Rozdział 8

9.4K 585 91
                                    

Zostałam wprowadzona do pokoju przesłuchań. Zajęłam miejsce przy biurku na przeciw drzwi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Betonowe ściany i sufit, o co najmniej dziesięciocentymetrowej grubości. Pomalowane były na jasno niebieski kolor. Drewniane krzesło, na którym siedziałam było postawione przy, również drewnianym, biurku, za którym znajdowały się kolejne dwa krzesła. Po mojej prawej było lustro weneckie. Zapewne kuloodporne.

W tej właśnie chwili do miejsca mojego pobytu weszło dwoje ludzi. Jeden to dobrze mi znany dyrektor FBI - John Dymberly, a druga osoba to nieznana mi blondynka.

Zajęli miejsca na przeciw mnie i oboje wpatrywali się we mnie wyczekująco. Nie wiem o co może im chodzić. O moje nogi, które są położone na stole, czy to, że nic nie mówię.

Nie zamierzam się pierwsza odezwać. To by oznaczało, że pod pewnym względem mnie złamali. Oni dobrze o tym wiedzieli, dlatego więc przez najbliższe dziesięć minut siedzieliśmy w ciszy. Dla mnie żaden problem, bo były takie dni, w których w ogóle się nie odzywałam. Dla blondyny jednak był, i to spory, bo cały czas się kręciła na krześle. W końcu nie wytrzymała i zaczęła gadać.

- Witam panią w pokoju przesłuchań. Będzie pani przesłuchiwana...

- A co innego można robić w pokoju przesłuchań? – Chamsko jej przerwałam. Ta jednak nic sobie z tego nie robiła, bo ciągnęła dalej.

- ... W sprawie zabitego dziś w nocy Benjamina Berry'ego i innych swoich przestępstw...

- Skąd pewność, że będę chciała rozmawiać?

- Ja jestem porucznik Rosalie Flux i wraz z moim kolegą i szefem za razem - Johnem Dymberley będziemy panią przesłuchać.

Trzeba przyznać, że laska ma cierpliwość. I tak tą rundę wygram ja.

- Aha – krótko odpowiedziałam.

- No to zaczynamy – powiedział John i złożył ręce.

- Mam pytanie – zwróciłam się do mężczyzny. – Złapanie mnie to był czysty przypadek, czy zaplanowana akcja?

- Pół na pół. Z raportów wynika, że dostaliśmy anonimowy cynk, w którym mowa o przekazaniu towaru. Nie wiedzieliśmy, kto tam będzie – powiedziała Rosalie.

- Nie ciebie się pytałam – warknęłam w jej stronę, a potem zwróciłam się do osoby, do której to pytanie skierowane było. – To jak?

- Potwierdzam słowa Rose – westchnął.

- Niech zgadnę. Czy anonimową informację dostaliście od Benji'ego?

- Benjamin? Ten który zginął dziś w nocy? Skąd ten pomysł? – znowu odezwała się pani porucznik.

- Bo był świadkiem koronnym, a poza tym znów nie ciebie się pytałam – warknęłam.

- Fakt, to on – powiedział nadal spokojny John. – Ale skąd do diaska wiedziałaś, że to świadek koronny?

- Intuicja i prosta analiza, plus znałam moją ofiarę. Benji nigdy nie był groźny. Pomagał w organizowaniu różnych akcji, zdobywaniu wielu rzeczy i zawsze, gdy chciało się coś sprzedać, on znajdował kupca w ciągu paru dni. Jest zbytnio przewrażliwiony i miękki, aby kogoś zabić. Z resztą to typ człowieka, który zawsze przejdzie na drugą stronę, byle ratować swój zad.

- Ty chyba masz do czynienia z takimi facetami, prawda? Na przykład Haron. Zostawił cię, gdy byłaś aresztowana.

- Haron to zupełnie co innego – oświadczyłam. – On też zawsze ratuje swój tyłek, ale nigdy przez głowę by mu nie przeszło, aby nagle stać się "tym dobrym".

- Czyli podsumowując – zaczęła pani porucznik. – Zabiłaś Benjamina, bo był, jak to ujęłaś, zdrajcą?

- Po pierwsze, rozmawiam nie z tobą, a Johnem. Po drugie, tak.

- Fajnie, że już coś wiemy – zaczął Dymberley. – Jednak wytłumacz mi jak udało ci się dokonać morderstwa w... Takim miejscu?

- Wystarczą koc, kreda, przydatne informacje, intuicja i perspektywa innego patrzenia na złe rzeczy – wyjaśniłam pokrótce.

- Perspektywa innego patrzenia na złe rzeczy? – zapytał zdziwiony.

- I ty jesteś dyrektorem FBI – westchnęłam. – Ja to nazywam PIPNZR. Po prostu, zamiast widzieć złe strony krat, zastanów się jak można je wykorzystać, aby zamiast cię ograniczać, pomogły ci w spełnieniu zamierzonego celu.

Mężczyzna zamilkł na chwilę i zaczął przetwarzać przyswojone przed sekundą wiadomości. W końcu, gdy w głowie odtworzył bieg zdarzeń, jaki miał miejsce, spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

- Powinniśmy cię zamknąć w izolatce – skwitował.

- Ale... – zapytałam.

- W papierach nie mamy nic o twoim wieku, a w tym miejscu mogą przebywać tylko osoby po ukończeniu pełnoletności. Jezu! My nawet nie wiemy ile masz lat! Jak to zrobiłaś, że nie ma żadnych, ale to żadnych twoich papierów?

- Spokojnie, możesz być pewny, że jestem jeszcze niepełnoletnia – zaśmiałam się.

- Dlaczego taka młoda kobieta, jak ty, wybrała taką złą ścieżkę i dlaczego przyznałaś się do zabójstwa? Czyżbyś czuła wyrzuty sumienia? – wcięła się Flux.

Po tym ostatnim zdaniu wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Nie miałam nawet siły, aby rzucić coś niemiłego w jej stronę. Zgięłam się w pół i jeszcze przez blisko pięć minut nie mogłam się opanować.

- Ja nie mam sumienia i nigdy go nie miałam. A przyznałam się tylko dlatego, że po sekcji zwłok, odkryliby kredę w przełyku. Prędzej czy później dowiedzielibyście się prawdy. Poza tym "zła ścieżka"? Proszę cię. Jesteś jakimś pieprzonym psychologiem?

- Można tak powiedzieć – warknęła w moją stronę.

- Skończcie już – westchnął John. On ma jednak niemającą granic cierpliwość. – Alley, mam nadzieję, że się to już więcej nie powtórzy?

- Nie powinno – powiedziałam, co wywołało chwilowy uśmiech na twarzy mężczyzny. – Chyba, że ten gruby gangster obok nadal będzie proponował mi seks. Nie dzięki, nie mam ochoty.

- Postaram się go przenieść do dalszej celi – mruknął. – W takim razie przejdźmy do przesłuchania polegającego na twoich innych przestępstwach. Nie oczekuję, że zaczniesz wszystko od razu gadać, więc możemy spędzić tu długie godziny.

- Zaskoczę cię – powiedziałam. – Powiem ci wszystko.

Wprawiłam tym mężczyznę w chwilowe osłupienie.

- Dlaczego? Ta Alley, którą znam, nie poddaje się tak łatwo.

- Od początku dążyłam, aby wpisać się w historię największych przestępców Stanów Zjednoczonych, a nawet świata. Chciałam być jak Kuba Rozpruwacz, Kat z Nowego Orleanu czy Zodiak. Dążyłam do tego, aby być jak najlepszym i zapisać się w historii jako najgroźniejsza kobieta świata. W mojej kartotece jest pełno luk, które wypełnię. Odejdę w cień z godnością i podziwem jaki mi się należy – zakończyłam.

- W takim razie zaczynamy – powiedział lekko oszołomiony John. Wziął ze stołu dyktafon, który cały czas nagrywał naszą wcześniejszą rozmowę i położył nowy.

Zapowiada się długi dzień.

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz