jeden

713 74 22
                                    

          Patrzyłem na swoje dłonie, mając w głowie myśl, że nie należą do mnie. Splatałem ze sobą palce, zaciskałem je, układałem w pięści. Robiłem wszystko, by poczuć, że są częścią mnie. Problem w tym, że nie chciałem, aby nią były. Marzyłem, by moje dłonie były dłońmi kogoś innego. Marzyłem, żebym ja był kimś innym.

          To nie tak, że nie lubiłem siebie. Problem tkwił w tym, że nie wiedziałem, kim jestem. Nie r o z u m i a ł e m, kim jestem. Patrząc na siebie w lustrze wydawałem się sobie obcy. Studiując swoje ciało, dotykając każdej jego części, budziło się we mnie poczucie obcości, niewyjaśnionego braku połączenia. Potrafiłem godzinami wpatrywać się w siebie, w swoje oczy, we włosy, w zmarszczki na twarzy, w swoje dłonie i stopy, i nigdy nie poczułem, że to wszystko należy do mnie. Że to jestem ja.

          Frustrowało mnie to do tego stopnia, że przestałem czuć się komfortowo wśród ludzi. Miałem paru szkolnych znajomych, z którymi wymieniałem się czasem uśmiechem na korytarzu, czy pomagałem z pracą domową, ale nie były to relacje wykraczające ponad to. Tak naprawdę to moi rodzice pełnili w moim życiu funkcję najlepszych przyjaciół. Z jednej strony byłem zachwycony, że są tak blisko mnie i tak dobrze mnie rozumieją. Ale czasem rozumieli mnie zbyt dobrze. I to mnie przerażało, bo ja nie rozumiałem ich choć w połowie tak dobrze. Czasem wystarczyło, żebym zmienił ton głosu, a oni wiedzieli, że coś jest na rzeczy. Nie, żeby coś szczególnego działo się w moim życiu, skoro polegało na codziennym wstawaniu do szkoły i wracaniu z niej, na jedzeniu popołudniowych obiadów i chodzeniu do pracy. Jednym słowem, moje życie było zwyczajne. Może nawet porwałbym się na określenie „nudne", ale nie czułem, żeby takie było. Kiedyś miałem przyjaciółkę. Byliśmy nierozłączni jako dzieci. Ale urwał nam się kontakt, a ja bałem się, że inni zostawią mnie tak, jak ona. Dlatego bezpiecznie było trzymać się rodziców. Wiedziałem, że cokolwiek by się nie działo, oni będą przy mnie.

          Chciałbym, żeby wszystko wyglądało inaczej. Czasem myślałem, co by się stało gdybym zniknął i zmienił się w gwiezdny pył lub w morską pianę. Czy wszystko faktycznie byłoby inne? Chciałem zmienić rzeczywistość, bo zbliżały się wakacje. A po nich musiałem iść na studia, które mnie przerażały. Bałem się zgiełku miasta i nowych ludzi, bałem się, że będę musiał stawić czoła codziennym wyzwaniom i nie będę już tak bezpieczny, jak w domu. Jednocześnie miałem w sobie nadzieję na to, że wyjazd mnie zmieni i w końcu zrozumiem, kim jestem. Że w końcu spojrzę na siebie, wiedząc, że osoba, na którą patrzę to nie zwykły chłopak. Spojrzę i będę czuł każdą część swojego ciała wiedząc, że należy do Jacka Bennetta. 



a.n. Jack jest dla mnie kimś więcej, niż tylko postacią. Chciałabym, żebyście dostrzegli jego wyjątkowość.

/G.

z zamkniętymi oczamiWhere stories live. Discover now