Rozdział 5

9.8K 596 92
                                    

Po rozmowie z Johnem, zostałam odprowadzona do mojej nowej celi. Zostałam przydzielona do części o zaostrzonym rygorze. Nie będę miała lekko.

Moja cela wyglądała... jak kwadrat. Dosłownie. Wielki sześcian z kratami zamiast ścian. W środku był materac i parę niezbędnych rzeczy, typu, twarda poduszka, czy koc. w pomieszczeniu, w sumie było dziesięć cel z czego tylko trzy stały puste. Na korytarzach kręciły się dwa tuziny strażników. Ze mną sąsiadowały trzy cele. Wszystkie były zapełnione.

- Uuuu... - powiedział jeden koleś wyglądem przypominający wychudłą łasicę z wyłupiastymi oczami. - Świerze mięsko.

Wszyscy więźniowie zwrócili na mnie uwagę.

- I młode. - Dodał kolejny. 

Prychnęłam. 

Pod eskortą czterech policjantów dotarłam do swojej celi. Jeden Położył mi ręce na biodrach, aby mnie wprowadzić do popieszczenia. 

Zły ruch

W ułamku sekundy obróciłam się i zakutymi rękoma uderzyłam go w brzuch. Ten jęknął i zgiął się w pół z bólu. 

- Nigdy. - cedzę przez zęby. - Ale to nigdy. Nie łapcie mnie za biodra.

Wchodzę szybko do celi nim ktoś mnie zdąży zatrzymać. Przez chwilę jeszcze panuje cisza, a wszyscy patrzą się to na mnie, to na uderzonego przeze mnie policjanta. Potem wszystko wraca do swojej normy. Usiadłam na materacu. 

- No nieźle laska. - usłyszałam głos za mną. Z łatwością go rozpoznałam. - Co takiego zrobiłaś, że się tu znalazłaś? Przecież...

- Się masz, Benji? Kupę lat, co? - Odwracam się w stronę mojego starego znajomego.

- Alley? - Pyta z niedowierzaniem i strachem w oczach.

- W rzeczy samej. - opowiadam uśmiechając się kpiąco. - Co tutaj robisz? Ile...

Nie dokończyłam, bo przerwał mi jeden ze strażników.

- Zamknąć mordy!

- Lepiej sam zamknij swój pysk psie! - Warknęłam. - Czy może kaganiec ci kupić? - Spojrzałam w jego oczy, a ten natychmiast się odwrócił i poszedł do innej celi. Nie powiem, zdziwił mnie tan gest.

Odwróciłam się w stronę poprzedniego rozmówcy.

- Wrócimy do ten rozmowy.

Odwróciłam się się do niego tyłem, patrząc na korytarz. Z tego co zauważyłam po mojej lewej stronie siedział łasicowaty facet, a po prawej przysadzisty wytatuowany gangster.

- Myślałem, że nigdy tu nie zawitasz. - powiedział łasicowaty. Spojrzałam w jego stronę.

- Co?

- Jesteś Alley. - Szepnął z podziwem. - Legendą wśród przestępców.

Prychnęłam. ten gość ma chyba coś nie po kolei w głowie. Fakt. W świecie przestępców jestem dość znana, lecz aby od razu legendą? No proszę was. Śmiech na sali.

Prychnęłam.

- Jak się nazywasz? - Zapytałam i spojrzałam mu w oczy. ten odwrócił wzrok. - I dlaczego zawsze kiedy się na kogoś patrzę, ten odwraca wzrok?

- Sam jestem. Odwracają wzrok bo gdy patrzysz na kogoś twoje oczy...

- Co? - zapytałam autentycznie zaciekawiona.

- Są takie... Puste. Martwe. Nie wyrażają żadnych emocji. i jedno masz niebieskie, a drugie zielone. Upiornie to wygląda.

- Zwykle mam zielone. Kolor zmienia się pod światło. 

Podeszłam do mojego twardego jak kamień materaca i się na nim położyłam ignorując Sama. 

Postanowiłam obejrzeć dokładnie całe to pomieszczenie. Podłoga była betonowa, tak samo jak sufit. Nie możliwe aby jakkolwiek się przebić w ukryciu. Dwadzieścia cel i trzy czwarte pełne. Dwa tuziny strażników. Na podłodze innych więźniów, są namalowane kredowe rysunki, co oznacza, że mają kredę. Rozejrzałam się za swoją. Była w samym rogu. 

Postanowiłam obczaić mojego trzeciego sąsiada. Wielki, gruby i wytatuowany gangster. wiercił się na materacu jak by miał owsiki w dupie. Nie z niepokoju. Zaśmiałam się. Jeśli to prawdziwy gangster i dość długo u siedzi może mieć tylko jeden problem.

- Długo nie ruchałeś? - zapytałam go z lekko wyczuwalną kpiną. Mam dzisiaj doskonały nastrój do dogryzania każdemu.

- A co? Przelecieć cię? - zapytał się uśmiechając.

- Chciałbyś. 

- No.

- Zapomnij. Nie pieprzę się z takimi słabymi gangsterami ja ty. - Warknęłam.

Ta odpowiedź lekko go zdziwiła. Zapewne nie wiedział skąd wiem o tym, że jest gangsterem.

- Skąd...

- To widać.

- Skoro uważasz, że ja jestem słaby to co ty tutaj robisz? - zapytał kpiąco. - Malutka nastolatka sprzedawała kokę, a potem odwaliła jakiś numer w normalnej celi, przez co została tu przeniesiona? 

- Radzę nie zadzierać. - Usłyszałam ostrzeżenie Benjego skierowane do gangstera.

Podeszłam do jego krat. On podszedł do mich. Dzieliły nas tylko je i parę milimetrów.

- Zajmuję się tą branżą, od pięciu lat. - szepnęłam tak cicho, że tylko on to usłyszał. - radzą ci spać z dala od moich krat. - dodałam trochę głośniej i się odwróciłam.

- Grozisz mi?

- Ja? Skąd, że znowu? Ostrzegam. - dodałam tajemniczo. W nocy będzie się działo.

Śmigus dyngus!

Alley ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz