Rozdział 46

5.5K 409 353
                                    

- Gdzie są te moje szpilki!? – wrzeszczała Rachel, gdy szykowałyśmy się na tą durną imprezę u Jasona. Dlaczego durną? Większość z nich jest nieletnia. Dodatkowo są zbyt młodzi, by była jakaś super zabawa jaka czasem jest w klubach. Pewnie nawet dobrego alkoholu nie będzie.

- Tutaj – powiedziała Carolyn i wytrzasnęła skądś czarne, wysokie lity i rzuciła nimi w czarnoskórą.

- Dzięki – odpowiedziała i wyjątkowo nie zaczęła na nią krzyczeć za rzucanie jej "cholernie drogimi butami". No cóż... Castle nazywała to "cholernie drogim chujostwem". Ona sama woli nosić glany. W tym się zgadzamy. Szpile to zło wcielone. To znaczy oczywiście, chodzę, gdy muszę (a zazwyczaj nie muszę), ale sama z siebie bym ich raczej nie założyła.

No właśnie. Sama. Rachel siłą wcisnęła mi na nogi jakieś czerwone piętnastocentymetrowe koturny, a do kompletu cholernie krótką czarną spódniczkę i czerwoną kopertówkę. Nie czuję się w tym komfortowo... Ogranicza moje ruchy. A co jeśli będę musiała komuś przypierdolić? Sukienka mi się podwinie ukazując moje koronkowe majty (też wymusiła je Callaway. Mam jeszcze stanik do kompletu). Przynajmniej zgodziła się na moją skórzaną kurtkę. Najpierw krzywo patrzyła na przetarcia spowodowane moim upadkiem od fali uderzeniowej jakiś rok temu (ona o tym nie wie) i na dziury po kulach (też nie wie) jednak w końcu (nareszcie! Prawie dwie godziny wrzeszczenia!) stanęło na moim.

- Wszyscy gotowi? – zapytała Carolyn, która jako jedyna była ubrana w spodnie. Ma szczęście. Będzie grała wraz z zespołem, więc nie musi się przejmować sukienkami i spódniczkami jak Rachel ubrana w najkrótszą spódniczkę jaką widziałam. Cała była odziana w skórę i łańuchy oraz naszywki z czaszkami.

Zerknęłam na Natashę. W szkole zachowuje się nieśmiało, natomiast w pokoju przy osobach znajomych jest swobodna. Ciekawiło mnie jaką teraz wybierze osobowość. Ku mojemu zdziwieniu postawiła na nieśmiałą dziewczynkę. Mulatka z krótkimi kasztanowymi włosami zdecydowała się na najgrzeczniejszą kreację na imprezę. W porównaniu z nami, to była zakonnica. Nie oznacza to, że było brzydko. Wyglądała cudownie. Dopasowana cytrynowa sukienka i tego samego koloru balerinki. Wyglądała uroczo, a jej niski wzrost dodawał jej urody.

- Dobra dziewczyny – zaczęła Rachel. – Opiekunki wiedzą, że wychodzimy, ale myślą, że do jakiejś koleżanki. Jeśli jakąś spotkamy na korytarzu, a ona nas zobaczy w tych strojach będziemy mieć przekichane – spojrzała na nas poważnie. – Więc starajcie się nie...

Dalej jej już nie słuchałam, tylko ruszyłam przez korytarz mocno stąpając szpilkami i wydając bardzo głośne odgłosy.

- Co ty robisz? – syknęła Callaway. – Chcesz by na usłyszeli?

Zaśmiałam się.

- Większe prawdopodobieństwo, że nas nie złapią będzie, jeśli będziemy robić dużo hałasu. Wezmą nad za jakąś opiekunkę, a nie nastolatkę wymykającą się na imprezę – wyjaśniłam. – Jeśli usłyszą tupot nóg, które starają się nie robić hałasu prędzej nabiorą podejrzeń, niżeli ktoś pewnie i głośno będzie przechadzał się po korytarzu – popatrzyłam na nie rozbawiona.

Przez chwilę stały w miejscu i analizowały. W końcu pierwsza odezwała się CCC.

- Myślę, że to ma sens – stwierdziła i zaczęła pewnie iść w moją stronę. Za nią poszła jeszcze Folwer a na końcu trochę niepewna tego pomysłu Rachel.

Przeszłyśmy tak resztę drogi i w końcu stanęłyśmy na parkingu, na którym nadal było trochę topiącego się już śniegu.

- Masz kluczyki? – zapytała się CCC. – Jakoś nie widzi mi się chodzenie z wami po metrach. – Dała nam znać, że nasze stroje nie za bardzo jej się podobają. No cóż. Mi też nie.

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz