Rozdział 44

5.2K 394 136
                                    

4/3

Stałam sama w ciemnym i nieużywanym tunelu metra, a w dłoni miałam spreje, którymi malowałam stary i rozwalony wagon. Niedaleko mnie szło trzech chłopaków i chyba jeszcze mnie nie zauważyli, skoro nie przestawali głośno o czymś dyskutować. Moja pierwsza myśl to: „Spierdalaj kurwa dopóki jeszcze cię nie zobaczyli". Tak bym postąpiła, gdybym nadal dążyła do tego, by jak najmniej osób miało wiedzieć o moim istnieniu. Teraz jednak tak nie było, dlatego jedyne co zrobiłam to schyliłam się do torby ze sprejami stojącej obok mojej nogi i wyjęłam słuchawki. Chciałam sprawiać wrażenie, że w ogóle ich nie zauważyłam i nie usłyszałam. To oni mają zobaczyć mnie pierwsi.

Z wyłączonymi słuchawkami na głowie powróciłam do mojej poprzedniej czynności, czyli zaczęłam dokańczać graffiti. Ze skupieniem malowałam detale i inne małe pierdoły. Muszę przyznać, że to niezła zabawa. Nagle ktoś stuknął mnie w ramię. Zwalczyłam odruch uderzenia tego kogoś w twarz, bo wiedziałam, że to jeden z chłopaków. Teatralnie podskoczyłam „zaskoczona". Zdjęłam słuchawki i obróciłam się do mężczyzn.

- O - powiedziałam „zdziwiona". - A co wy tu robicie? - zapytałam, patrząc na Jaya, który mnie stuknął.

To zabrzmiało źle...

- Pytanie powinno brzmieć, co ty tu robisz? - odpowiedział mi skanując oczyma moje ciało. - Myślałem, że nikt o tym miejscu nie wie... - Tym razem zwrócił się do Ashera, bezczelnie gapiąc się na moje cycki, które swoją drogą nie mam pojęcia dlaczego go zainteresowały, skoro schowałam je pod luźnym topem z nie za dużym dekoltem.

- Nie wiem - wzruszył ramionami. - Gdy tu byłem parę dni temu nic nie wskazywało na to, aby ktoś wiedział o tym miejscu - odpowiedział zastanawiając się.

- Nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje - zwrócił się do niego Ring. - Od kiedy wiesz o tym miejscu? - zapytał.

- Parę dni temu znalazłam je przypadkiem - powiedziałam wymijająco. - W czym problem?

- W tym, że to nasze miejsce - wtrącił Asher, zakładając ręce na piersi. Ten facet jest dziwny.

- Dlaczego tak sądzisz? Jest podpisane? - zapytałam. - Może przeoczyłam? - zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony w poszukiwaniu nieistniejącego podpisu.

Chłopak poczerwieniał ze złości i ze swojego plecaka wyjął białą farbę, którą następnie niechlujnie podpisał się na ścianie.

- Teraz jest już podpisane. - wskazał na białe bohomazy.

Zaśmiałam się i wskazałam na siebie, czyli na wagon, a konkretnie na jeszcze mokre graffiti.

- Sorry - wzruszyłam ramionami. - Byłam pierwsza. - wskazałam na mój fałszywy podpis, którego używałam, gdy musiałam wypełnić jakieś dokumenty. Lewe i nie tylko.

Nawet w tych egipskich ciemnościach można było dostrzec, że Asher stał się burakiem ze złości na twarzy. Sapał głośno i patrzył się na mnie. Białka jego oczu odbijało nikłe światło zza rogu. Chyba chłopak ma jakieś problemy ze złością. Szybko się denerwuje.

- Haha - zarechotał Jason. - Ale laska cię urobiła - podszedł do mnie i klepnął w ramię. - Nieźle go pojechałaś młoda. - ponownie zarechotał i poklepał po plecach.

Nie dotykaj mnie niezrównoważony i niepełnosprawny umysłowo szympansie.

- Super - powiedziałam nieszczerze i odsunęłam jego rękę od siebie teatralnie.

- Spadaj stąd. - Nagle przede mną pojawił się wkurzony chłopak. - Bo...

- Bo...? - przerwałam mu, uśmiechając się perfidnie. Klasycznie robię sobie z niego żarty.

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz