Ponura wizja

306 20 4
                                    

Kroczyła w samotności, błądząc wśród cieni. Miała wrażenie, że dryfuje wśród czarnej otchłani. Słyszała nie raz o opowieściach o oceanie. W najgłębszych miejscach niezbadanego błękitu, panuje całkowita ciemność, przez którą nawet najjaśniejszy słoneczny promień nie zdoła się przebić. Tak się właśnie czuła. Jakby pływa w jednym z takich ponurych miejsc. O tym, że nie jet to woda, przekonała się, bo mogła swobodnie oddychać. Co więcej, w jej płuca wtargnęło przyjemne, orzeźwiające i chłodne powietrze. Jednak wciąż się unosiła.

Czy ja latam? Co się dzieję? I gdzie jestem tym razem? Boję się... tu jest ciemno i chłodno...

Nagle przypomniała sobie wydarzenie sprzed... właśnie. Ile czasu minęło? Minuta? Godzina? A może tydzień? Nie miała pojęcia. Straciła całkowicie poczucie czasu.

Czym jest więc czas? Po co mi on, skoro powoduje utratę pamięci i wspomnień? Dlaczego wszystko wydaje mi się takie nieuporządkowane? Jakbym tkwiła w jakimś innym wymiarze. Dlaczego nie wiem kiedy i jak tu trafiłam?

Szybowała jeszcze chwilę w mroku, łapiąc powietrze między palce. Nagle jej stopy natrafiły na podłoże. Jakby ktoś opuścił ją na dół, niczym lalkarz opuszczający swoją kukiełkę. Przejechała najpierw jedną, a potem drugą stopą po posadzce. Przeniosła ciężar ciała na lewą, a następnie na prawą nogę. Powierzchnia wydawała się być bezpieczna. Lecz panująca atmosfera była ciężka oraz dziwnie znajoma.

Czyżbym jednak była w swojej głowie? Ale dlaczego tutaj tak pusto i cicho? Nie sądziłam, że kiedykolwiek przez moją biedną głowę mogą nie przepływać żadne myśli... Aż zaczynam wątpić w swoją inteligencję.

Rozejrzała się po pustce, lecz wciąż nie mogła nic dostrzec. Nawet czubka własnego nosa. Zawsze było tutaj tak ciemno, lecz brak jakiegokolwiek dźwięku sprawiał, że Mira czuła się tu wyjątkowo nieswojo. Objęła się ramionami, pocierając rękawy zamszowej kurtki.

Muszę się stąd jakoś wydostać. Po co tu jestem? Przecież nikt mnie nie wzywał...

Odważyła się w końcu zrobić krok do przodu, a następnie jeszcze jeden. Zaczęła powoli wędrować przed siebie. Nie wiedziała gdzie idzie. Podążała na ślepo. Otuchy dodawał jej jedynie dźwięk stukania własnych butów o tajemniczą kamienną posadzkę. Przynajmniej ten dźwięk ją nieco uspokoił. Znów nabrała powietrza w płuca by się uspokoić.

Spokojnie. Musisz tylko znaleźć wyjście. Na pewno się jakieś tutaj pojawi.

Dziewczyna przystanęła gdy po kilku minutach wędrówki, zaczęła szczerze w to wątpić. Przełknęła nerwowo ślinę, rozglądając się rozpaczliwie w mroku. I nagle jej oczy rozwarły się szerzej. Zobaczyła światełko. Było białe i przecinało mrok ze świstem. Unosiło się nad ziemią, zbliżając się do dziewczyny. Mira aż wstrzymała oddech, gdy biała iskra wielkości piłki do tenisa zawiesiła się w powietrzu, dryfując spokojnie przed jej twarzą. Dziewczyna przekrzywiła głowę z zainteresowaniem.

-Mira, znalazłam cię.

Adresatka tych słów, odskoczyła gwałtownie do tyłu.

-Nie bój się, proszę.

Dziewczyna zerkała ze strachem na świetlistą osobliwość. Nagle jednak zamrugała oczami i zbliżyła się bardzo ostrożnie.

-Znam ten głos...- rzekła- Ty jesteś tą kobietą, która starała się ze mną skontaktować. T zawsze na ciebie krzyczy.

-Tak. To ja. Udało mi się zabrać cię w daleką część twojej głowy.

-Daleką?

-Owszem. Jesteśmy w tak odległych zakamarkach, że nawet T nie ma tutaj wstępu.

Promienie słońca za szkarłatną chmurąWhere stories live. Discover now