osiemnaście

89 16 15
                                    

a.n. Przedostatni rozdział pierwszej części historii. Zastanawiam się, czy kontynuować dodawanie kolejnych rozdziałów... mam wrażenie, że coraz mniej osób się interesuje tą opowieścią. Tym, którzy nadal tu są - dziękuję z całego serca.

Dajcie mi znać, co myślicie o tym rozdziale. Podzielcie się swoimi uczuciami. Pozdrawiam Was,

/G.

*  *  *

     Nie mogłem spać. Wszystko mnie przytłoczyło i nie wiedziałem, jak zatrzymać myśli. Dopiero parę godzin przed wyjazdem uderzył mnie strach, i choć nie chciałem się do tego przyznać, bałem się. Za wszelką cenę chciałem zasnąć choć na moment, nie myśleć o tym, co może się nie udać. Chwilę przed świtem udało mi się odpłynąć.

     Rankiem wstałem, pościeliłem łóżko i zrobiłem ostatnie porządki w pokoju. Ułożyłem książki na półkach, wsunąłem ostatnią pustą szufladę komody. Walizki stały już pod drzwiami. Rozejrzałem się po całym pokoju; był pusty, bardziej niż zwykle. Dziwnie było wychodzić z niego wiedząc, że wrócę dopiero za parę miesięcy. On zostanie taki sam, a ja? Może będę już innym człowiekiem. W jakiś sposób moje dotychczasowe życie dobiegało końca i wraz z moim wyjazdem miało zacząć się zupełnie nowe. Nie miałem pojęcia, czy to, co mogło na mnie czekać, było warte tego, co zostawiałem.

     Zamknąłem za sobą drzwi. Zszedłem na dół, gdzie mama stała oparta o ścianę. Była już gotowa do odjazdu. Wzrokiem pokazała mi na salon, w którym siedział tata. Postanowił, że zostanie w domu i nie będzie jechał z nami na lotnisko. Rozumiałem to i, choć było mi trochę przykro, nie mogłem go winić. Wiedziałem, że to wszystko mocno go przybiło. Kiedy wszedłem do pokoju, wstał z fotela i bez słowa mnie przytulił. To był mocny i smutny uścisk. Ostatni raz obdarzył mnie takim, kiedy zmarła babcia. Wieczność później poklepał mnie po plecach, lekko pociągnął nosem i uśmiechnął się z grymasem smutku.

     - Powodzenia, synu.

     - Dzięki, tato.

     - Zadzwoń, kiedy będziesz już na miejscu.

     - Na pewno zadzwonię – powiedziałem i odwróciłem się do wyjścia.

     - Jack? – krzyknął za mną ojciec.

     - Tak?

     - Dasz sobie radę. – Zabrzmiało to bardziej, jakby chciał przekonać do tego siebie niż mnie.

     - Kocham cię, tato. Do usłyszenia za parę godzin.

     Miałem wrażenie, że to była jedna z trudniejszych rozmów mojego życia. Zbyt krótka, zbyt ogólna. Chciałem usiąść obok i opowiedzieć mu, co siedziało mi w głowie, ale dobrze wiedziałem, że im dłużej odkładałem przekroczenie progu domu, tym trudniej później byłoby mi patrzeć w przód. Stanąłem obok mamy, a ona położyła mi dłoń na ramieniu i lekko je ściskając, spytała:

     - Gotowy?

     Pokręciłem przecząco głową, na co cicho się zaśmiała. Dodało mi to otuchy. Złapałem za walizki i przepuściłem ją w progu, a potem zamknąłem za sobą drzwi. Załadowałem bagażnik i wsiadłem do samochodu. Mama zdeklarowała się prowadzić, bo jak uznała, miałem już za dużo stresów, by jeszcze przejmować się jazdą autem. Włączyła radio i ciche dźwięki muzyki przepełniły wnętrze. Były jedynym, co łamało ciszę w środku.

     - Jak się czujesz? – zapytałem w końcu, przypominając sobie wcześniejszą rozmowę z tatą.

     - Ja? – spytała, wyraźnie zdziwiona. Zrobiło mi się głupio, bo nasze rozmowy rzadko opierały się na niej.

z zamkniętymi oczamiDär berättelser lever. Upptäck nu