Rozdział 58 cz. 2

5.8K 406 255
                                    

Na dworze od dawna panowała ciemność. Mój gabinet był nią przesiąknięty, a jedynym źródłem światła, które jako tako ją odpędzało, była niewielka lampka biurowa. Zmęczony, przeglądałem od jakiejś godziny plany akcji, które dostarczył mi Hadrian. Szczerze mówiąc to... nic nie ogarniam. Jestem tak zmęczony, że informacje wlatują mi do głowy, a zaraz potem ją opuszczają. 

Drzwi do mojego gabinetu otworzyły się, a przez nie wszedł lekko zdyszany chłopak, o którym mowa.

- Przyjechali ludzie, którzy ogarną windę – powiedział na wstępie. Podszedł do krzesła naprzeciw mnie i ciężko na nim usiadł, wzdychając przy tym. – Ta laska mnie wykończy – pokręcił głową.

- Czemu? – zmarszczyłem brwi. – Chodzi ci o Nexy?

- No, a o kogo innego niby? – przewrócił oczami. 

- Co ci zrobiła? – zapytałem zdzwiony.

Chłopak przez chwilę patrzył się w ścianę. Potem jego oczy spoczęły na mnie i z grobową miną oznajmił:

- Moje ego mocno ucierpiało.

Popatrzyłem chwilę na niego, a potem zacząłem się śmiać jak pojebany. 

- Co powiedziała? – zaśmiałem się.

- Raczej co zrobiła. – przewrócił oczami. – Te testy sprawnościowe wyszły jej znakomicie.

- To chyba dobrze? – zmarszczyłem brwi.

- No raczej – parsknął. – Chodzi o to, że miała dokładnie ten sam co ja miałem, a poszedł jej o wiele, wiele lepiej – wyrzucił ręce w powietrze. – O pieprzone pół minuty lepiej! Wiesz jaka to przewaga? – spojrzał na mnie. – Ogromna, tak dla jasności. 

- W takim razie zmiotła cię prawie tak samo jak Alley – zarechotałem, ale zaraz potem mina mi zrzedła, Przypomniałem sobie co ta mała, podstępna żmija zrobiła. Czy ona już od początku grała?

- Tia – mruknął Hadrian, któremu jeszcze bardziej pogorszył się humor, zapewne z tego samego powodu co mi. – Czytałeś już plany? Coś zmienić, zmodyfikować? – kiwnął głową na papiery porozwalane na biurku.

- Tak, czytałem – pokiwałem głową. – Ale jestem tak zmęczony, że nic nie rozumiem – burknąłem niezadowolony. – Streść mi to, proszę.

Chłopak coś mruknął pod nosem niezadowolony. Westchnął i popatrzył się na mnie.

- A chciałem już iść do domu. – przewrócił oczami. – A więc: akcja odbędzie się jutro w godzinach wieczornych. Mamy małe utrudnienie, bo nie wiemy gdzie będzie przebywał cel. Nie możemy jej aresztować w miejscu publicznym i nie możemy tak po prostu wjechać do szkoły w biały dzień lub do internatu. Cała ta akcja jest ściśle tajna, a jak ludzie dowiedzą się, że przez ostatnie prawie dwa miesiące jakaś psychopatka chodziła sobie spokojnie do szkoły dla elitarnych dzieciaków i hasała szczęśliwie po mieście, dojdzie do jakiś protestów i skończysz zrzucony ze stanowiska.

- Miło, że się o mnie martwisz. – posłałem mu krzywy uśmiech.

- Pff. – przewrócił oczami. – Jeśli ty wpadniesz to i ja. Ratuję swoją dupę, a przy okazji twoją. No ale wracając. Jutro od... mniej więcej osiemnastej ludzie przebywający w bazie będą musieli śledzić sygnał jej chipu. Miejmy nadzieję, że do dwudziestej trzeciej opuści na chwilę budynek byśmy mogli bez problemu ją zgarnąć. Jeśli nie, ty posłużysz jako przynęta – wskazał na mnie.

- Że ja? – Byłem zdziwiony. – Dlaczego niby?

- Po prostu do niej zadzwonisz i powiesz, że masz sprawę niecierpiącą zwłoki i karzesz jej przyjechać do siebie, a my ją zgarniemy. Proste? Proste – wytłumaczył mi, a ja z wolna pokiwałem głową w zrozumieniu. – Ale wracając. Od tej osiemnastej grupa uderzeniowa, czyli ci agenci, którzy będą odpowiedzialni za jej zatrzymanie, muszą być w pełni przygotowani. Będą siedzieć w wozach, które na dany sygnał wyruszą z bazy do miejsca, gdzie cel będzie przebywał – spojrzał na mnie, by upewnić się, że wszystko zrozumiałem.

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz