Rozdział 35

5.6K 403 489
                                    

Dacie radę skomentować wszystkie akapity?

W ciągu jednej, krótkiej chwili przez moją głowę przeleciało miliony myśli. Swoją drogą to zastanawiające jak to się dzieje, że człowiek w przeciągu ułamka sekundy potrafi zarejestrować nawet trzy różne myśli, kompletnie ze sobą niepowiązane. Zawsze jednak wśród tych setek tysięcy jest konkretnie ta jedna. Najważniejsza i najwyraźniejsza. Najłatwiej ją wyłapać i to ona zazwyczaj najlepiej opisuje stan, w którym się znaleźliśmy.

U mnie było podobnie. Tą główną myślą była oczywiście obawa. „Tylko, aby nikt nie zauważył". To zdanie przewijało się w mojej głowie setki razy w ciągu tej jednej sekundy, o ile nie częściej.

Rozejrzałam się szybko dookoła. Nikt na mnie nie patrzył, a co za tym idzie nikt nie zauważył bardzo podejrzanego obrażenia, którego jeszcze wczoraj nie miałam. Niestety to nie tyczyło się mojego towarzysza, którego niespełna pięć sekund temu powaliłam z klasą na ziemię. Wystarczyła chwila nieuwagi, a on skierował swój wzrok na moją odkrytą nogę. Na szczęście czerwona plama nie była na razie na tyle duża, aby mocno rzucać się w oczy. Nie obyło się jednak bez pytań.

- Co ci się... – zaczął zaabsorbowany i już rzucał się, aby udzielić mi potencjalnej pomocy. Swoją drogą bardzo mnie to śmieszy. Wszyscy policjanci i ludzie po tej „dobrej" stronie prawa zawsze rwą się do pomocy, podczas gdy przestępcy spierdalają gdzie pieprz rośnie. Jak Haron. To jest jedna z ich największych słabości.

Uciszyłam go jednym gestem ręki.

- Morda w kubeł – warknęłam groźnie i nawet ja się lekko wzdrygnęłam na ton swojego głosu.

Dawno nie byłam tak przerażona i pełna obaw. Nawet przy akcji z pozbyciem się zwłok psa byłam oazą spokoju. Nawet przy Elijahu nad sobą panowałam, co swoją drogą jest wyczynem godnym mistrza. Teraz jednak byłam pchana nie tylko złością. To był czysty wkurw i obawa, a nawet strach o wydanie się mojego sekretu. Wolałam nie myśleć nawet o konsekwencjach.

Podniosłam się szybko. Za szybko. Nie dałam rady w porę przestawić swojego ciężaru na prawą nogę i kolejna salwa bólu zalała moją lewą kończynę. Skrzywiłam się lekko i rozejrzałam wokoło siebie. W końcu dopatrzyłam drzwi będące moim zbawieniem. „Zaplecze" - głosiła naklejka na drewnianych podwojach. Pod nią był jeszcze przyklejony czerwony krzyżyk symbolizujący, że w danym miejscu, bądź pomieszczeniu znajduje się apteczka lub inny sprzęt medyczny.

Pobiegła tam i zanim ktokolwiek zdążył zauważyć moje zachowanie, zniknęłam za drzwiami. Za nimi panował jeden wielki bałagan. Walały się tam różne zepsute sprzęty. Porozrywane rękawice, zużyte opaski na ręce i wiele innych. Zaczęłam się rozglądać i mój wzrok w końcu spoczął na czerwonej skrzynce, gdzie znajdowała się zapewne szukana przeze mnie rzecz - apteczka.

Dopadłam do niej i ją otworzyłam. Podwinęłam nogawkę i zaczęłam zdejmować stary bandaż. Nie było źle, tylko słabej jakości samoprzylepne szwy się odkleiły. Zerwałam te niepotrzebne, a potem wyrzuciłam do kosza stojącego nieopodal. Z apteczki wyciągnęłam nowe (na szczęście tam były) i nakleiłam je na miejsce starych. Wcześniej ponownie zdezynfekowałam ranę znalezionym środkiem.

Na koniec założyłam nowy opatrunek, a stary wylądował w oczu razem z wacikiem którym oczyszczałam ranę.
Gdy uporałam się z problemem i posprzątałam po sobie i znowu weszłam na salę. Miałam idealne wyczucie czasu, bo po chwili powietrze przeciął dźwięk gwizdka oznaczający koniec rozgrzewki. Wtapiając się w mały tłum zebrałam się na środku sali i patrzyłam na Elijaha. Obok mnie stanął facet, który był odpowiedzialny za małe zamieszanie.

- Nieźle walczysz – szepnął mi do ucha.

- Dzięki – rzuciłam. Nie potrzebowałam pochwał, aby to wiedzieć. Wieloletnie doświadczenie jakim dysponowałam było niezbitym dowodem na to, że walczę lepiej niż „nieźle".

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz