Rozdział 51

5.4K 474 423
                                    

1/5
Im więcej komentarzy i gwiazdek tym wcześniej wstawiam kolejny rozdział!

Stałam w zimnie. Wokoło mnie było ciemno, a chodnik oświetlały uliczne latarnie. Śnieg prószył dziś wyjątkowo mocno nawet jak na końcówkę lutego. Dookoła mnie nie było żywej duszy. Nie było nikogo.

Tylko ja i tajemniczy samochód.

Wielkie czarne bydle patrzyło na mnie swymi rażącymi ślepiami. Gdyby naprawdę żyło, miałabym wrażenie, że zaraz skoczy wydając z siebie głośny ryk, jak czarna pantera.

Silnik pracował wyjątkowo cicho jak na taki samochód. Prawie w ogóle nie było słychać pracującej maszyny. Dopiero, gdy zaczęłam wsłuchiwać się w, jak mi się zdawało, ciszę, do moich uszu dobiegł cichy szum spowodowany pracującymi tłokami.

Stałam na środku chodnika już parę sekund i nie wiedziałam co zrobić.

Tak, ja - niebezpieczna Alley nie wiem co zrobić.

Zamurowało mnie. Jedyne co potrafiłam robić, to pożerać wzrokiem idealnie wypucowaną maszynę i lakier odbijający promienie słońca, które już prawie całkiem zniknęło za horyzontem.

Nagle drzwi się otworzyły.

Najpierw pojawił się jeden bucior, potem drugi. Właściciel nóg wyskoczył z pojazdu i po chwili wyłonił się zza otwartych drzwi z przyciemnianymi szybami. Odetchnęłam z ulgą.

To tylko Rick.

Zaraz, co? Co TU o TEJ porze, do kurwy, robi Rick Brown? Oby mnie nie śledził od początku, bo jeśli zobaczył jak wychodzę z biura FBI... Będę miała lekko mówiąc przejebane.

Gapiłam się na niego zdziwiona i przerażona zarazem. W ogóle to co go podkusiło mnie śledzić? Przecież on ze mną nawet nie rozmawia (co swoją drogą bardzo utrudnia mi pracę).

- Ziemia do Ashley – zaśmiał się, a ja musiałam przyznać, że ma cudowny śmiech.

Jasna cholera. Co z nim nie tak? On się śmieje.

- Eeee... – zaczęłam. – Co?

- Jak zwykle udzielasz bardzo sensownej odpowiedzi. – przewrócił oczami z uśmiechem na twarzy, zapewne nawiązując do naszej rozmowy na imprezie, której swoją drogą nie powinnam pamiętać. – Pytałem, co tu robisz?

- Dokładnie o to samo mogłabym spytać ciebie – zignorowałam pytanie, jednak zaraz potem udzieliłam na nie krótkiej odpowiedzi. – Musiałam pojechać do centrum i spóźniłam się na autobus powrotny.

- O! – zaśmiał się. – Ja też wracam z centrum. – uśmiechnął się pokazując przy tym szereg równych, jak u jakiegoś pieprzonego modela z pieprzonej okładki playboya, zębów. – Jedziesz do internatu?

- No. – Krótka i zwięzła odpowiedź. Idealna na każdy rodzaj pytania.

- Widzisz! – zarechotał. – Ale zbieg okoliczności. Podwieźć cię może?

- No. – A nie mówiłam?

- To wskakuj. – pokazał mi ręką siedzenie pasażera. Co się z nim stało? Teraz nie jest jakiś zimny i oschły jak wcześniej. Teraz jest... miły. Kompletnie go nie rozumiem.

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz