Rozdział 52

5.5K 503 311
                                    

2/6!

Fighterro postanowiła zrobić dzień dobroci dla zwierząt i poprawiła mi aż 6 rozdziałów! ALE ten szósty pojawi się TYLKO wtedy JEŚLI pod karzdym rozdziałem będzie PONAD 100 gwiazdke I ZAOBSERWUJECIE xFighter27x bo jakąś wdzięczność za poprawianie rozdziałów jej się należy, nie?

A teraz życzę miłego czytania :)

IM WIĘCEJ KOMÓW I GWIAZDEK TYM SZYBCIEJ NOWE ROZDZIAŁY!

Rick odwiózł mnie do internatu i przy akompaniamencie moich głośnych sprzeciwów, od których trząsł się niemal cały internat, odprowadził mnie pod same drzwi. Przez cały czas z nim spędzony starałam się ze wszystkich sił, aby nie zauważył broni ciążącej mi w wewnętrznej kieszeni kurtki. Chcąc go jak najszybciej spławić, wymigałam się wyimaginowanym zmęczeniem z powodu nieprzespanej nocy i nagłym bólem pleców. 

Tym oto prostym sposobem znalazłam się w pustym pokoju. Moje współlokatorki gdzieś wybyły, a ja, dzięki ich nieobecności, miałam czas na uporanie się z paroma ważnymi sprawami.

Podeszłam do drzwi i je zakluczyłam. Nie chciałam, by ktoś mi nagle wparował do pokoju, więc upewniłam się, że nikt niepożądany tu nie wejdzie. 

Wyjęłam pistolet z kieszeni i starannie go obejrzałam ze wszystkich stron. Był naładowany. Wszystkie naboje w magazynku. Wystarczyło tylko odbezpieczyć i strzelać. Naboje wolałam zostawić na później, a właściwie na konkretną osobę. Zamierzałam ich użyć dopiero na pewnym bardzo wkurwiającym Rosjaninie, który podpadł mi parę lat temu. Tak się składa, że znam adres jego pobytu dzięki jego koledze który, przyznajmy to wszyscy, jest totalną cipą. 

No i tutaj pojawia się swojego rodzaju problem. Adres jest poza wyznaczonym przez Johna „obrębem swobody". Jeśli przekroczę go wraz z chipem w ramieniu, zacznie wibrować i otworzy alarm w siedzibie FBI. W jednej chwili podjedzie po mnie cała brygada antyterrorystyczna i wpakuje do pierdla. W dodatku to małe gówno wysyła wszystkie dane do bazy. Jak tam się dostać, nie wzbudzając niczyich podejrzeń, a szczególnie Johna? Hmm... Głupi chip. W prawdzie mam jeden pomysł, ale jest on dość ryzykowny, a jak ktoś się zorientuje to jestem w dupie.

Schowałam broń w poszewkę poduszki i starannie ją przyklepałam, by nie było nic widać. Potem udałam się do łazienki i zakluczyłam się w niej. Zaczęłam otwierać każdą szafkę z osobna w poszukiwaniu jakiegoś w miarę ostrego narzędzia. Niestety jedyne co mi się tam udało znaleźć to nożyczki. Na szczęście miały w miarę ostry koniec. W prawdzie o wiele lepszym narzędziem okazałby się skalpel, nóż albo coś w tym rodzaju, ale nie będę narzekać. Zawsze mogłam trafić na widelec.

Usiadłam na desce klozetowej i zdjęłam koszulkę, pozostając w samym staniku. Palcami wymacałam miejsce gdzie wszczepiono mi chip. Skóra w tym miejscu była lekko wypukła, co znacznie ułatwiło mi zadanie. Zamknęłam oczy i wzięłam nożyczki do ręki. Cholera. Przydałby się jakiś alkohol. Albo przynajmniej lód. Lub po prostu środek znieczulający. 

Zacisnęłam mocno zęby i wbiłam sobie nożyczki w ramię. Ból przeszedł moje ciało i mało brakowało, a cały internat dowiedziałby się co robię. Teraz żałuję, że nie wzięłam sobie czegoś do ust, by na tym zaciskać szczękę, bo jestem pewna, że po dłuższym czasie takiego ścisku zęby mi pękną.

Z trudem przezwyciężając rosnący z każdą sekundą ból, zaczęłam dłubać w skórze w celu dostania się do małego ustrojstwa. W końcu ostrza napotkały coś twardego. Odłożyłam je na brzeg umywalki, a do ręki wzięłam pęsetę, którą napatoczyła mi się podczas szperania w szafkach. Mam nadzieję, że Rachel się nie obrazi.

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz