szesnaście

82 19 10
                                    

     Leżałem na łóżku zastanawiając się, ile czasu jeszcze minie, zanim zasnę. Księżyc przebijał się między drzewami i oświetlał mi twarz. W takich momentach żałowałem, że nie miałem zasłon.

     Pomyślałem, że chciałbym przestać myśleć, choć przez chwilę. Od wizyty Karen minął prawie tydzień, a ja ciągle rozmyślałem o tym, w jaki sposób mnie potraktowała. Huczało mi w głowie pytanie „co jest ze mną nie tak?".

     Co było ze mną nie tak?

     Wiele rzeczy wydawało mi się nie grać i było ich zdecydowanie więcej niż tych, które były takie, jakie powinny. Weźmy na to, moje włosy. Ich kolor, przypominający orzechową ławę stojącą w salonie, nie był jeszcze najgorszy. Problem tkwił w całej reszcie. Były niesamowicie gęste, grube i lekko falowane, przez co każdy jeden włos odstawał w inną stronę. Całe życie nie mogłem doprowadzić ich do ładu, niezależnie od fryzury czy środków, jakich używałem. Wyglądały źle, nawet kiedy były mokre. Nie znosiłem ich.

     Szczerze powiedziawszy, miałem problem z całą moją twarzą. Było w niej coś, przez co nie mogłem długo spoglądać na siebie w lustrze. Może to zbyt długi podbródek, może nierówno układające się usta, a może sińce pod oczami, które miałem od dziecka, a nawet same oczy. To chyba ich nie lubiłem najbardziej. Były cholernie smutne i nie miałem pojęcia, jak to zmienić.

     Czy ten cały smutek kiedyś minie? Skąd się w ogóle wziął i jak długo już tam siedział? Czy inni też go zauważali? Jeśli tak, co o mnie myśleli? Mieli o mnie takie samo zdanie jak ja sam?

     Chciałem już zasnąć, ale jedyne co potrafiłem zrobić w tamtej chwili to liczyć gwiazdy. Zawsze mnie to uspokajało i hamowało nieco cały ten natłok myśli. Tyle razy widziały mnie w tych najgorszych momentach... Myślę, że znały mnie lepiej, niż ja sam; niż ktokolwiek.

     Patrzyłem na te wszystkie jasne punkty na niebie i zacząłem się zastanawiać, ile z nich właśnie zgasło. Zamknąłem oczy, myśląc, jak piękne musiały być chwilę przed zniknięciem. Wtedy przecież świeciły najjaśniej. Zawsze podziwiałem sposób, w jaki przyjmowały cały świat ze zrozumieniem, a każda z nich odbijała w sobie miliony spojrzeń. Czasem myślałem, że spojrzenia gasły razem z gwiazdami. A gwiazdy razem ze spojrzeniami. Czy świat skończy się, kiedy na niebie nie będzie już gwiazd? Czy może niebo spadnie, kiedy ostatni człowiek na Ziemi odejdzie? A może każdy z nas był gwiazdą i powoli wypalał się, by w pewnym momencie zabłysnąć najpiękniejszym światłem na świecie, a później zgasnąć. Jeśli tak, czy po tym całym blasku następowała ciemność?

     Nigdy nie bałem się mroku, a bardziej tego, co się w nim kryło. Często budziło się we mnie poczucie zagubienia, jakby do życia potrzebne było mi właśnie to światło. Problem tkwił w tym, że mój blask był prawie tak ciemny, jak mrok, który zapadał wieczorami, a jedynym, co się w nim kryło, byłem tylko ja. Czy to możliwe, żebym świecił ciemnością? Bałem się tego kim byłem i kim być nie mogłem. Chciałbym choć raz poczuć pewność co do swojego życia. Móc spojrzeć na to wszystko z góry i poczuć stabilne bicie serca. Bez zbędnych oddechów niepokoju i strachu, ściskającego żołądek. Chciałbym przestać się cofać, oszukując się, że wciąż stawiam kroki naprzód. Chciałbym nauczyć się przestać działaś wbrew sercu, ale żeby to zrobić najpierw musiałem pojąć, jak tego serca słuchać.

     W takich chwilach jak ta czułem, jak upadam. Jak zostawiam nad sobą wszystko to, co udało mi się osiągnąć i ląduje na dnie, zupełnie nie wiedząc, jak wrócić na górę. Nikt nie był w stanie wyciągnąć pomocnej dłoni, bo nikt nie wiedział, że jej potrzebowałem. Chciałem krzyczeć, ale nie miałem do kogo.

     Zerknąłem na księżyc. Przesunął się nieco w prawo, przez co nie świecił już w moje okno. Ze smutkiem odwróciłem się do ściany i mocno zacisnąłem powieki. Zasnąłem z myślą, że któregoś dnia ktoś wyciągnie mnie z blasku ciemności i zabłysnę najpiękniejszym światłem, na jakie będzie mnie stać. Bardzo chciałem, żebym tym kimś był ja. 



a.n.

Rozdział wyjątkowo osobisty. Pozdrawiam Was.

/G.

z zamkniętymi oczamiWhere stories live. Discover now