworzyć drzwi gabinetu. Zdziwiłam się, że idziemy do biura, a nie do jego pokoju, ale nie zawracałam tym sobie teraz głowy. To nie był czas na rozważanie takich pierdół. Może po prostu poszedł tu, bo było bliżej.

Otwieranie zamka wydawało mi się trwać całą wieczność. Gdy w końcu usłyszałam znajomy zgrzyt, a drzwi zaskrzypiały przy otwarciu, nie traciłam czasu i sama wpakowałam siebie oraz kaprala do środka. W tym pośpiechu jednak żadne z nas nie pamiętało, aby zakluczyć zamka... A za takie kardynalne błędy należy płacić.

- Wiesz, że jak z tobą skończę, to nie będziesz mogła chodzić przez miesiąc? - mruknął uwodzicielskim tonem brunet, zabierając się niecierpliwie za guziki mojej koszuli. W odpowiedzi szarpnęłam mocno jego krawat, zaczynając składać łapczywe, zachłanne pocałunki na jego ustach. Nie minęło dużo czasu, jak cała zaczęłam trząść się z podniecenia, a szum w głowie izolował moją świadomość od wszystkiego, co nie było Levim. Nie żeby w tym momencie i tak cokolwiek innego miało jakieś znaczenie. Odczuwałam mój przyspieszony puls na całym ciele, jakby starał rozerwać od środka moją skórę. Ukojenie na to palące uczucie niosły mi zimne jeszcze od temperatury na zewnątrz ręce bruneta, przejeżdżające po moim brzuchu. Zatrzęsłam się bardziej i zsunęłam powoli swoje dłonie w stronę jego zamka, gdy nagle...

SKRZYP!

Ackerman odwrócił głowę w stronę drzwi jak oparzony, ja mogłam tylko zerknąć przez jego ramię. Obu nas kompletnie wryło w ziemię. Diabła we własnej osobie bym się prędzej spodziewała.

- A nie mówiłem, Panie generale? - odezwał się koniomordy, stojący razem ze swoją bandą oraz Erwinem tuż za drzwiami gabinetu - Faworyzuje ją, bo się ze sobą miziają. Muszą to robić nawet w miejscu pracy!

Miałam ochotę dać mu w ryj tak mocno, że szukałby łba za murem. Może i bym to zrobiła, gdyby nie to, że stałam jak idiotka, przylgnięta do kaprala, z ręką na jego kroczu i miałam ochotę skoczyć z mostu za to, że ta szuja przyprowadziła tu generała. Nie wiedziałam w zasadzie, czy grożą nam kłopoty, skoro Smith sam mówił mi, że chciałby, aby Levi odnalazł miłość, ale... Niekoniecznie musiał potwierdzić swoje przypuszczenia w ten sposób. Dodatkowo, jeśli ktoś jeszcze nad nim by się o tym dowiedział...

Po minie Leviego widziałam, że miał ochotę przylać Kirsteinowi i wybić mu tym wszystkie zęby, którymi ten teraz świecił w szerokim uśmiechu, ale hamował się, jak mógł. Kiedy w końcu otrzeźwiałam, odsunęłam się od niego i zaczęłam desperacko zapinać z powrotem guziki od koszuli. Podczas gdy trójka huncwotów cieszyła michę z wyższością, generał marszczył brwi, nie odezwawszy się ani słowem. Sytuacja jednak prędko obróciła się o 180 stopni. Niespodziewanie blondyn roześmiał się swym donośnym głosem, wprawiając nas wszystkich w niewypowiedziane zdumienie. Zadowolone mordy chłopaków zniknęły równie szybko, jak się pojawiły, a na ich miejsce wskoczyły wyrazy zdumienia oraz przestrachu. Staliśmy z brunetem jednocześnie zdziwieni, ale i ze swego rodzaju poczuciem ulgi. Skoro się śmiał, to chyba dobry znak... prawda?

- I to jest to "wielkie odkrycie", które chcieliście mi pokazać? Może następnym razem opowiecie mi coś, o czym nie wiem? - zakpił Erwin, patrząc z wyrzutem na bandę urwipołciów - Może zamiast szpiegować ludzi, posprzątalibyście stołówkę? Zostawiliście tam taki syf, że idzie się porzygać.

- Ale panie generale! - zaprotestował lider grupy, lecz widząc, jak twarz Smitha powoli napinała się ze złości, fuknął ze zdenerwowaniem i razem z resztą poszedł w stronę stołówki. Poczułam taką niebywałą satysfakcję, że aż chętnie poszłabym patrzeć na ich miny, jak na kolanach szorują całą zafajdaną kantynę.

- A co do was... - zaczął, zwracając się w stronę moją oraz Leviego. Jak na zawołanie, oboje przełknęliśmy głośno ślinę - Jak już... Ymm... Skończycie, czy coś... To chciałbym z wami porozmawiać w moim gabinecie.

Pokiwaliśmy głowami z zażenowaniem i zakłopotaniem. Po wyjściu generała z pokoju, westchnęliśmy, zaczynając doprowadzać się do porządku, zakluczywszy w końcu wcześniej drzwi. Ackerman opadł z wyczerpaniem na swój fotel, opierając czoło na dłoni, a łokieć na blacie biurka. Spojrzałam na niego z zaniepokojeniem i stanęłam za nim, po czym zaczęłam delikatnie masować jego ramiona, by pomóc mu się rozluźnić.

- I co my teraz zrobimy? - zapytał, odchylając szyję do tyłu oraz przymykając oczy, aby móc się lepiej zrelaksować.

- Pójdziemy tam, prawdopodobnie dostaniemy jakiś wykład, a potem wrócimy do tego, jak było wcześniej.

- Przecież nie chodzi mi o Erwina... - te słowa mnie zdziwiły - Wiem, że nie doniósłby na nas, ale te małe gnojki to co innego... Jeśli to pójdzie wyżej, to cały mój plan...

- Jaki plan? - zapytałam, na chwilę przerywając masaż i pochylając się tak, by móc zobaczyć jego twarz.

- A pamiętasz, jak mówiłem twojej mamie, że pracuję nad naszymi zaręczynami?


W godzinę później wreszcie byliśmy w stanie odwiedzić gabinet generała Smitha. Z sercem skaczącym w mojej piersi jak dziecko na skakance, zapukałam do drzwi, a po usłyszeniu głośnego "proszę", brunet otworzył drzwi, puszczając mnie przodem. Blondyn bez słowa wskazał nam dwa stojące po przeciwnej stronie krzesła, na których z wahaniem zasiedliśmy.

- Wiecie, że do was nic nie mam. Sam nie jestem w tym temacie bez winy. - zaczął prosto z mostu generał, mierząc nas wzrokiem - Problem tkwi w tym, iż jeśli dowiedział się o tym Jean, niedługo będzie wiedział i cały oddział. O ile już nie wie.

- A wtedy ktoś w końcu doniesie i na nas, i na Ciebie do góry. - dokończył za niego Levi, na co obaj mężczyźni przytaknęli porozumiewawczo. Oparłam się o tył krzesła, starając się opanować swoje rozszalałe nerwy. Nie zauważyłam nawet, jak zaczęłam wpijać paznokcie w podłokietniki, zostawiając na nich półkoliste ślady.

- Wniosek o zezwolenie na ślub, który niedawno złożyłeś, dalej nie został rozpatrzony. Nie wygląda to za dobrze. Poza tym, widząc nagłą poprawę wyników Korinny z twoich raportów, zaczęli być bardziej podejrzliwi. Faktycznie wygląda to, jakbyś ją faworyzował.

- Tsk. To niech tu przyjadą i zobaczą, co potrafi, na własne oczy. Wtedy zmienią zdanie. - odparł Ackerman, na co mnie kompletnie zatkało. Zbyt wiele informacji na raz, za mało czasu, by móc to przetrawić. Mój biedny mózg doznał dzisiaj ostrego przeciążenia, a w skutek tego, zawieszenia systemu.

- Żebyś nie wykrakał tego w złą godzinę. Ale miło mi słyszeć, że masz jakiś plan w razie zagrożenia. Już od dawna wisiało nad nami widmo wizytacji, a w obecnym położeniu to tylko kwestia czasu, aż ktoś w końcu się zjawi. - uśmiechnął się pod nosem, chwytając za pióro, by wrócić do wypełniania dokumentów - A teraz możecie już iść, czuję się bardziej uspokojony.

Po tej rozmowie Levi pocałował mnie w czoło i powrócił do swojej pracy, a ja mogłam wreszcie z radością pójść w stronę stołówki, aby pooglądać pewien jakże piękny widok...


Don't you dare die ~ Levi Ackerman x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz